~20~

1.1K 111 41
                                    

~•~•~•~

Minęły trzy miesiące,  a Ian nadal był przygwożdżony do łóżka. Wprawdzie przez pewien okres czasu czuł się już w miarę dobrze, rozmawiał z Brendą i George'em, jednakże zakażenie wykańczało młodego chłopaka.

- Pó... późnie... później tę... tędy... i... i... t... tu... - resztkami sił kreślił linie na mapie - tą... tą dro... drogą... doj... dojdzie... dojdziecie... d... do... schro... schronu...

Brenda z bólem patrzyła na chłopaka. Spojrzała w oczy swojego męża. Złapał za rękę Iana. Wiedział.

- Odejdź w spokoju, chłopcze - odparł, a śmierć zebrała swoje żniwo. Brenda ścisnęła nasadę nosa. George wstał z miejsca i przebił chłopakowi czaszkę śrubokrętem. Kobiecie spłynęła łza po policzku. Natychmiastowo przechyliła głowę do tyłu, by nie uronić większej ilości przezroczystych kropel. 

Usłyszeli głośny trzask drzwi wejściowych. Spojrzeli na siebie. Przyłożył palec wskazujący do ust symbolizując ciszę. 

- Czy ktokolwiek znajduje się w tym budynku? - rozległ się głos pewnego siebie mężczyzny - Niech lepiej się pokaże, inaczej może skończyć w piekle jeszcze dzisiaj - słyszeli jego się głośny śmiech.

Starszy pan złapał za karabin, a kobieta pochwyciła śrubokręt. Stawiał kroki na schodach.

- Bawimy się w chowanego? Super! - skrzypienie było coraz bliższe pomieszczenia, w którym znajdowało się małżeństwo - A więc... - zobaczyli, jak klamka wędruje w dół - szukam! - drzwi gwałtownie się otwarły, George uniósł karabin gotowy do strzału.

- Mam broń i nie zawaham się jej użyć skurwielu! - krzyknął. Mężczyzna wszedł do pomieszczenia, a wraz z nim kilku innych. Rozpoznał ich. Oni też.

- Ne-Negan? - zająknęła się Brenda.

- Ciocia Brenda? Wujek George? - jego głos złagodniał. Kobieta upuściła śrubokręt i opatuliła rękami intruza. Promieniała z radości.

- Dobrze cię widzieć! Nieźle sobie radzisz, wystraszyłeś nas na śmierć! - odrzekła. George uśmiechnął się i pokręcił głową.

- O matko - dostrzegł nieżywe ciało chłopaka, ciotka wypuściła go z objęć, dał znać swoim ludziom, by opuścili budynek -  Kiedy? - zwrócił się do wujka.

- Kilka chwil temu.

- To przykre. Ian, to był dobry chłopak, lubiłem bawić się z nim samochodami - uniósł lewy kącik ust - No cóż, spoczywaj w pokoju, Ian - powiedział, zmarszczył brwi, postanowił zmienić temat - niezłą macie hacjendę! - zaczął krążyć po pomieszczeniu, ułożył kij bejsbolowy obwiązany drutem kolczastym na ramieniu.

- Taak - przeciągnęła - zatrzymaliśmy się tutaj, szukaliśmy naszego schronu.

- Tego wybudowanego na wypadek jakiejś apokalipsy? - zapytał ironicznie.

- Wiesz, stwierdziliśmy, że być może się nada - zaśmiali się - Ian i Logan byli u nas w apartamencie w momencie, gdy to wszystko się zaczęło. Odwiedzali nas. Daliśmy sobie za cel dotarcie do schronu. Nie mieliśmy niestety żadnej mapy, kierowaliśmy się stronami świata. Wylądowaliśmy w tym domku, a chłopcy stwierdzili, że pójdą go poszukać - uśmiechnęła się - pamiętasz, jak zrobiliśmy oficjalne otwarcie i parapetówkę?

- Trudno byłoby zapomnieć, klimat był świetny, ciociu - odpowiedział. George postanowił dokończyć historię Brendy.

- Więc poszli, lecz - zawiesił głos - wrócił tylko Ian, w dodatku z ugryzieniem - Negan wciągnął powietrze przez zęby.

Koliber | TWD✔Where stories live. Discover now