Dług lojalności

113 20 2
                                    

[Rozdziału dawno nie było tak, więc w ramach przypomnienia:
Adam poszedł do Pirrel szukać zielonookiej i nikt za bardzo nie chciał mu udzielić informacji. W końcu dowiedział się, że obrońca zielonookiej ma na imię Longin. Zaczął go szukać. Longin się o tym dowiedział i razem z zielonooką i żółtowłosą zaatakowali Adama z zamiarem zabicia go.]


– Nie pytaj o mnie, jeśli nie wiesz czym to grozi – wycedził Longin, z każdym słowem robiąc krok do przodu.

W dłoni ściskał odbezpieczony pistolet, który za chwilę miał przyłożyć do głowy skurwysyna, który zagrażał Verdi. Widział, jak tamten zaczął się cofać, ale drogę zastąpiła mu żółtowłosa.

– Nie chcę jej skrzywdzić! – krzyknął osaczony chłopak, kiedy zrozumiał, że nie miał żadnych szans na ucieczkę.

Longin zatrzymał się, wściekły i mocniej zacisnął palce na kolbie. Jak on miał czelność zasłaniać się Verdi? Jak on, kurwa, śmiał?

– Pomogłem twojej przyjaciółce! Uratowałem ją przed wartownikami! – krzyczał dalej chłopak, coraz bardziej podnosząc głos. – Nie chcę zrobić jej krzywdy!

Longin podskoczył do przerażonego przeciwnika i wolną ręką załapał go za bluzę.

– Nie masz prawa do ostatniego słowa – warknął.

Widział w oczach tamtego czysty strach. W końcu wszyscy bali się Longina. Prawie wszyscy.

– Proszę... – usłyszał szept.

Zaśmiał się, przystawiając lufę do czoła chłopaka.

– Kolaborantów zastrzelę samodzielnie. – Longin zacytował słowa starej przysięgi.

Położył palec na spuście. I wtedy usłyszał wyprany z emocji głos:

– On mi pomógł – powiedziała zielonooka. – Uratował mnie przed wartownikami, kiedy byłam sama.

Longin zamarł z palcem na wciśniętym do połowy spuście. Usłyszał zgrzyt przesuwającego się zamka. Błyskawicznie odbił ręką w górę i wystrzelony pocisk uderzył w ścianę budynku naprzeciwko. Chłopak, do którego Longin przed chwilą celował, upadł. Longin rzucił pistolet obok niego.

– Kurwa! – krzyknął, kucając i chowając twarz w dłoniach. – Kurwa, kurwa, kurwa.

– Zabiłeś go? – zapytała żółtowłosa tonem zdradzającym ciekawość.

– Pierdol się – odwarknął Longin, nie odpowiadając na pytanie.

Dziewczyna podeszła do leżącego na ziemi chłopaka i położyła rękę na jego klatce piersiowej.

– Oddycha – powiedziała. – Cieszysz się?

Longin spojrzał na nią przez palce.

– Pierdol się – powtórzył.

                                                         ***

Żółtowłosa stała pod drzwiami prowadzącymi do zatęchłej piwnicy i paliła papierosa.

– Sally! – Dziewczyna odwróciła się na dźwięk swojego imienia.

– Gdzie on jest? – zapytał Longin, podchodząc.

– W tej klitce na końcu korytarza. Skuty – dodała, wydmuchując dym.

My, splugawieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz