°21°

609 67 66
                                    

San patrzył na twarz Wooyunga pogrążoną w śnie. Za dziesięć minut miał urodziny.

San długo czekał na ten dzień, wiedział, że Wooyoung się go tak naprawdę boi. Boi się spotkania z ojcem.

Patrzył na zegar ścienny odliczający sekundy do tego cudownego dnia, który lata temu przyniósł na świat Sanowi jego małe szczęście.

Zastanawiał się czasem co robił tego dnia. Czy patrzył w swoje lusterko obserwując codzienne życie setek ludzi? A może akurat witał w niebie nowe dusze? Słuchał narzekań Seonghwy, dręczył Hongjoonga i kto wie co jeszcze...
I kiedy on tak bezczynnie marnował swoje życie, jego słońce ujrzało światło dzienne. Nie znał rodziców Wooyounga i zdecydowanie nie przepadał z jego ojcem z tego co usłyszał, ale był im wdzięczny za to, że mieli tak cudownego syna.

Zostało zaledwie kilka sekund. San uśmiechnął się widząc, że zbliża się północ. W końcu zegar wybił dwunastą, a on nachylił się nad własnymi kolanami, na których leżał cudowny chłopiec.

- Wszystkiego najlepszego Wooyoung. Chciałbym żebyś został ze mną na zawsze- ucałował jego różowy policzek patrząc na to, jak wielką urodą został obdarzony.

Nie myślał wtedy o tym, że ich związek nie miał przyszłości. Nieistotne było, że przecież był nieśmiertelny, a Wooyoung w końcu odejdzie. Nie zwracał uwagi na głosy z tyłu głowy, mówiące mu, że nadejdzie dla niego i kara.

Chciał kochać i nie miał zamiaru z tego rezygnować.

Patrzył przez resztę nocy jak miłość jego życia przeżywa właśnie w swojej głowie kolejny, emocjonujący sen. Miał jedynie nadzieję, że i dla niego jest w nim miejsce.

𓇽

- Dzień dobry Wooyoung- przywitał go gdy zaspany solenizant tylko wszedł do kuchni.

- Z jakiej okazji dla mnie śniadanie?- Zdziwił się widząc postawiony na stoliku talerz z owocami. Nie było to wiele, ale ciszył się, że San pokroił dla niego nawet jabłka. Pamiętał jego ostatni wstręt do krojenia.

- Ty wiesz z jakiej- podał mu do ręki kubek kawy.- Ale z racji, że nie lubisz tego słowa to go nie wymówię.

Wolał czekać na odpowiedni moment. Nie chciał go skrzywdzić.

- No tak- przytaknął.- Ojciec przyjechać jakoś w południe, mam się z nim spotkać w kawiarni na rogu. W dalszym ciągu nie wiem czego tak naprawdę ode mnie chce.

Wooyoung usiadł zmartwiony wkładając sobie do ust kawałki pomarańczy.

- Mogę z tobą pójść.

Cisza zapadła w pomieszczeniu kiedy Wooyoung zaczął zastanawiać się nad odpowiedzią. Oferta była kusząca, na pewno czułby się lepiej mając obok siebie Sana. Z drugiej jednak strony pamiętał jaką nienawiść ojciec żywił do niego za jego odmienność. Mimo pozostałego żalu nie chciał znów przywoływać tamtych wspomnień.

- Jako przyjaciel oczywiście. Nie musisz mu o nas mówić jeśli nie chcesz. Chcę go poznać.

- Dlaczego? Nie uczestniczył w wychowaniu mnie, tak naprawdę mnie nie zna.

- Bo chcę wiedzieć kto zrobił ci taką krzywdę.

I kogo podkablować ma w niebie. O ile oczywiście tam wróci.

Angel by the Wings ° WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz