~23~

1.1K 109 59
                                    

  Aileen skierowała wzrok na kobietę. Brenda co chwilę zmieniała cel. George cały czas miał skierowany karabin na kusznika. Jej serce biło jak oszalałe. Pomimo ogromnego bólu, który sprawiał jej od dłuższego już czasu, kochała go całym swoim sercem. 

Przekręciła głowę i spojrzała w oczy Rickowi, po czym szybko zerknęła na colt'a python'a, którego miał włożonego do kabury. Zrobiła tak jeszcze kilka razy. 

Oczy, colt, oczy, colt.

Zrozumiał.

- Odpowiedni moment - odrzekła niemo, nie wydając z siebie żadnego dźwięku, mocno podkreślając ustami każdą literę. Kiwnął głową niezauważalnie. Zaczął milimetr po milimetrze opuszczać swoje ręce.

Glenn coś krzyknął, jednak do Aileen nie dotarły te słowa. 

Skupiła swój wzrok na prawej dłoni starszego mężczyzny. 

Każda kość była widoczna. 

Śródręcze było wyraźnie naprężone.  

"On go zabije! Muszę coś zrobić!"  

To był impuls.

Aileen opuściła ręce i ugięła nogi w kolanach.

Odbiła się od ziemi, niczym skoczek, który walczy o jak najdłuższą odległość od belki startowej.

Gdyby jej palce u stóp były widoczne, ludzie mogliby pomyśleć, że stara się naśladować balerinę.

Chwila lotu zdawała jej się dłużyć w nieskończoność.

W końcu jej podeszwa dotknęła ziemi, następnie stopa utrzymała ciężar młodej dziewczyny. Poczuła lekki ból brzucha, na skoki raczej nie powinna się porywać kobieta w odmiennym stanie.

- Nieeee! - krzyknęła, jej szyja się naprężyła, w przerażeniu wszyscy spuścili ręce i zasłonili usta.

Rick sięgnął do kabury.

Bum, bum, bum, bum, bum.

W lesie rozległ się odgłos krótkiej serii wystrzałów.

Lider grupy pochwycił w dłoń rewolwer.

Wystrzelił.

Łup, łup.

Dwa naboje przeszyły czaszkę wpierw Brendy, potem George'a.

Rick otępiale upuścił rewolwer i odtworzył w głowie scenę, której przed chwilą był świadkiem.

Pięć naboi, niemalże w równym rządku, przypominając pas Oriona z dodanymi dwoma gwiazdami, przedziurawiło klatkę piersiową Aileen.

Jej barki wyginały się to w jedną, to w drugą stronę. Gwałtownie, nagle.

Oczy rozwarły jej się na granicę możliwości. Upadła tuż pod nogi kusznika. Wargi zaczęły mu drżeć, inni nie wierzyli w to, co się stało.

- Nie... - powiedział cicho - Nie, nie, nie! - upadł na kolana i ułożył na nich głowę dziewczyny - Aileen, proszę, nie odchodź, proszę! - z jego oczu popłynęły łzy - Aileen, powiedz coś, błagam nie zostawiaj mnie!

- Cóż za ironia losu, Darylu Dixonie - otworzyła oczy do połowy, odrzekła zachrypiałym głosem.

- Proszę, nie umieraj, proszę... - łzy ściekały z jego policzków na jej zakrwawioną koszulę. Dotknął lewą dłonią jedną z jej ran. Jęknęła.

Grupa otoczyła ich w okręgu.

"Przepraszam, Aileen" - pomyślała Beth odwracając twarz.

"Byłaś dobrym człowiekiem" - Glenn kopnął pobliski kamień i ścisnął nasadę nosa powstrzymując łzy.

Koliber | TWD✔Where stories live. Discover now