18. Tartaros

684 70 26
                                    


Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją

Luzik, i tak zbyt wielkich nadziei co do tego wieczoru nie mam, ale miło, że nad wejściem wisi ostrzeżenie. I to nad jakim wejściem! Dwuczęściowej bramy strzegą posągi cerberów o czerwonych ślepiach, a sam budynek podbija chmury, zgodnie z dantejską wizją, w dziewięciu piętrach. Wygląda jak ciemnofioletowa tuba, skrywająca degradację społeczeństwa za przyciemnionymi szybami.

Przekroczyliśmy bramy do krainy zmarłych odwaleni jak kurwy w święto dziękczynienia i od razu powitała nas Śmierć. Postać w czarnej, postrzępionej szacie z kapturem zasłaniającym twarz wysunęła kościstą, białą dłoń. Wręczyłam Charonowi wejściówki, zaprzedając wszystkie lata życia mojego i moich przyjaciół za jeden wieczór w prestiżowym klubie rozrywkowym. 

Każdy kapłan, który odważyłby się tu przyjść szybko zostałby wystawiony na test wiary. Do piekła nie ma bowiem kolejki. Aż sama się zdziwiłam, bo przecież nawet w najmniejszej pipidówie jest dwóch grzeszników na metr kwadratowy, a w Tartarosie nie ma nawet pracowników. Jedynie kwadratowy tunel z biegnącymi po ścianach zniczami świecącymi bladym fioletem. 

– No więc, moi drodzy rozpustnicy, pora na przysięgę – oznajmił Luis, od którego nie mogę oderwać wzroku odkąd spotkaliśmy się przed wejściem, a to dlatego, że pierwszy raz widzę go w czerni. 

Był to kolor wskazany na bilecie, więc wszyscy się w nią przyodzialiśmy i w końcu pojęłam potęgę koloru, w którym lubują się bracia Blair. Nawet my wyglądamy w nim drogo, seksownie i niebezpiecznie. 

Gołąbeczki w czarnych koszulach i spodniach z jedynym białym akcentem (u Harry'ego muszką, u Luisa kapeluszem) przypominają synów karteli narkotykowych, zaś światło bijące z przyściennych zniczy dodaje włosom Mon neonowego poblasku, a krótki kombinezon sprawi zapewne, że niejeden będzie dziś próbował zaciągnąć ją do łóżka nim odkryje, że jej nie da się zaliczyć. 

To ona zalicza, a potem wychodzi. Zdarzało się nawet, że ktoś potem zagadywał ją na ulicy, a ona nie miała pojęcia, kim jest ten człek i o czym do niej mówi. Nie robi tego, aby kogoś upokorzyć, ona po prostu żyje w przyspieszeniu. Co chwilę robi coś innego i myśli o milionie rzeczy naraz, więc na innych ludzi brakuje jej zasobów uwagi. Jeśli jednak kogoś polubi, zna tę osobę lepiej niż ona siebie. Między innymi dlatego wierzę bardziej jej osądom niż swoim. 

Zebraliśmy się w kółeczko, układając pośrodku dłonie jedna na drugiej i zaczęliśmy zgodnie recytować: 

– Lojalnie przysięgam, że zachowam w sekrecie wszystko, co wydarzy się tej nocy. Nie wypomnę ani nie skomentuję poalkoholowego zachowania tutaj zebranych. Każde z upokorzeń, odpałów i tajemnic zabiorę ze sobą do grobu. Tak mi dopomoż tequilo. Amen. 

Główna sala w Tartarosie jest czarna, ale nie ciemna. Z sufitu zwisają cienkie rurki świecące takim samym trupim fioletem, co w tunelu. Mają różne długości i są ucięte pod skosem, przez co wyglądają jakby miały spaść i przebić na wylot tych, którzy spróbują uciec. 

Po prawej jest dziesięć torów do gry w kręgle, które toną w czerni i nie byłoby ich widać, gdyby nie podświetlone rynny po bokach. Kule oraz pionki są przeźroczyste. Przed nimi stoją stoły do bilardu i flipcharty. Po przeciwnej stronie klubu znajduje się parkiet taneczny, ponad którym wnosi się stanowisko DJ. Przy gigantycznych głośnikach płoną pochodnie, a sam muzyk ma na twarzy maskę kozła. 

Grzeszników nie jest zbyt wielu, bo wejściówki mają ograniczoną pulę, a poza tym jest jeszcze wcześnie. Wszyscy jednak wyglądają albo jakby urwali się z Facetów z czerni albo Niezgodnej. Zależy od poziomu seksapilu i testosteronu. 

Buty do spierdalaniaWhere stories live. Discover now