°26°

566 66 92
                                    

Musiał się wynieść. Z lusterkiem w ręku stał na pustej ulicy, mroźny deszcz moczył jego ubrania, ale gorące łzy paliły go po twarzy. Nie wiedział gdzie ma iść, nie odnajdywał się sam na ziemi. Nie mógł też wrócić do nieba.

Nogi zaczęły nieść go przed siebie, mijał ich restaurację. Patrzył na kolorowe witryny i oszklone wnętrze. Zdawało mu się przez chwilę, że zobaczył w środku siebie samego, wtedy jeszcze o jasnych włosach. Widział też lawendowego chłopca, który podchodzi do niego uśmiechnięty oferując mu pomoc. Uśmiecha się serdecznie.

Widział jak uczy go parzyć kawy, jak ich dłonie sekretnie stykają się ze sobą przy każdym ruchu. Załkał na to wspomnienie.
Widział park, przez który spacerowali. Widział samego siebie, jak daje życie róży, a potem podarowuje ją chłopcu. Wooyoung był szczęśliwy. San też.

Widział kino, z którego razem biegli w deszczu, jak dwoje zakochanych nastolatków. W spowolnionym tempie deszcz uderzał o ich jasne skóry, trzymali się za ręce i nie myśleli o żadnych problemach. San chciał biec razem z nimi, ale zanim się obejrzał wspomnienie zniknęło, a wraz z nim ciepło w jego opuszczonym sercu.

Usiadł na pustej ławce, która ociekała deszczówką. Co miał teraz zrobić? Tułać się po mieście? Siedział na tej ławce godzinami. Patrzył się w pusty punkt nie czując absolutnie nic. Oddalał się od tego co tu przeżył, bał się, że zostanie uwięziony na ziemi na zawsze. Bez Wooyounga.

Poczuł mrowienie w swoich dłoniach. Dziwne uczucie zaczęło promieniować po całym jego ciele, unosiło się wyżej, aż całe jego ciało przepełnione było piekącym uczuciem. Odchylił głowę do tyłu i stracił wizję. Wszędzie była biel, nie odróżniał już kształtów, dźwięk ulicy ucichł.

Czy to już śmierć? Anioł może umrzeć?

Bo jego wnętrze właśnie umierało.

Wtedy odzyskał przytomność. Dziwne uczucie ustało. Podniósł się na silnej dłoni i przetarł zmęczone oczy. Ból zniknął.
Westchnął i zamrugał kilka razy. Chciał się podnieść i chwilę później stał już w idealnym pionie. Obejrzał się za siebie by zobaczyć ogromne skrzydła przytwierdzone do jego silnych pleców, zupełnie takie jak je zapamiętał. Zamachnął nimi, a lekki podmuch wiatru zmierzwił jego włosy. Nie rozumiał co właśnie się stało.

Był u siebie, poznał to miejsce od razu. Nawet po nieobecności trwającej kilka miesięcy. Fotel na którym przesiadywał godzinami, stolik kawowy, o który głównie się opierał i resztki nieposegregowanych dokumentów.

- San!- Usłyszał za sobą rezolutny głos. Hongjoong podelciał do niego szybko.

San widząc dawnego wroga od razu przytulił do siebie jego drobne ciało. Hongjoong nigdy nikogo nie przytulał. Zdziwiony odsunął się nieco i spojrzał na niego badawczo.

- Przepraszam. Taki nawyk.

- Udało ci się San! Wróciłeś.

- Czy to znaczy, że...

- Nie wiem, Seonghwa uznał, że to czas.  Wygląda na to, że chłopcom się udało.

Łzy stanęły w jego oczach gdy zrozumiał o czym mówił Hongjoong. Wooyoung nie był już jego.

- Mogę... mogę zobaczyć?

Hongjoong uśmiechnął się i podał mu lusterko leżące na ziemi, które zawędrowało tu razem z nim. San nie musiał nawet skupiać się żeby zobaczyć Wooyounga. Był jedynym co chodziło po jego głowie od dawna.

I faktycznie, leżał razem z Yeosangiem chowając twarz z jego ramiona. Wyraźnie się trząsł, może nawet płakał. San mógł jedynie zgadywać, nie do niego należało już pocieszanie go.
Westchnął uderzony tym obrazem, nawet jeśli od początku miał być on jego celem.

Powstrzymał łzy wiedząc, że nikt nie może dowiedzieć się o jego uczlowieczonej połowie..

- Wyglądają razem bardzo ładnie.

- Tak, miałem okazję widzieć go na żywo.

- Ich- poprawił go Hongjoong, który mówił o parze.

- No jasne. Ich.

- Muszę iść. Seonghwa pewnie da ci nowy grafik jak tylko trochę ochłoniesz. I San- zatrzymał się tuż przed wyjściem.- Wiem, że nigdy się nie dogadywaliśmy, ale brakowało nam ciebie.

San został sam.

Tak znajome mi korytarze nagle wydały się opustoszałe. Każdy zgiełk brzmiał jakby były za szkłem. Wpatrywał się szklanymi oczami w taflę lusterka pokazującą, jak jego obiekt westchnień wypłakuje się w czyjeś ramię.

Najważniejsze dla Sana było, że nie w jego. Nie potrafił oderwać wzroku od jego mokrej twarzy i nierównego oddechu. Poczuł jak ciepłe łzy spływają po jego własnych policzkach.

- Co ze mną zrobiłeś Wooyoung?

Gotów był zostawić za sobą to wszystko i wrócić na ziemię. Chciał być przy nim, czuć jego słodki zapach, zatapiać się w miękkiej skórze i przytulać do snu. Chciał kołysać go w swoich ramionach, patrzeć jak zasypia.
Wcale nie czuł się jak w swoim miejscu.

Jego miejsce było w małej kamienicy przy ruchliwej drodze. Otoczonej parkiem, nieco szarawej. Chciał znowu nosić jego ubrania, chciał móc widzieć uśmiech.

Lustro było tylko iluzją.

Ale jeśli to jedyny sposób by go zobaczyć będzie wpatrywać się w nie godzinami.

- San- niski głoś rozniósł się po ścianach, a on szybko odłożył lusterko na stolik.

- Seonghwa- podniósł się resztkami sił by móc stanąć mu naprzeciw.

- Nie sądziłem, że ci się uda- archanioł uśmiechnął się zagadkowo.

Emanował jasnym światłem, znacznie wyższy od niego sprawiał wrażenie większego i potężniejszego.

- Ja też nie.

- Muszę ci się jednak do czegoś przyznać, choć  pewnie sam do tego doszedłeś. Nie wysłałem cię po to żebyś faktycznie im pomógł. Nie mam na celu wtrącania się w ludzkie życie. Ludzie zostali stworzeni z wolną wolą, możemy tylko obserwować co wybierają- zaczął.- Chciałem żebyś w końcu zatroszczył się o kogoś innego niż tylko o siebie. To nie ja ciebie sprowadziłem znowu do nieba.

- Nie ty?

- Nie. Sam tu wróciłeś kiedy twoje serce zrozumiało, że nie jesteś najważniejszy na świecie. To znaczy, że naprawdę wyciągnąłeś coś z całej lekcji.

Dopiero wtedy San zrozumiał, że sam sprowadził na siebie całą tą sytuację.

Seonghwa jest przebiegły.

Ale wtedy coś w sercu Sana mocno się poruszyło.
Skoro San sam powrócił do nieba to znaczyło, że nie do końca stał się jeszcze człowiekiem. Żadna istota ziemska przed śmiercią nie może zajść do nieba sama, a skoro on wrócił tu bez niczyjej pomocy to...
San dalej był aniołem. Dalej żyła w nim boska część, przecież odzyskał nawet skrzydła! Dalej był w pewniej części idealny i...

I skoro dalej był, a Wooyoung mimo uroku mógł się z nim pokłócić i rozstać, przezwyciężyć dziwną siłę...

To znaczyło, że Jung Wooyoung go kochał.

Naprawdę kochał.

*
Ogłaszam wszem i wobec, że skończyłam pisać aniołki do samego epilogu. Zostało nam więc 4 rozdziały plus epilog 🥺

(Świąteczny Sani w mediach)

Angel by the Wings ° WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz