~21~

1.1K 113 70
                                    

Wyszła na korytarz. Zimne powietrze uderzyło w jej twarz. Wiedziała, co musi zrobić.

Zajrzała do sypialni. Nad jednym z łóżek stała Michonne i składała świeżo wysuszone ubrania. Dredy zasłaniały jej twarz. Aileen naciągnęła w dół koszulę w kratę.

- Cześć, Michonne - odparła. Czarnoskóra odwróciła głowę w jej stronę i zarzuciła dredy do tyłu. Uniosła prawy kącik ust.

- Nareszcie stamtąd wyszłaś, już prawie zapomniałam, jak wyglądasz - mrugnęła do niej lewym okiem - potrzebujesz czegoś?

- Nie, chodź właściwie to szukam Carla - powiedziała.

- Dosłownie chwilę temu wyszedł, składał ze mną ciuchy, ale jakoś tak kiepsko mu to szło, wydawał się być zamyślony, mówił, że musi ci coś pokazać - przewróciła oczami i uśmiechnęła się. Odwzajemniła uśmiech i zamknęła drzwi wychodząc.

- Tu jesteś! - usłyszała głos chłopaka w kowbojskim kapeluszu, popatrzyła na wprost, wyszedł z kuchni - Musisz wyjść ze mną na górę i to koniecznie.

- Ale.. Ale dlaczego?

- Zobaczysz na powierzchni - zdawał się być przejęty.

- Carl, ja ci muszę coś oznajmić...

- Najpierw pokażę ci to, co mam do pokazania - powiedział i pociągnął ją za sobą. Kiwnął głową dając znać, by pierwsza weszła na drabinę. Zawahała się przez chwilę. Wiedziała, że nie może pójść pierwsza, ale jednocześnie nie mogła się sprzeciwić, by nie wzbudzać podejrzeń.

Położyła stopę na pierwszym szczeblu.

- Dawno nie byłam na górze - odrzekła i zaczęła się wspinać. Strużka potu spłynęła po jej czole.

Spojrzała w górę. Właz był zamknięty. Zimny prąd przeszedł po jej ciele.

"W tym stanie nie dam rady go otworzyć."

- No dalej Aileen, popchnij go, nie jest całkowicie zamknięty - ponaglił ją Carl.

"Nie mogę" - ani drgnęła.

- Coś nie tak?

- Nie nie, sorki, zamyśliłam się - odpowiedziała i przyparła swą dłoń do metalowej pokrywy. Z całej siły popchnęła ją do góry. Podniosła się o zaledwie kilka centymetrów.

"No dalej, mocniej Aileen, mocniej!"

Właz pokonał kolejne centymetry, ale nie chciał się całkowicie otworzyć. Nie dawała rady mocniej pchać.

"Mocniej!" - krzyknęła w myślach, a pokrywa stanęła otworem.







- Gdzie mnie prowadzisz? - zapytała, las w tym miejscu był bardzo gęsty.

- Stwierdziłem, że nareszcie jesteś gotowa, byś o czymś wiedziała - szedł pewnie pomiędzy konarami, a ona patrzyła uważnie na każde miejsce, w którym chciała postawić krok.

- Trochę to daleko od schronu nie uważasz? - nie odpowiedział jej. Zatrzymał się, wparowała wprost na jego plecy.

- To tutaj - powiedział, kazał jej podejść bliżej - tam - wskazał palcem.

- Ładnie wyglądasz z tą stokrotką przy uchu.

- To ty ją upatrzyłeś wśród wielu trawsk i błota.

- Nic wielkiego, wystarczy otworzyć oczy - blondynka zachichotała - a tak w ogóle to... dzięki, za wszystko - opuścił głowę, spojrzał na swoje odbicie w niewielkim jeziorku.

Koliber | TWD✔Where stories live. Discover now