– Merlin Fournier, jesteś aresztowana pod zarzutem kradzieży własności intelektualnej będącej własnością Emily Alison Scarlet. Zarzuca ci się nielegalne rozpowszechnienie dzieła literackiego pod tytułem Szkarłatny Dwór bez zgody i wiedzy autora, czerpiąc z tego korzyść majątkową.
Brzdęk metalowych obręczy rozniósł się echem po całym mieszkaniu.
– Masz prawo do zachowania milczenia. Jeśli rezygnujesz z tego prawa, wszystko, co od tej pory powiesz, może zostać użyte w sądzie przeciwko tobie.
– Co tu się dzieje?! – krzyknął Luis, łapiąc policjanta za przedramię.
– Proszę zabrać rękę.
– Gdzie ją zabieracie?!
– Na przesłuchanie.
– Jakie, kurwa mać, przesłuchanie?!
– Proszę zabrać rękę albo będziemy zmuszeni pana także aresztować.
– Śmiało, srebrne bransoletki będą mi pasować do outfitu.
– Luis... – zaczął Harry, też łapiąc go za przedramię.
I tak się trzymają za przedramiona w jakimś pojebanym trójkącie, a ja nie ogarniam, co tu się wyprawia. O czym oni w ogóle mówią? Jaka kradzież? Jakie aresztowanie?
– W porządku – szepnęła Mon, wielkimi oczami patrząc na kajdanki wokół swoich rąk – Puść.
– No chyba cię pojebało, jeśli myślisz, że pozwolę im cię zabrać?!
– A ciebie pojebało, jeśli myślisz, że pozwolę im zgarnąć cię razem ze mną!
– Powtarzam, proszę zabrać rękę. To ostatnie ostrzeżenie.
Kuzynostwo patrzy na siebie w napięciu, brwi mają tak samo ściągnięte, a usta zaciśnięte. Szare oczy wpatrzone w szare oczy przekazują sobie coś, co tylko oni rozumieją. Aż w końcu Mon opuściła wzrok, szepcząc cicho tylko jedno słowo:
– Proszę.
– To się, kurwa, nie dzieje – Luis puścił policjanta bezradnie i zrobił tak chwiejny krok do tyłu, że aż Harry musiał go podeprzeć.
– Masz prawo do adwokata i jego obecności podczas przesłuchania. Jeśli nie stać cię na prawnika, przysługuje ci obrońca z urzędu.
Policjant mówi suchym, wyprawnym z emocji głosem, ale ona go nie słucha. Podniosła głowę i spojrzała na wszystkich. Luisa wgapionego w ścianę, Harry'ego z wygiętymi brwiami, zieloną na twarzy Dalię i Matthiasa z szeroko otwartymi oczami. Aż znalazła mnie.
– Plamko....
Coś we mnie drgnęło.
– Aleks, zatrzymaj to! – złapałam go za ramiona i potrząsnęłam – Przecież to jakieś szaleństwo!
– Przykro mi, Emily, ale muszę odmówić.
– Dlaczego?!
– Ponieważ to ja wniosłem oskarżenie.
Puściłam go w szoku i odskoczyłam. Uciekłam. Od Aleksa. Nawet w jednym zdaniu to do siebie nie pasuje. To on oskarżył Mon o kradzież? On? Przecież to... to...
– Podczas przesłuchania, w każdym momencie możesz skorzystać z adwokata, nie udzielając odpowiedzi na pytania i nie składając oświadczeń – rozbrzmiało za moimi plecami – Czy rozumiesz przedstawione ci prawa?
Rzuciłam się biegiem w tamtą stronę. Na drodze stoi mi kanapa, więc na nią wskoczyłam. Prześlizgnęłam się przez oparcie i popchnęłam policjanta. Zrobił krok do tyłu, a ja wcisnęłam się w powstałą przestrzeń.
YOU ARE READING
Buty do spierdalania
HumorNikt nie mówił, że dorosłość będzie prosta, ale rzeczywistość potrafi uderzyć w twarz bardziej niż ktokolwiek się spodziewał. Szczególnie, jeśli jesteś niezdarną panikarą z nosem w książkach. Emily miała ułożone życie: opiekuńczego chłopaka, wynaję...