Każdy po swojej stronie

86 13 4
                                    

Strzał.

Adam nie miał wątpliwości, słyszał ten dźwięk wystarczająco często. Upuścił trzymane w dłoni opakowanie z pastą rybną i uskoczył za winkiel magazynu, chcąc uniknąć trafienia rykoszetem. Ostrożnie wyjrzał zza rogu, ale nie dostrzegł żadnego strzelca.

Strzał.

Tym razem chłopak zdał sobie sprawę, że odgłos dobiegał z wnętrza magazynu. Spojrzał w okno, spodziewając się lada chwila zobaczyć tam Sally, jednak framuga pozostała pusta. Do jego uszu dotarł jakiś dziwny zgrzyt i potrzebował chwili, żeby zorientować się, co oznaczał – wartownicy, stojący na zewnątrz, otworzyli drzwi, żeby dostać się do budynku.

Adam zawahał się, ponownie patrząc na puste okno. Czy Sally strzelała do wartowników, czy oni do niej? Czy potrzebowała pomocy? Czy powinien jej pomóc?

Nawet jeżeli wciąż chciał przekonać dziewczynę, że był po jej stronie, nie mógł pchać się wprost na uzbrojonych mundurowych. Wbrew wszelkim działaniom, które do tej pory podejmował nie był samobójcą.

Uciekaj, usłyszał naglący głos w głowie. Sally nie żyje, a Longin zaraz padnie na jakieś zakażenie swojej rany. Uciekaj.

Chociaż było to szyte grubymi nićmi przypuszczenie, Adam był bliski posłuchania tego głosu. Jednak zupełnie o tym zapomniał, gdy zobaczył dwie postaci, wyłaniające się z jednej z uliczek, wychodzących na plac.

Chłopak zamarł, patrząc na zielonooką. Ze spotkania w noc, w którą został zaatakowany, Adam pamiętał jej brązowe włosy oraz szmaragdowe oczy. Teraz dostrzegł, że dziewczyna miała bladą, pociągłą twarz, a znoszona kurtka praktycznie wisiała na jej chudym ciele. Wyglądała jakby życie wyssało z niej resztki jakichkolwiek emocji. W przeciwieństwie do wspierającego się na niej Longina, który kipiał wściekłością.

                                                                 ***

Chłopak w granatowym mundurze wartownika spojrzał na swojego pijanego kompana, opierającego się całym ciężarem ciała na drzwiach do magazynu, które usiłował otworzyć.

– Daj mi to – warknął, podchodząc.

Jednym ruchem przekręcił klucz i zdjął kłódkę, jednocześnie popychając drzwi. Pijany wartownik wtoczył się do środka, próbując zacisnąć palce na karabinie, którego raczej nie widział dokładnie. Chłopak wszedł za nim, trzymając broń w pogotowiu. Momentalnie ocenił sytuację.

Krwawiąca z rany, prawdopodobnie na ramieniu, blondynka oparta o drugie, zamknięte skrzydło drzwi. Jej głowa była przechylona na bok, a włosy zasłaniały twarz, ale chłopak i tak ją rozpoznał. Przyjrzał się klatce piersiowej dziewczyny i upewniwszy się, że wciąż oddychała zwrócił wzrok w stronę leżącego przed nią wartownika. Mężczyzna miał nóż wbity w szyję i zdecydowanie nie żył. Drugi mundurowy, który także pełnił wartę w środku magazynu, właśnie zataczał się na regał, usiłując dotrzeć do swojego martwego kolegi. Albo do dziewczyny.

Chłopak jeszcze raz omiótł spojrzeniem całą scenę, po czym nacisnął spust, oddając dwa celne strzały. Zastrzeleni wartownicy padli na podłogę.


Sally otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą twarz. Chłopak miał ostro zarysowane kości policzkowe i blade usta zaciśnięte w wąską kreskę. Długa grzywka opadała mu na czoło, a pojedyncze kosmyki wpadały do oczu, które były tak jasnoniebieskie, że prawie przezroczyste. Zupełnie jak lód. I tak jak on zimne.

Próbowała coś powiedzieć, ale z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk. Ponownie straciła przytomność.

                                                                             ***

My, splugawieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz