25. Osaczona

1K 69 80
                                    

– Darli się aż ściany się trzęsły!

Podłoga uniosła się. 

– No.

– Jeszcze tylko brakowało, żeby się na siebie rzucili!

Podłoga opadła. 

– No.

– Szajbus, czy ty mnie w ogóle słuchasz?

Podłoga zatrzymała się, a dokładniej to plecy Luke'a. Okręcił szyję (spoconą od robienia pompek z dodatkowym obciążeniem w postaci siedzącej na nim siostry) i posłał mi znudzone spojrzenie. 

– Gdy wpadłaś tu, piszcząc, że prawie ci dom roznieśli, już zakładałem kastet, a ty mi teraz pierdolisz, że dwóch typa się o ciebie bije.

– Wcale się o mnie nie biją.

– Ta, jasne, niech ci będzie – oderwał ramiona od maty i zaczął się podnosić. 

Zjechałam w dół, odbiłam od jego zadka i wylądowałam na macie. Luke zaś jak gdyby nigdy nic podszedł do najbliższej maszyny do ćwiczenia barków, grzbietu albo bicepsów (nie wiem którego, bo nie znam się na wyposażeniu siłowni), zdjął ręcznik i przetarł sobie twarz, a ja, ignorując wyciskających sztangi pakersów i fit laski robiące pośladki, pogrążyłam się w myślach, a raczej ich plątaninie. 

Nie wiem, co sądzić o tym, co Nico zrobił na tarasie. Patrzyliśmy się na siebie dobrą minutę nim mnie puścił i oznajmił, że spece pewnie skończyli już sprawdzać pokoje i zaraz wejdą na dach. Miał rację, ale ostatecznie nie znaleźli żadnych więcej kamer czy mikrofonów. Zostawili za to skrzyknę pełną środków do obrony osobistej. W torebce mam gaz pieprzowy, w schowku samochodu paralizator. 

Mon dostała taki sam zestaw i już obkleiła go sztucznymi diamencikami. Pytała, czy mój też ozdobić, ale dziwnie mi mieć narzędzia do krzywdzenia ludzi bez względu na to, czy mają cyrkonie czy nie, więc odmówiłam.  

No a Nico... zachowywał się jak zawsze. Rzeczowo wyjaśnił, jak celować gazem i używać paralizatora. Nie pytałam skąd to wie. Wolałam nie wiedzieć po tym, jak zapytał, czy to nam wystarczy, czy ma nam załatwić jeszcze broń. Chyba dostrzegł przerażenie w moich oczach i sam sobie odpowiedział. Przy grupie facetów wyglądających jak byli komandosi, nie było okazji do rozmowy i skończyło się na tym, że wyszedł i nie miałam szansy, aby wybadać teren. 

Wstałam z maty i podeszłam do długiego, czerwono-niebieskiego worka wiszącego na łańcuchu, który upatrzył sobie Luke. Gdy rzucił mi parę rękawic bokserskich, przewróciłam oczami. 

– Ręka w gipsie, mówi ci to coś? Właśnie tak skończyłam, gdy ostatnim razem chciałeś mnie nauczyć walczyć. 

– Nie będziesz walczyć, tylko się bronić – ustawił się za workiem i złapał go po obu stronach – I tym razem ci nie odpuszczę, za dużo zjebów się przy tobie kręci. 

– Luke... 

– Wal – wycedził surowo. 

Westchnęłam. Nie ma sensu się kłócić. Gdy dowiedział się o kamerze i zdjęciach z ukrycia, rozjebał o ścianę dwa stołki barowe. Flavio musiał go przytrzymywać przez dwadzieścia minut, gdy rzucał się jak wściekłe zwierzę, chcąc przetrzepać całe miasto w poszukiwaniu "pierdolonego pedofila", jak sam nazwał winnego. Był w takim szale, że nie miałam odwagi powiedzieć, że jestem dorosła, więc to nie pedofilia. Dla starszego brata, który pamięta mnie chodzącą w pampersie i dwóch kiteczkach to żadna różnica. 

Potem kolejne półgodziny odwodziłam go od pomysłu grożenia Nico, "że ma mnie pilnować albo mu nogi z dupy powyrywa". Było... cóż... ciężko, jak to z Szajbusem.

Buty do spierdalaniaWhere stories live. Discover now