°6°

727 80 105
                                    

San nie chciał przyznać sam przed sobą, że cieszył się na wspólne spędzenie czasu z Wooyoungiem. Konkretniej dlatego, że cieszyła go wizja wspólnego wyjścia dla samego faktu bycia z nim.
Gdy skończyli zmianę musiał odbyć krótką rozmowę z Yunho i był wolny. Na jego nieszczęście rozmowa nieco się wydłużyła przez ustalanie zmian, warunków i rozliczenia. Dlatego gdy był już wolny obawiał się, że Wooyoung mógł wrócić do domu i nawet na to się nastawił, ale nie. Zobaczył go stojącego na chodniku w świetle neonu. Patrzył się przed siebie jakby coś obserwował. San uśmiechnął się na ten widok zanim postanowił wyjść. Rzucił okiem na lusterko, które włożył delikatnie do kieszeni wewnątrz kurtki. Może nieco go uwierało, ale było bezpieczne.

Zanim jednak wyszedł na zewnątrz dołączył do niego Yeosang.

- Komu się tak przyglądasz?

- Wooyoung na mnie czeka, zamyśliłem się.

- Na ciebie? San... nie chcę cię urazić, ale znam Junga od wielu lat i nie sądzę żeby czekał na ciebie. Często po zmianie w weekend chodziliśmy razem coś zjeść więc myślę, że i tym razem tak będzie.

- Ale on...

- To naprawdę urocze patrzeć jak bardzo chcesz się do niego zbliżyć, ale to mój przyjaciel.

- Yeosang, nie chciałem wchodzić między wami. On to zaproponował więc się zgodziłem. Jeśli chcesz to idźcie, ja tylko spytam się go o klucze.

Yeosang chciał już spytać jakie klucze, ale San zdążył skierować się do wyjścia. Kang jednak zachowując się jak dziecko wyprzedził go i wyleciał pierwszy na spotkanie.
San jedynie przewrócił oczami i dołączył do nich chwilę potem powolnym krokiem.

- Ale ja mu to powiedziałem. To był mój pomysł- usłyszał glos kolegi.

- To nasze wieczory.

- Nasze? To nie jest żadne zobowiązanie Yeosang. Lubię spędzać z tobą czas, ale dzisiaj chciałem wyjść z Sanem, może pokazać mu trochę miasto nocą. Powinieneś to zrozumieć jeśli jesteś moim przyjacielem.

- W porządku- odezwał się cicho nie chcąc uczestniczyć w kłótni.- Ja nie muszę iść, idźcie razem. Chciałem tylko spytać gdzie mógłbym zaczekać zanim wrócisz bo nie wiem czy mogę zostać sam w twoim mieszkaniu.

- Nie San, idziemy. Yeosang mógłby iść z nami gdyby nie pokazał właśnie swojego niskiego poziomu.

Złapał go za rękę i odeszli razem w przeciwnym kierunku. Szli w ciszy póki Wooyoung nie wciągnął go do przytulnej kafejki kilka ulic dalej. Siedli naprzeciwko siebie w samym kącie otoczeni kolorowymi poduszkami i kwiatami.

- Przepraszam, że musiałeś być tego świadkiem- odezwał się gdy zamówił dla obu ulubioną ciepłą herbatę.

- Powinieneś z nim iść Wooyoung. Yeosang jest o ciebie zazdrosny.

- Zbyt zazdrosny jak na przyjaciela. Nie jestem jego własnością. Mogę spędzać czas też z innymi jeśli zechcę.

- A co jeśli on nie traktuje cię tylko jak przyjaciela?

Wooyoung najpierw zarumienił się na tą uwagę, a potem zaśmiał unikając jego wzroku.

- O czym ty mówisz, przyjaźnimy się od lat. Zresztą Yeosang miał dziewczynę i to całkiem niedawno. Po prostu im nie wyszło.

- Może ty jesteś powodem, dla którego im nje wyszło.

- Nie, to niemożliwe.

- A chciałbyś się mu podobać?- Kontynuował.

- Raczej nie. To byłoby dziwne.

- A może to on ci się podoba?

- San...

- To moje kolejne pytanie naszej gry, więc musisz odpowiedzieć szczerze.

Wooyoung speszył się i wbił wzrok w kubek parującej herbaty. Cisza trwała zbyt długo i San zaczął się już cieszyć, że to prawda.
Yeosang wydawał się naprawdę bardzo zazdrosny o chłopaka i to oczywiste, że jeśli przekonałby Junga do pierwszego kroku to reszta poszłaby bardzo prosto.

- Nie. Yeosang mi się nie podoba. Kiedyś... kiedyś całowaliśmy się, to prawda. Mieliśmy wtedy po piętnaście lat, obiecaliśmy sobie byś swoimi pierwszymi pocałunkami. Rozumiesz?

- Nie do końca- wymruczał zdegustowany tym przyziemnym pomysłem.

- Czasem trafia się na słabych ludzi, marnuje się na nich swoje wielkie pierwsze pocałunki i do końca życia pamięta się ten zmarnowany gest. Żeby tego uniknąć byliśmy swoim pierwszym pocałunkiem. W razie gdybyśmy źle trafili- pierwszy pocałunek zawsze kojarzy się z dobrą osobą.

- To idiotyczne, skąd wiesz, że nie pokłócicie się któregoś dnia na śmierć i znienawidzisz pocałunki tak samo.

- Nie pocałunki tylko pierwsze pocałunki, to różnica. I nie pokłócimy.

- Więc nic to dla ciebie nie znaczyło?

- Nie. Było tylko ciekawym doświadczeniem. Ale czy możemy już nie rozmawiać o mnie? Teraz moja kolej na pytanie. I chciałbym wiedzieć...

- Poczekaj- zatrzymał go San.- Chcesz zużyć wszystkie pytania już teraz? Może z czasem znajdziesz więcej ciekawszych, a nie zostanie ci żadna szansa...

Wooyoung zaśmiał się i upił trochę parującego napoju. San zdążył już zauważyć, że młodszy wygląda bardzo nieporadnie kiedy tak robi.

- Mówi to ktoś kto zaczął całą tą rozmowę. Ale masz rację Choi San, nie zmarnuję ich teraz.

Uśmiechnął się tajemniczo jakby coś planował, a San zaczął zauważać, że dostrzega w chłopcu cechy, których nie powinien.

𓇽

San miał swoją misję i usilnie o niej myślał. Jednak coraz częściej przyłapywał się nad myśleniem o jasnych, lawendowych włosach, o ciemnych oczach i alabastrowej cerze. Cały ten czas starał sobie wmawiać, że to jedynie przejściowe, ale każdej nocy, którą spędzał w domu Wooyounga myślał o tym jak wygląda podczas snu, czy ma jakieś złe sny, oraz czy jego skóra naprawdę jest tak aksamitna na jaką wygląda.

Każdego dnia pracował, Wooyoung znikał na uczelni i wtedy San miał okazję porozmawiać z Yeosangiem. Nie mogli się dogadać, Kang dalej widział w nim konkurencję choć Choi robił wszystko żeby nie robić złego wrażenia.
Nie mógł jednak odsunąć od siebie myśli, że za nim nie przepadał.
Dlatego zazwyczaj czekał aż Jung wróci z uczelni i dołączy do niego w pracy. Tymczasem San zostając sam dużo się uczył. Był całkiem dumny z tego, że potrafi już zrobić kawę i przyjąć zamówienie.

W międzyczasie jednak dużo myślał o tym jak ich do siebie zbliżyć. Musiał wpaść na pomysł nieco bardziej skuteczny niż tylko prowadzenie rozmowy.
Jednak gdy tylko wracał do domu z Wooyoungiem, a za oknem robiło się ciemno jego myśli zmieniały się diametralnie. Wtedy w jego głowie był tylko chłopiec o lawendowych włosach.

Wiedział, że tak naprawdę wykorzystuje chłopca i fakt, że nie może oprzeć się jego boskości. Dawno powinien się wyprowadzić, ale nie potrafił. Czuł się lepiej mając obok najpiękniejszego człowieka na ziemi. Dzielili się rachunkami, San w końcu oddał mu własny pokój zajmując salon. Był zdecydowanie mniej wygodny, wręcz obce mu było ustępowanie komuś wygody kosztem własnej, ale coś ciągnęło go do takiego wyboru.

San nie wiedział czym jest prawdziwa miłość, anioły nie mogły kochać ludzi. Dlatego nie wiedział czym może być dziwne zafascynowanie człowiekiem. Ale nie tylko to się zmieniało.

Zmieniał się on sam.

Angel by the Wings ° WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz