~14~

1.6K 135 27
                                    

Oderwali się od siebie. Aileen poczuła wyrzuty sumienia związane z faktem, że oddaje się przyjemnościom, podczas gdy Carl i Rick przeżywają wewnętrzne katusze. Gwałtownie się wyprostowała i wstała. Podeszła do drzwi.

- Koliberku, gdzie ty idziesz? - zapytał. Odwróciła się do niego bokiem.

- Muszę porozmawiać z Carlem i Rickiem.

- Teraz?

- Tak, teraz - podkreśliła.

- A co to da? - wzruszył ramionami - Oboje są w rozsypce, łatwo się nie pozbierają.

- Więc ja postaram się pomóc - chwyciła klamkę - a, no właśnie - ponownie odwróciła głowę i spojrzała na niego - mógłbyś nauczyć mnie strzelać? - spytała cicho, jej twarz przybrała zmartwioną minę. Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała nabyć tę umiejętność.

- Tak, oczywiście - odparł niemal natychmiast. Lekko uniosła lewy kącik ust i wyszła z pomieszczenia.

Usłyszała odgłosy rozmowy z pokoju kuchennego, udała się do niego. Przekroczyła próg, dyskusja ucichła. Spojrzeli na nią. Usiadła na jednym z krzeseł.

- Widzę, że wtranżoliłam się na radosną pogawędkę - powiedziała z niekrytym smutkiem. Maggie spojrzała na Glenna znacząco, a on na Beth.

- O co chodzi? - zapytała podejrzliwie Aileen.

- Carl zamknął się w pokoju na bibeloty, odkąd Tyreese odszedł wraz z Sashą. Nie chce nikogo do siebie dopuścić, ojca odtrąca. Może... - Maggie spojrzała na blonwłosą, a ta pokiwała głową twierdząco - ...ty byś spróbowała? - spytała drżącym głosem. Aileen uniosła brwi.

- Tak, właściwie to miałam plan, aby z nimi porozmawiać.

- A jak ty się czujesz? No w końcu wiesz... - zaczął Glenn.

- Nie mogę uwierzyć w to, że zabiłam dziewczynkę - odparła na jednym wydechu.

- Nie zabiłaś jej, skróciłaś jej... - Aileen uniosła prawą dłoń.

- Stop, tak wiem, cierpienia - dokończyła, ścisnęła nasadę nosa powstrzymując łzy - po prostu tam pójdę - odrzekła i wyszła z kuchni lekko trzaskając drzwiami.




Zapukała trzy razy.

Puk, puk, puk.

- Carl?

Ponownie zapukała.

Puk, puk, puk.

- Czego tam?! - rozpoznała jego zirytowany głos.

- To ja, Aileen, mogę wejść? - powiedziała spokojnie. Nastąpiła długotrwała cisza. Nasłuchiwała. Do jej uszu dobiegły szelesty.

"To na nic" - pomyślała i chciała odejść, aby poszukać Ricka.

- Wejdź - usłyszała. Uchyliła klamkę i powoli wślizgnęła się do pokoju.

Carl stał do niej tyłem, czapkę miał położoną na blacie obok jego lewej ręki, a w prawej trzymał jakiś przedmiot, lecz dziewczyna nie mogła dojrzeć, co to było.

- Nie chciałem skrzywdzić Tyreese'a - zaczął - to po prostu... to był impuls. Nagła nienawiść. Ja tylko... ja chciałem, by Judith rosła na moich i mojego taty oczach. By była silną dziewczynką. Nauczyłbym ją strzelać, jak się uchronić przed szwendaczami, pokazałbym jej cały mechanizm ich zachowania. Byłaby moją małą siostrzyczką, a ja starszym bratem. Starszy brat Carl i jego mała siostrzyczka Judith, a także ich tatuś Rick. Chociaż w sumie... - westchnął - kto ich tam wie, czyją córką była. Shane... Shane to był naprawdę spoko koleś, pokazał mi wiele interesujących zajęć, zajął się mną i mamą kiedy ludzie postradali zmysły, lecz niestety i on sam zatracił się w swoim świecie - Aileen wywnioskowała, iż Shane musiał być kochankiem mamy Carla, lecz wolała o to nie pytać - szkoda, że już go z nami nie ma, a zresztą, i tak go nie znałaś - Aileen podeszła bliżej - No spójrz tylko! - odwrócił się gwałtownie lekko ją popychając, ściskał w prawej dłoni zakrwawioną koszulkę Judith - To jest jej krew! Mojej małej, malutkiej siostrzyczki! Dlaczego, wytłumacz mi dlaczego musiał ją spotkać taki los?! - dziewczyna spojrzała mu prosto w oczy, chciała, aby się uspokoił. Odwrócił twarz i położył zakrwawioną koszulkę na jednej z półek. - Już ją pogrzebaliśmy, pod drzewem oznaczonym czerwonym kordonkiem - złapała się za końcówkę warkocza, spostrzegła, że to musiał być pomysł Daryla - Powiedz mi - oparł się o blat obydwoma rękami - czy to ty skróciłaś jej męki, tak, jak cię prosiłem, czy ktoś cię w tym wyręczył? - Aileen westchnęła.

Koliber | TWD✔Where stories live. Discover now