~18~

1.2K 115 123
                                    

Świt nastał szybciej, niż Aileen zdążyła mrugnąć oczyma. Maggie szturchnęła ją na pobudkę, była zmartwiona.

- Cześć, koliberku - odparła lekko się uśmiechając.

- Hej, Maggie - odpowiedziała jej unosząc lewy kącik ust. Po chwili go opuściła. Przypomniała sobie o dzisiejszej eskapadzie. Zauważyła to.

- Aileen, proszę powiedz mi - błagalny wyraz twarzy wstąpił na jej oblicze - dlaczego wybieracie się do Spartanburga? Nie ukrywam, iż mam wątpliwości, aby była to wyprawa po zapasy lub broń - odparła Maggie i założyła dziewczynie rozpuszczone pasemko za ucho. Aileen spuściła wzrok.

- Dzisiaj wszystko się okaże, przynajmniej on tak twierdzi - odparła gapiąc się na podłogę.

- Co się okaże? - powtórzyła. Cekinowa nie odpowiedziała.

- Sama do końca nie wiem Maggie - odrzekła, jej ślepia się zaszkliły. Wstała z łóżka, założyła dżinsową kurtkę.

- Dziwne, nie pamiętam, żebym kładła się spać - zastanowiła się.

- Glenn chciał wczoraj wziąć prysznic i zorientował się, że jedna z kabin jest zasłonięta - odparła bez zająknięcia, Aileen spojrzała na brunetkę znacząco.

- Czy... Czy ja byłam...?

- Nie, nie byłaś. Musiałaś się ubrać, wrócić do kabiny i zasnąć na mokrych kafelkach - uśmiechnęła się, dziewczyna opuściła głowę - płakałaś - stwierdziła, a Aileen nie sprzeciwiła się jej słowom.

- Aileen! Idziemy! - usłyszały głos Daryla. Spojrzała w stronę drzwi.

- Będzie dobrze, cokolwiek się stanie i po cokolwiek tam idziecie - Maggie przytuliła ją do siebie.

- Pragnę, by tak było - odrzekła dziewczyna, po czym spojrzała jej w oczy i ruszyła w stronę drabiny.

- Niech ona tu wróci w całości. 

- Dopilnuję, by nic się jej nie stało.

- Nadal uważam, że to zły pomysł ją tam zabierać - usłyszała kawałek rozmowy Daryla i Ricka.

- Nie dziwię się, że we mnie nie wierzysz - dotknęła językiem zszytego policzka - sama w siebie nie wierzę - powiedziała smutno Aileen. Rick spojrzał na dziewczynę, pokiwał głową przecząco, lecz ona nie chciała słuchać wyjaśnień. Położyła dłonie na zimnych szczeblach metalowej drabiny.

- Powodzenia - odparł lider grupy.




- No dobra, znajdujemy się teraz w Pauline, jeśli pójdziemy trasą 56, dojdziemy wprost do Spartanburga - głos Daryla promieniował zimnem.

- Dziwne, że nigdy tutaj nie byłam, to tylko dziesięć kilometrów od Spartanburga, przynajmniej pozwiedzam obce światy - próbowała rozluźnić atmosferę, lecz zdawała się ją pokrywać gęsta mgła, której nie było w stanie rozproszyć - z tego co pamiętam, na końcu drogi numer 56 znajduje się Windsor Forest, czyż nie? - sądziła, że sprawdzi nazwę na mapie, lecz tego nie zrobił - Czasem chodziliśmy tam, by pobłądzić w lasach, posłuchać śpiewu ptaków, poobserwować wiewiórki i jelenie. Bywałam tam z mamą i przyjaciółmi, zawsze było tak... magicznie! - wykonała gest, jakby czarowała w powietrzu, nie odezwał się - Zamierzasz przez całą drogę się nie odzywać? - posmutniała.

- Powinienem zachować dystans, i tak pozwoliłem na zbyt wiele wczorajszego dnia.

- Żałujesz tego? - otworzyła lekko usta, bała się odpowiedzi. Patrzył w dal.

Koliber | TWD✔Where stories live. Discover now