°10°

703 77 99
                                    

San nie rozumiał jeszcze czym miało być ich wspólne wyjście. Nie potrafił wyczuć w zaproszeniu tego co Wooyoung chciał mu podprogowo przekazać. Choi nie chodził na randki, nie spotykał się z nikim przez setki lat, nie było takich nawyków w niebie.
Dlatego nie potrafił zrozumieć dlaczego Wooyoung godzinę przed ich wyjściem zamknął się w łazience i szykował jakby wychodził na pokaz mody.

San siedział w salonie patrząc w lusterko. Pomyślał o swoim domu, a jasne pomieszczenie od razu pojawiło się na idealnie czystej tafli lustra. Niebo różniło się od ziemi pod każdym względem. Białe ściany bez okien, białe korytarze, pusta przestrzeń otaczającą go całe życie. Tu było inaczej, głośno, kolorowo i z przepychem, ale podobała mu się ta odmienność. Lubił zachody słońca i to ile barw pojawiało się na chmurach, lubił to jak Wooyoung był głośny i dużo się śmiał. Nie znał żadnego anioła o podobnym charakterze. Pomyślał o nim i zastanowił się co tak długo może robić w łazience. Nie dochodził z niej żaden szmer.

W ułamku sekundy pojawił się w lusterku obraz. San przyglądał się jak Wooyoung powoli nakłada na twarz puder ukrywając wszystkie swoje niedoskonałości, a potem tuszem do rzęs wykańcza całość. Uśmiechnął się sam do siebie zadowolony z własnej pracy i zakręcił dookoła. Westchnął, a potem nagle posmutniał. San wiedział, że szybko zmienia mu się humor, ale nie domyślał się co mogło być powodem nagłej zmiany. Zobaczył jak Wooyoung kieruje się do wyjścia i szybko odłożył lusterko do własnej szafki. Chwilę potem Jung stał już nad nim gotowy do wyjścia.

- Idziemy Sannie?

Gdyby San miał opisać jak wygląda powiedziałby, że jak najsłodszy człowiek jaki istnieje. Słodszy od samego cukru, a to było duże osiągnięcie. Jasne włosy w odcieniu lawendy układały się falami, wyglądały jak wata cukrowa. Jego delikatne dłonie trzymały dżinsową kurtkę pasująca do spodni, a na jego nosie spoczywały druciane okulary z okrągłymi szkłami.

- Nie wiedziałem, że nosisz okulary.

- Zazwyczaj wolę soczewki. Niestety skończyły się, a nie zdążę pójść do apteki po nowe.

San rozpromienił się na jego widok.

- Wyglądasz bardzo ładnie. Możemy iść.

𓇽

W restauracji zjedli nie skupiając się bardzo na rozmowie. Wooyoung cały czas był zdenerwowany nawet jeśli dużo się uśmiechał. Za to San obserwował dokładnie całe otoczenie próbując domyślić się powodu dziwnego zachowania chłopca.
Spacerowali po parku patrząc jak słońce znika za horyzontem. Pierwsze latarnie zaczynały zapalać się wzdłuż drogi kiedy rozmawiali o wszystkich tematach jakie przyszły im na myśl.

- Robi się chłodno, prawda?

- Trochę tak-  przyznał San chowając dłonie do kieszeni płaszcza.

- Przynajmniej masz kieszenie. Ja wybrałem olśniewający styl rezygnując z wygody- zironizował choć tak naprawdę było widać, że tego żałuje.

San bez namysłu złapał za jego zmarzniętą rękę i włożył ją wraz ze swoją do kieszeni. Wooyoung wyraźnie zesztywniał wbijając sztucznie wzrok przed siebie.
Dla Sana nie było to nic wielkiego choć czując na skórze dotyk jego dłoni czuł jak jego serce się ogrzewa. Było to bardzo miłe, nigdy nie trzymał nikogo za ręce.

- Coś się stało Wooyoung?

- N-nie.

Przyspieszył kroku z nerwów choć nie wyswobodził się z płaszcza Sana. Tak naprawdę nie chciał go puszczać już nigdy. W powietrzu czuć było dym i spaliny choć sam park był bardzo czysty i przyjemny.

Angel by the Wings ° WoosanWhere stories live. Discover now