Nie baw się

81 8 35
                                    


– Pobaw się ze mną. – Dziecięcy głos zabrzmiał tuż nad uchem Adama, a zaraz potem rozległ się śmiech.

Chłopak odwrócił się gwałtownie, ale za nim nie było nikogo. Poczuł jak włoski jeżą mu się na karku.

„Kto to powiedział?"

Przesunął wzrokiem po ulicy, usiłując wypatrzeć cokolwiek poza niewyraźnymi konturami budynków, ale nie udało mu się to. Odwrócił się powoli, gotów zaakceptować fakt, że to tylko wyobraźnia...

– Pobaw się ze mną.

Adam przyśpieszył kroku, nerwowo zerkając przez ramię. Skręcił za róg kamienicy i znalazł się na jednej z zalanych światłem ulic Krigu.

– Pobaw się ze mną! – Dziecko wydawało się być nadąsane i zniecierpliwione jego brakiem odpowiedzi.

Adam zatrzymał się w kręgu światła rzucanego przez lampy i dokładnie rozejrzał.

„Gdzie jesteś?", miał ochotę zapytać, ale powstrzymał się. Dziecko, które w środku nocy domagało się zabawy od obcych ludzi nie było czymś normalnym, nawet w tym popieprzonym mieście. Spojrzał ponownie przed siebie i wtedy to zobaczył. Kilka kroków przed nim, na wysokości około metra unosiły się w powietrzu dwie przezroczyste kulki.

Adam wyciągnął rękę i zbliżył się do tajemniczych przedmiotów. Nagle powietrze wokół nich zaczęło gęstnieć i zmieniać w szarą, błyszczącą masę. Uformowała ona najpierw tułów, potem nogi i ręce, a na końcu zamknęła się jakieś dziesięć centymetrów nad przezroczystymi kulkami, które okazały się być gałkami ocznymi. Przed Adamem stała larwa.

Chłopak niewystarczająco szybko cofnął rękę i stwór złapał go za palce. Adam poczuł zimno pełznące w stronę nadgarstka. Otworzył usta, ale nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. Wpatrywał się tylko w lśniące oczy dziecka, jakąś cząstką umysłu rejestrując, że lodowate szpony objęły już połowę jego przedramienia. Serce Adama jeden raz uderzyło o żebra i zatrzymało się. Nie mógł oddychać. Ukląkł na ziemi, wciąż z lewą ręką wyciągniętą do przodu, drugą przyciskając do asfaltu. Drobinki żwiru wbiły mu się w skórę i jakaś ciepła ciecz pociekła po palcach. W głowie miał tylko ciemność, w której wybuchały czerwone iskierki. Ból. Jak w zwolnionym tempie opuścił głowę, popatrzył na prawą dłoń i podniósł ją. Stracił równowagę, upadając do przodu i przejeżdżając łokciem po asfalcie. Wpatrywał się w zakrwawioną rękę, nie rozumiejąc na co właściwie patrzy. Larwa, pociągnięta przez upadającego Adama, zachwiała się i puściła jego dłoń. Ręka Adama opadła bezwładnie, uderzając o krawężnik. Nagły ból przeszył ciało chłopaka. Zaczerpnął głęboko powietrza, jakby budził się ze snu. Otworzył szeroko oczy i poniósł głowę. Sylwetka stojącego przed nim dziecka była zamazana. Adam cofnął się gwałtownie, upadając do tyłu i wyciągnął przed siebie ręce w obronnym geście. Larwa zbliżyła się.

– Nie! – wycharczał Adam.

Szarpnął za nogawkę spodni, próbując dosięgnąć do pistoletu. Poraniona ręka zapiekła, przeganiając resztki mgły z umysłu chłopaka. Zamrugał. Wyczuł pod palcami spust, ale stwór był coraz bliżej. Nie miał czasu. Nacisnął spust. Pocisk rozerwał dno kieszeni, ale Adam ledwo to zarejestrował. Jak zahipnotyzowany patrzył na dziurę po kuli w ciele dziecka, która powoli zaczynała się zasklepiać. Larwa przechyliła głowę.

– Pobaw się ze mną.

Adam gwałtownie odskoczył do tyłu, lądując na poranionych dłoniach. Adrenalina krążąca w jego żyłach sprawiła, że nie czuł nic oprócz strachu. Wiedział, że za wszelką cenę musi się podnieść. Lodowate zimno znów wyciągnęło do niego macki, kiedy stwór zrobił kolejny krok do przodu. Adam zmusił się, żeby cofnąć się jeszcze o kilka centymetrów, ale dziecko także się przesunęło. Adam zamknął oczy, czując jak obecność larwy odbiera mu wolę życia.

My, splugawieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz