°1°

920 84 91
                                    

San obudził się czując nieprzyjemne uczucie w każdej części ciała. To musiał być ból- tak obca dla niego reakcja. Stęknął przeciągle próbując się podnieść, choć spotkał się jedynie z odmową.

Jego mięśnie nie działały tak poprawnie jak by tego chciał. Nie sądził, że spotka się twarzą w twarz z aż tyloma ludzkimi cechami. Znużony przerzucił się na plecy i spróbował otworzyć oczy. Nigdy wcześniej nie czuł takiego ciężaru na powiekach. Musiał bardzo dużo pracy włożyć w to, by w ogóle je ruszyć. Gdy to mu się udało zamrugał kilka razy- już z większą swobodą i rozejrzał się dookoła. Była noc, leżał na mokrym od deszczu chodniku w jednej z pustych alejek. Podniósł się do siadu by lepiej zrozumieć w jakiej sytuacji się znalazł. Zamrugał długimi rzęsami i odgarnął jasne włosy do tyłu. Był w mieście, dużym mieście patrząc po ilości świateł jakie widział z oddali. Wstając kopnął przedmiot leżący na ziemi obok niego. Zerknął w stronę, z której pochodził dźwięk i ujrzał złote lusterko. Uśmiechnął się zadziornie widząc dobrze znamy mu przedmiot i delikatnie je podniósł.

Czy naprawdę nie mogli bardziej ułatwić mu zadania?

Spojrzał w lustrzaną taflę by po chwili wyłonił się z niej obraz chłopca o orzechowych włosach. Nie spał, znajdował się w bardzo ruchliwym miejscu, roznosił szklanki stojące na okrągłej tacy, musiał pracować patrząc na to jaki miał niezadowolony wyraz twarzy. San pokręcił przecząco głową, na pewno szybko go znajdzie.

Ale co potem? Powie mu wprost, żeby umówił się ze swoim przyjacielem, którego imienia nawet San nie znał?
Potrząsnął głową nie mogąc pozbyć się z niej szumu. Nigdy nie czuł się jak teraz, Seonghwa musiał naprawdę bardzo go nie lubić, że skazał go na takie cierpienia. Chciał wzbić się w powietrze, ale nie mógł. Jedyne co zrobił go zachwiał się nieporadnie i prawie upadł łapiąc się żelaznej latarni.

Dopiero wtedy doszło do niego co naprawdę stracił. Nie tylko swoją dumę, ale też jedyny logiczny środek poruszania się jaki znał. Będzie więc musiał teraz chodzić? Pierwsze kroki nie były tak bolesne, ale gdy szedł kilkanaście metrów poczuł w nogach nieustający ból.
Skrzywił się na to uczucie. Nigdy nie musiał tyle chodzić. Syknął gdy po raz kolejny kłucie w stopach nie pozwoliło mu iść dalej.

- Piekło cię pochłonie Seonghwa, słyszałeś? Sam szatan- wymruczał pod nosem choć wiedział, że ten zapewne to słyszy.

Właściwie nie miał wiele do stracenia.

Pomyślał o swoim zadaniu, chłopak musiał znajdować się w miejscu, gdzie ludzie pili, to nie może być daleko stąd, nie bez powodu Seonghwa zesłał go akurat tu.
Doszedł do bardziej uczęszczanej ulicy i rozejrzał się w poszukiwaniu neonowych szyldów. Znalazł się po raz pierwszy tak blisko ludzi, właściwie będąc nimi otoczony. Wszyscy mimo późnej godziny wydawali się, zabiegani, samochody trąbiły ja siebie nawzajem, a światła niemal go oślepiały.

Przywykł do wiecznej jasności, ale ta na ziemi wydawała się dla niego drażniąca.
W końcu dostrzegł czerwony napis, który przyciągał do siebie samym wyglądem. San tak naprawdę nie wiedział nic o ziemskim życiu. Nie przyglądał się ludziom na tyle, nie miał okazji poznać ich zwyczajów. Wszystko było dla niego obce i nowe- niezrozumiałe.

Zajrzał do środka jaskrawego pomieszczenia, wiele ludzi wyglądało tam na szczęśliwych, pili coś z dużych kuflów i to było dla Sana kluczowe. Pchnął ciężkie drzwi i znalazł się w środku gdzie unosił się ciężki dym, a ludzie zagłuszali się nawzajem. Rozejrzał się jeszcze nieco skołowany i namierzył wolne krzesło przy samej ladzie. Nie mając wyboru usiadł na nim szukając wzrokiem kogoś, do kogo będzie mógł się odezwać.

W końcu za ladą pojawił się niski chłopak, który odwrócony do niego plecami zaczął mruczeć coś pod nosem.

- Słucham?- Odezwał się San nie mając najmniejszego pojęcia co miałby zrobić.

- Co podać?- Powiedział głośniej.

- Ah- uśmiechnął się zadowolony, że udało mu się trafić w dobre miejsce.- Wino.

- Czerwone, białe?

-Co za różnica?

- Trochę duża- roześmiał się i odwrócił do niego twarzą tym samym sprawiając, że San niemal nie spadł z krzesła.

- Yeosang.

- Co proszę?

- Czerwone- uśmiechnął się jakby nic się nie stało.

To ten chłopiec, ten z lusterka. Był tego niemal pewny.

- Przez chwilę myślałem... nieważne- machnął szmatką zanim zarzucił ją sobie na lewe ramię. Zabrał się za nalewanie trunku do lampki.

Uporał się szybko z zadaniem i podał ją klientowi. San przyłożył kieliszek do ust próbując alkoholu. Różnił się od tego w niebie, był bardziej ostry, palił go w gardło i nie smakował tak inspirująco jak to co znał. Mimo wszystko wypił całość ostawiając kryształ na blat.

- To będzie piętnaście.

- Słucham?- Spytał zmieszany nie rozumiejąc co mówi do niego chłopak.

- Musisz za to zapłacić- wskazał na pustą lampkę.

- Nie mam pieniędzy.

- Jak dobrze, że mam numer na psy.

- Psy, ale ja...

- Daj mu spokój- usłyszał na sobą aksamitny głos, który od razu zwrócił jego uwagę.

Odwrócił się zmieszany by zobaczyć kto uratował go z bardzo niewygodnej sytuacji. Stał za nim chłopiec, dużo niższy. San widząc jego twarz znieruchomiał.

Lawendowe kosmyki opadały na jego ciemne oczy, długie rzęsy zawijały się na końcach, jeden policzek ozdobiony był ciemnym znamieniem- coś czego aniołowie nie mają. Nie mieli żadnych niedoskonałości choć San widząc tą jedną pomyślał, że wcale nie przypomina skazy.
Nie umiał oceniać ludzi, nie potrafił odróżnić brzydoty od piękna, nie umiał być subiektywny, ale coś mówiło mu, że to najpiękniejsza istota jaką widział.

- Nie wezmę kolejnego wina na swój koszt Wooyoung, a on wyraźnie nie ma kasy.

- Jesteśmy dziś sami na zmianie, niech po prostu zostanie do zamknięcia i pomoże mi sprzątać.

- Jesteś za dobry dla ludzi- odparł przecierając szmatką blat.

- Jestem Wooyoung- odezwał się tym razem do anioła podając mu rękę.

- San- spojrzał na jego dłoń i podał mu ją intuicyjnie myśląc, że tak wygląda powitanie.

Jego skóra była bardzo delikatna i nieco wilgotna. Sprawiała wrażenie aksamitnej.

- Możesz poczekać aż skończę zmianę i mi pomożesz, jasne?

- W porządku.

San cieszył się na taki obrót spraw. Musiał jakoś się do nich zbliżyć, a los wydawał się mu sprzyjać. Jeśli miał im tylko pomóc jak nazwał to Seonghwa, to na pewno musi łączyć ich bardzo wiele. Nie sądził, że zadanie będzie tak proste i odzyska skrzydła już niedługo.

*

Nie będziemy się skradać, macie kawałek woosana już od pierwszego rozdziału XD

Angel by the Wings ° WoosanWhere stories live. Discover now