17. Komedio-dramat

716 64 35
                                    


Najgorszym dźwiękiem na świecie jest tykanie zegara. 

– Wszystko gotowe. Ochrona właśnie wpuszcza ludzi do środka.

– Jak wielu przyszło? – spytał Nico Jeremiego.

– Dwustu szesnastu.

Tik-tak. Wdech. Tik-tak. Wydech. Tik-tak. Wdech. 

– Czyli zleciały się wszystkie hieny z regionu.

– To tylko dowodzi, że twoje nazwisko wciąż jest chodliwe.

– Jakże się cieszę – przewrócił oczami, strzepując pyłek ze swojego granatowego garnituru, z którym mój bordowy tworzy silny kontrast. 

W zamian za pomoc w sprawie matrony gołąbeczki wystylizowały mnie na dzisiejszą konferencję prasową. Spodnie z wysokim stanem są boskie, podobnie jak dopasowana marynarka, ale czarny top z koronki wygląda jak coś co zakłada się pod bluzkę, a nie coś, co jest bluzką.

A może tylko mi się tak wydaje, bo rano dostałam miesiączki, więc czuję się jak powolny i tłusty manat? Gdybym nie była tak potwornie zestresowana wystąpieniem publicznym, stresowałabym się jeszcze tym, jak wyglądam. 

– Z pazurem. 

– Co? – obróciłam twarz do Nico. 

– Pytałaś jak wyglądasz. 

Powiedziałam to na głos? 

– Więc może być? Podoba ci się? Nie jest dziwnie? 

Jeszcze kilka miesięcy temu pomyślałabym, że jest całkiem zrelaksowany, ale trochę już go znam, więc dostrzegam znaki świadczące o tym, że wcale tak nie jest. Szybszy ruch krytyki, napięte ramiona i szczęka. A przynajmniej to ostatnie takie było nim nie pojawił się lekki uśmieszek. 

– A chcesz, żeby mi się podobało? 

– Zapomnij, że pytałam – machnęłam ręką. 

– Zostało sześć minut – poinformował Jeremi i ustawiliśmy się przed dwuczęściowymi drzwiami do sali konferencyjnej. 

– Naprawdę się nie przejmuj, bo wyglądasz na odważną i pewną siebie. Jest doskonale. 

– Ktoś tu miał nie dawać komplementów – wytknęłam. 

– Ktoś tu miał nie nosić wysokich obcasów. 

– Minuta! – Jeremi klepnął nas jednocześnie w ramię, po czym dodał – Powodzenia. Nie dajcie się zjeść.

Dobrze powiedziane, bo czekamy przed największą salą konferencyjną Kuźni Literackiej jak świnie czekające przed rzeźnią. Różni nas od nich tylko to, że nie mamy przywileju nieświadomości czekającego nas świniobicia. 

– Co za piękny dzień na krycie brudów, nieprawdaż?

Antoni Stelman przebił dziś wszystkie poziomy swojej ekscentryczności. Pojawił się bowiem w łososiowym garniturze w czarne piki i krawacie w czerwone karo. Na skarpetkach ma symbole kier, a w dłoni trzyma laskę zakończoną treflem. Jeśli istniała jeszcze jakaś szansa, że nie pojawimy się w czołówce wszystkich mediów, właśnie ją straciliśmy. 

– Miało cię nie być – zauważył Nico, któremu nawet powieka nie drgnęła na ten dziwaczny strój, podczas gdy ja zbieram szczękę z podłogi.

– W ostatniej chwili stwierdziłem, że jednak wolę osobiście przedstawić wyniki pracy naszej komisji. 

Nico zmrużył oczy, po czym przeniósł wzrok na mnie, więc, żeby się nie skapnął, że maczałam w tym palce, ja przeniosłam swój na ścianę.

Buty do spierdalaniaWhere stories live. Discover now