Imię, którego nie pamiętam

93 11 55
                                    

*na końcu rozdziału skrócony opis bohaterów

Sally wsunęła papierosa między zęby, przygryzła, po czym przytknęła do niego chwiejny płomień zapalniczki. Zaciągnęła się, opierając głowę o ścianę i zamykając oczy.

Chwilę wcześniej wyszła z klitki Longina, przeklinając jego zawziętość i głupotę, a teraz zastanawiała się w jaki sposób przekonać go, że powinni spotkać się z Billym. Jednak czegokolwiek by nie wymyśliła, zaraz stawała jej przed oczami wykrzywiona wściekłością twarz chłopaka. „Nie będę z nim gadał".

To się, kurwa, pierdol, pomyślała.

Rzuciła papierosa na ziemię i przydepnęła ze złością, w momencie, w którym otworzyły się drzwi do piwnicy. Przez moment miała nadzieję, że zobaczy Longina, ale zamiast niego na plac wyszedł Adam.

Chłopak rozejrzał się pośpiesznie, ale nie zauważył Sally. Ruszył przed siebie szybkim krokiem, chowając ręce do kieszeni.

– Uciekasz? – zapytała, odpychając się od ściany i robiąc dwa kroki do przodu.

Adam odwrócił się gwałtownie. W ciemności Sally nie widziała jego twarzy.

– Daj mi spokój – mruknął.

– Nie podoba ci się mieszkanie u Longina? Nie chcesz sypiać z nami?

– Nie chcę, ale z tobą gadać.

– Bo co? Znudziło ci się bycie splugawionym?

– Bycie splugawionym, czyli co?! – krzyknął wściekle Adam, zbliżając się do Sally na odległość kilku centymetrów. – Patrzenie jak deganci zabijają pół bloku? Czy ucieczka zaraz potem, co? To robią splugawieni?!

– A czego chciałeś?! – najeżyła się momentalnie Sally. – Żebyśmy dali się zabić?!

– Przecież mamy broń!

– Deganci są odporni na pierdoloną broń! Mógłbyś co najwyżej strzelić sobie w łeb, zanim by cię wyssali!

– Nic nie rozumiesz, kurwa! Tam mogła być moja rodzina! A my... A ja...

– Nic nie mogliśmy zrobić – powiedziała z naciskiem Sally.

– Dopiero teraz nie możemy nic zrobić. Bo już jest, kurwa, za późno.

Nie odpowiedziała. Patrzyła tylko przed siebie, trawiąc jego słowa.

– I wiesz co? – kontynuował Adam. – Nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Dlaczego wartownicy wpadli na pomysł eksterminacji Krigu? Co właściwie zamierzają, ani jak to wszystko się skończy? Ale nie będę tutaj siedział i się nad tym zastanawiał.

Chłopak odwrócił się na pięcie i ponownie podjął marsz.

– Więc co zrobisz? – zapytała Sally, doganiając go. – Będziesz samotnym mścicielem? Czy jedynym sprawiedliwym splugawionym? Zginiesz, zanim...

– I tak zginę – przerwał jej Adam. – Może przynajmniej będzie to miało więcej sensu niż tkwienie tutaj.

Sally pokręciła głową z niedowierzaniem.

– Co ci odwaliło?

Adam zatrzymał się i popatrzył na nią.

– Dotarło do mnie, że to wszystko jest naprawdę.

*********

Longin leżał na plecach na materacu i patrzył w sufit. Zapalona latarka, stercząca ze swojego uchwytu, zamrugała kilka razy i chłopak pomyślał, że powinien ją wyłączyć, zanim wyczerpią się baterie, jednak nie ruszył się z miejsca. Skupił wzrok na Verdi, chwytając ją za dłoń i głaszcząc delikatnie.

My, splugawieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz