Świt nastał szybciej, niż Aileen zdążyła mrugnąć oczyma. Maggie szturchnęła ją na pobudkę, była zmartwiona.
- Cześć, koliberku - odparła lekko się uśmiechając.
- Hej, Maggie - odpowiedziała jej unosząc lewy kącik ust. Po chwili go opuściła. Przypomniała sobie o dzisiejszej eskapadzie. Zauważyła to.
- Aileen, proszę powiedz mi - błagalny wyraz twarzy wstąpił na jej oblicze - dlaczego wybieracie się do Spartanburga? Nie ukrywam, iż mam wątpliwości, aby była to wyprawa po zapasy lub broń - odparła Maggie i założyła dziewczynie rozpuszczone pasemko za ucho. Aileen spuściła wzrok.
- Dzisiaj wszystko się okaże, przynajmniej on tak twierdzi - odparła gapiąc się na podłogę.
- Co się okaże? - powtórzyła. Cekinowa nie odpowiedziała.
- Sama do końca nie wiem Maggie - odrzekła, jej ślepia się zaszkliły. Wstała z łóżka, założyła dżinsową kurtkę.
- Dziwne, nie pamiętam, żebym kładła się spać - zastanowiła się.
- Glenn chciał wczoraj wziąć prysznic i zorientował się, że jedna z kabin jest zasłonięta - odparła bez zająknięcia, Aileen spojrzała na brunetkę znacząco.
- Czy... Czy ja byłam...?
- Nie, nie byłaś. Musiałaś się ubrać, wrócić do kabiny i zasnąć na mokrych kafelkach - uśmiechnęła się, dziewczyna opuściła głowę - płakałaś - stwierdziła, a Aileen nie sprzeciwiła się jej słowom.
- Aileen! Idziemy! - usłyszały głos Daryla. Spojrzała w stronę drzwi.
- Będzie dobrze, cokolwiek się stanie i po cokolwiek tam idziecie - Maggie przytuliła ją do siebie.
- Pragnę, by tak było - odrzekła dziewczyna, po czym spojrzała jej w oczy i ruszyła w stronę drabiny.
- Niech ona tu wróci w całości.
- Dopilnuję, by nic się jej nie stało.
- Nadal uważam, że to zły pomysł ją tam zabierać - usłyszała kawałek rozmowy Daryla i Ricka.
- Nie dziwię się, że we mnie nie wierzysz - dotknęła językiem zszytego policzka - sama w siebie nie wierzę - powiedziała smutno Aileen. Rick spojrzał na dziewczynę, pokiwał głową przecząco, lecz ona nie chciała słuchać wyjaśnień. Położyła dłonie na zimnych szczeblach metalowej drabiny.
- Powodzenia - odparł lider grupy.
- No dobra, znajdujemy się teraz w Pauline, jeśli pójdziemy trasą 56, dojdziemy wprost do Spartanburga - głos Daryla promieniował zimnem.
- Dziwne, że nigdy tutaj nie byłam, to tylko dziesięć kilometrów od Spartanburga, przynajmniej pozwiedzam obce światy - próbowała rozluźnić atmosferę, lecz zdawała się ją pokrywać gęsta mgła, której nie było w stanie rozproszyć - z tego co pamiętam, na końcu drogi numer 56 znajduje się Windsor Forest, czyż nie? - sądziła, że sprawdzi nazwę na mapie, lecz tego nie zrobił - Czasem chodziliśmy tam, by pobłądzić w lasach, posłuchać śpiewu ptaków, poobserwować wiewiórki i jelenie. Bywałam tam z mamą i przyjaciółmi, zawsze było tak... magicznie! - wykonała gest, jakby czarowała w powietrzu, nie odezwał się - Zamierzasz przez całą drogę się nie odzywać? - posmutniała.
- Powinienem zachować dystans, i tak pozwoliłem na zbyt wiele wczorajszego dnia.
- Żałujesz tego? - otworzyła lekko usta, bała się odpowiedzi. Patrzył w dal.
YOU ARE READING
Koliber | TWD✔
Fanfiction❝- Skubana. Jestem pewien, że skądś ją znam. - To znaczy skąd? - Nie wiem Rick. Nigdy jej przedtem nie widziałem na oczy.❞ Kiedy drogi się krzyżują, można spotkać wielu interesujących ludzi. Nawet takich, którzy wydają się nam znajomi, choć nimi nie...