W celi było zdecydowanie zbyt ciasno. Adam miał wrażenie, że sufit i ściany napierały na niego jak w jakiejś klaustrofobicznej klatce.
Siedział sam już od kilku godzin, za jedynego kompana mając wielkiego szczura, który co kilka minut przebiegał z jednej strony pomieszczenia na drugą. Z jednej na drugą jak wahadło jakiegoś popieprzonego zegara.
Adam oparł się plecami o wilgotną ścianę i poczuł, jak przesiąknięta stęchłą wodą koszulka lepiła mu się do skóry. Wzdrygnął się, kiedy kropla cieczy skapnęła na jego odsłonięty kark.
– Kurwa – zaklął, ścierając ją i wycierając palce o spodnie.
Za drzwiami przeszedł wartownik. Za każdym razem, kiedy uszu Adama dobiegał odgłos ciężkich butów uderzających o posadzkę, miał nadzieję, że to prowadzą jego współwięźnia – splugawionego, którego zabrali na przesłuchanie. Ale, przynajmniej na razie, nic z tego. Kroki oddaliły się i Adam znów słyszał tylko kapiącą wodę i szczurze łapki skrobiące po kamieniach. Zamknął oczy i pomyślał o zielonookiej dziewczynie.
Myślał o niej właściwie bez przerwy. Cały czas zastanawiał się, czy rzeczywiście była splugawiona i im dłużej to analizował, tym bardziej gubił się w swoich przypuszczeniach. Starał się ignorować cichy głos rozsądku, który bezustannie powtarzał mu, że wszystko, co wiedział o zielonookiej, sam sobie wymyślił. W końcu jednak musiał dopuścić do siebie pojawiające się z tyłu głowy argumenty.
Ok, najpierw fakty, pomyślał Adam. Zielonooka dziewczyna była w nocy na Krigu i złapali ją wartownicy. Nie mogła sobie z nimi poradzić sama, więc jej pomogłem, a ona uciekła.
A co jeśli wcale nie była zielonooka?, zapytał ten głos z tyłu głowy.
Co masz na myśli?
Może to było złudzenie? Gra świateł w jej oczach? Iluzja?
Adam zastanowił się. Czy to możliwe, żeby był aż tak naiwny? Czy kombinacja strachu i zmęczenia mogła zaowocować urojeniami, które jej oczy zmieniły w zielone?
Ale ten ranny mężczyzna, który przyszedł do szpitala, też ją widział. Adam spróbował przekonać sam siebie.
Tego nie wiesz.
Co? Oczywiście, że wiem. Przecież mówił o zielonych oczach...
No, właśnie. Słowa „zielone oczy" nie są żadnym dowodem. On mógł mówić o czymkolwiek, mógł sobie coś przypomnieć albo po prostu...
Majaczył. Tak, jak powiedziała Linka.
Adam coraz bardziej wątpił. Kłótnia z rozsądkiem, zamiast przynieść odpowiedzi, sprowokowała tylko nowe pytania. Chłopak nie był już pewny, co było prawdą, a co tylko podkoloryzowaną historią wymyśloną przez jego umysł.
Ale co z tym postrzałem? Adam uchwycił się kolejnej informacji, którą posiadał.
To znaczy?
Ten mężczyzna został zastrzelony! To nie może być zbieg okoliczności!
Naprawdę myślisz, że zielonooka go zabiła?
A masz inne wytłumaczenie?
Kilka bym znalazł. Gdyby jego rozsądek był człowiekiem, z pewnością przewróciłby oczami.
Ten mężczyzna w jakiś sposób jej zagroził i musiała się go pozbyć.
I nie widzisz żadnych luk w swoim rozumowaniu? Na przykład, skąd miała pistolet? Albo, kto ją nauczył strzelać? A jeżeli nawet zdobyła broń i nauczyła się nią posługiwać, to czemu nie dała rady obronić się przed wartownikami? To nie ma sensu.
CZYTASZ
My, splugawieni
ActionW społeczeństwie podzielonym ze względu na kolor oczu, osoby ciemnookie zajmują miejsce na samym dole hierarchii. Są poniewierani przez wartowników, dla których dzień bez przyłożenia komuś lufy do głowy jest dniem straconym. Adam ma dość brutalnej w...