- Carl co ty robisz, popierdoliło cię?! - krzyknął Rick gwałtownie odpychając syna od Tyreese'a. Czarnoskóry chwycił się za ranę. Nie była głęboka, wyglądała jak mocne zadrapanie. Carl upadł na ziemię, powłóczył się pod ścianę, a łzy skapywały z jego policzek. Aileen usłyszała wrzaski. Wstała i posnuła się do futryny. Spuchniętymi oczami spojrzała na grupę. Byli przerażeni i wystraszeni. Można to było wyczytać z ich wyrazów twarzy.
- Co się z tobą stało, synu?! Gdzie się podział ten chłopak, który nawet muchy by krzywdy nie zrobił?! Członkowi grupy?! - wrzeszczał właściciel colt'a python'a.
- Wszystko w porządku, nie krzycz na niego - powiedział Tyreese - odejdę - przenieśli ślepia na czarnoskórego mężczyznę - tak będzie lepiej, nie mógłbym patrzeć każdego dnia w oczy ludziom, którym odebrałem członka rodziny - przestał ściskać ranę, stali w osłupieniu - gdy tylko stado nad bunkrem się przerzedzi, odejdę.
Nikt nie pisnął ani słowa. Tylko Rick oraz Carl mogli zdecydować o dalszej egzystencji Tyreese'a w grupie. Spojrzał na syna, lecz ten tylko patrzył w podłogę roniąc łzy. Pokiwał głową. Podszedł do czarnoskórego i poklepał go po nienaruszonym ramieniu. Spotkali się wzrokiem.
- Zabierz wszystko, co jest ci niezbędne - odparł.
- Nie... nie... proszę... Rick... nie pozwól mu odejść - odrzekła Sasha - on wcale nie miał...
- Wiem, wiem Sasho - przerwał jej. Opuściła głowę.
- W takim razie ja również odchodzę.
- Sasho, nie, zostań. To moja wina, nie możesz płacić za moje błędy. Masz tu wszystko, jedzenie, legowisko, prysznic. Żyj chociaż w umiarkowanym spokoju - Tyreese starał się ją przekonać, lecz ona podjęła decyzję.
- Nie będę miała brata, a to znaczy, że nie będę miała nic - odparła - wyruszamy, gdy tylko szwendacze odejdą.
- Nie, nie... - powiedziała do siebie po cichu Aileen, jednakże wystarczająco głośno, by wszyscy mogli ją usłyszeć. Sasha podeszła do niej i mocno ją przytuliła - Sasha, nie odchodź, proszę... - łkała.
- Pewnego dnia skopiesz im wszystkim tyłki, zobaczysz - szepnęła jej do ucha.
- Ale... ale ja jestem tchórzem...
- Nawet Batman bał się z początku ciemności - odparła.
- Batman? - zapytała zaskoczona.
- Lubiłam go, okej? - powiedziała uśmiechając się, po jej policzku spłynęła łza - Dasz sobie radę - pocałowała ją w czoło. Wypuściła ją z objęć, podeszła do Tyreese'a i razem udali się do kuchni po jakieś racje żywnościowe. Aileen zaczęła szybko oddychać przez usta, oczy produkowały morze łez. Grupa to zauważyła. Do dziewczyny podbiegł kusznik.
- Hej, Aileen wszystko w porządku? - chwycił ją za dłonie - Aileen! Aileen uspokój się! - próbował do niej przemówić. Uniosła głowę, spojrzała na niego, nie zwalniała tempa oddechu. Widziała mgłę przed oczami.
- Cholera... - szepnął, opadła na niego bezwładnie.
Otworzyła oczy. Ujrzała nad sobą biały sufit i wyczuła zimno bocznej ściany. Spostrzegła, że ktoś trzyma ją za lewą rękę. Przewróciła głowę na tenże bok. Ujrzała przed sobą Maggie, która jedną dłonią trzymała jej śródręcze, a drugą zasłaniała oczy. Ścisnęła swą kończynę górną. Maggie uniosła głowę.
- Aileen! Jejku jak dobrze, że się przebudziłaś!
- Co się...
- Zemdlałaś. Zapowietrzyłaś się.
- Naprawdę? Nigdy wcześniej mi się tonie zdarzyło.
- Za dużo złych wiadomości, tak sądzę.
- Czy Sasha i Tyreese...?
- Wyszli około 15 minut temu.
- Jak długo...?
- Około pół godziny byłaś nieprzytomna.
- Aż tak długo? Łał...
- Stwierdzili, że będzie lepiej, gdy odejdą, kiedy nie będziesz widzieć ich odmarszu.
Skierowała swój wzrok z powrotem na sufit.
"Sasha, Tyreese, będę tęsknić"
- Maggie, co z nią? - powiedział, lecz dojrzał jej otwarte ślepia - Obudziłaś się! - uśmiechnął się szeroko. Na jego widok wyprostowała się gwałtownie, przez co trochę zakręciło jej się w głowie.
- Pójdę sprawdzić, co z Carlem. Chłopak nie potrafi pogodzić się z... - urwała - Pójdę sprawdzić - wyszła z sypialni. Daryl usiadł na stołku, na którym chwilę temu spoczywała brunetka.
- Napędziłaś mi stracha tym swoim omdleniem.
- Już jest okej, nigdy nie przydarzyło mi się coś takiego.
- Zbyt duży stres związany z malutką, a potem odejściem ważnych dla ciebie osób - spojrzał jej w oczy, zarumieniła się.
- Tak, to na pewno to - nie zrywała kontaktu wzrokowego - ty też jesteś dla mnie ważny - powiedziała, chciała podkreślić jej stosunek do niego.
- Ou - ścisnął usta w cienką kreskę - też byś zemdlała po moim odejściu?
- Zeszłabym na zawał - powiedziała i złożyła pocałunek na jego wargach.
Di ent!📖
Bye bye, Sasha and Tyreese! We will miss you!😪
Pozdrawiam!🙌
YOU ARE READING
Koliber | TWD✔
Fanfiction❝- Skubana. Jestem pewien, że skądś ją znam. - To znaczy skąd? - Nie wiem Rick. Nigdy jej przedtem nie widziałem na oczy.❞ Kiedy drogi się krzyżują, można spotkać wielu interesujących ludzi. Nawet takich, którzy wydają się nam znajomi, choć nimi nie...