~•~•~•~
Brenda oraz George wsiedli do samochodu.
- Jesteście pewni, że mam z wami nie jechać? Równie dobrze mógłbym zabrać was do mojego obozu i pojechalibyśmy z większą ilością ludzi - położył dłonie na wpół otwartym oknie samochodowym.
- Neganie, nie chcemy ciebie w to pakować, zrobimy to sami. Dałeś nam do dyspozycji samochód i broń, to wystarczy - spojrzała w oczy swojemu siostrzeńcowi. Westchnął.
- Dobrze w takim razie, ale nie zapomnijcie o skontaktowaniu się ze mną przez odbiornik radiowy, gdy tylko dotrzecie do schronu. Pamiętam, jak na parapetówce stulecia przypadkiem zrzuciliśmy taki odbiornik i musieliście kupować nowy... - ściszył głos na ostatnim epitecie. Małżeństwo wymieniło spojrzenia. Zaśmiali się.
- Daję wam dwie doby. Jeśli do 48 godzin nie otrzymam żadnego sygnału, przyjadę do schronu.
- Nie będzie takiej potrzeby, słońce - odparła z uśmiechem Brenda.
- Kanał 108 FM - uśmiechnął się, a George odpalił samochód. Zniknęli gdzieś pomiędzy drzewami, mężczyzna w czarnej ramonesce pokiwał im na odchodne.
Odwrócił się do swoich ludzi, gdy tylko wujostwo zniknęło mu z oczu. Jego wyraz twarzy gwałtownie się zmienił.
- I na co się gapicie?! Do samochodów, ale już! - wykrzyczał - Nie myślcie, że zasłużyliście na herbatkę! - pospiesznie udali się do wozów, machnął Lucille przed sobą - Najchętniej to bym was wszystkich potraktował moją ukochaną - zatrzasnął drzwi dwuśladowca. Auto ruszyło. Spojrzał przez tylne okno. Dojrzał ludzi, którym odebrał środek transportu. Zaczął się donośnie śmiać.
- Spójrzcie, jak psy za mięsem - wybuchnął szyderczym rechotem.
Nastał kolejny dzień obserwacji.
- Jakiś Koreańczyk, kusznik imieniem Daryl, blondynka, hmm... chyba Beth ma na imię, Rick, czyli prawdopodobny lider grupy, brunetka o włosach do brody, samurajka, eee... Michaline? Nie nie, inaczej jej było... Dobra nieważne, o patrz, jacyś nowi wyszli... dziewczyna w koszuli w kratę i dżinsowej kurtce, chłopak w kowbojskim kapeluszu... - wyliczał po cichu kryjąc się za krzewami.
- Zdaje mi się, że to już wszyscy - odrzekła Brenda zakładając rudy kosmyk włosów za ucho - To jak, teraz?
- Poczekajmy, aż wszyscy wrócą do schronu - odrzekł George -zafundujemy im emocjonalny rollercoaster.
~•~•~•~
Carl chwycił ją za przedramiona, by uspokoić dygotanie.
- A-Aileen, nie możesz się denerwować w tym stanie...
- Błyskotliwe spostrzeżenie, Carl - odpowiedziała ze smutkiem w głosie - jak on mógł mógł pomyśleć, że ty... że my... - przystawiła dłoń do czoła, nie uroniła ani jednej łzy.
Usłyszeli warczenie dobiegające zza drzew. Dojrzał trzech idących w ich stronę trupów. Dziewczyna wyciągnęła z kabury sztylet i wbiła ją w czaszkę najbliższego trupa. Carl podszedł do niej i unieszkodliwił dwa pozostałe.
- Przełamałaś się, nareszcie - powiedział i wystawił dłoń, by przybić jej piątkę. Zawahała się, lecz po chwili zbiła z nim dłonie lekko się uśmiechając. Nastała chwilowa cisza.
- Chcesz powiedzieć reszcie? - zapytał prosto z mostu. Westchnęła.
- Muszę - odparła - Maggie mi to uświadomiła - obróciła głowę w prawo.
YOU ARE READING
Koliber | TWD✔
Fanfiction❝- Skubana. Jestem pewien, że skądś ją znam. - To znaczy skąd? - Nie wiem Rick. Nigdy jej przedtem nie widziałem na oczy.❞ Kiedy drogi się krzyżują, można spotkać wielu interesujących ludzi. Nawet takich, którzy wydają się nam znajomi, choć nimi nie...