°3°

746 81 42
                                    

Wooyoung przekręcił klucz w zamku i wpuścił Sana przodem. Wszedł tuż po nim odwieszając płaszcz na haku.

- Wchodź w butach i tak mam tu wielki syf.

- Już dość dziś sprzątaliśmy, nie będę brudzić więcej- zdjął jasne trampki i odłożył je obok butów Wooyounga.

- Nie stać mnie na większe mieszkanie, ale dwa pokoje wystarczą. Czy spanie w salonie będzie dla ciebie okej?- Wooyoung podszedł do niego, ale gdy tylko San spojrzał mu w oczy swoim czarującym wzrokiem zmienił zdanie.- Albo wiesz co? Zostań w moim pokoju, ja zajmę salon.

- Jesteś pewny?

- Jasne. Jesteś może głodny?

- Nie Wooyoung, o każdego tak dbasz?

Chłopiec o lawendowych włosach zatrzymał się w połowie drogi do kuchni i odwrócił do niego twarzą.

- Nie wiem, chyba tak. Przeszkadza ci to?

- Absolutnie.

- W takim razie łazienka jest wolna. Ja poczekam aż skończysz na swoją kolej. Masz może jakieś rzeczy ze sobą czy...

- Mam tylko to lusterko.

- To ci pożyczę- pobiegł do do pokoju i chwilę potem wrócił z rzeczami w dłoni.- Jestem trochę niższy, dlatego dałem ci największą koszulkę jaką znalazłem. Masz też ręcznik i...

- Spokojnie, dam sobie radę- obdarował go uśmiechem i zniknął za drzwiami.

Wooyoung patrzył tylko jak chłopiec zabiera lusterko ze sobą nawet do łazienki.

Gdy San  już się umył stanął przed lustrem i spojrzał na własne odbicie. Jego idealna cera nie nosiła na sobie żadnej skazy. Białe włosy opadały zakręconymi kosmykami na jego czoło zakrywając końcówkami oczy. Uśmiechnął się sam do siebie będąc pod wrażeniem własnego uroku. Wszystkie anioły zawsze są piękne, idealne by rozkochiwać nie tylko twoim czystym sercem. San był jednym z piękniejszych, zawsze chwalił się swoją urodą i wdziękiem. Ale nie mógł mieć wszystkiego. Był inny od aniołów, które znał. Był bardziej samotny, bardziej indywidualny, nie zawsze tak posłuszny i grzeczny.

Nigdy nie rozumiał dlaczego musi słuchać się tych, którzy wydawali rozkazy. Był przecież dość silny by władać innymi, albo co najmniej samym sobą. Wiele zasad, które były mu narzucane uważał za pozbawione sensu.

Odwrócił się tyłem do lustra i wyjrzał zza ramienia. Spojrzał na dwie rozciągnięte blizny przy łopatkach- ostatnia pamięć po wielkich skrzydłach jaka mu została. Zamknął oczy skruszony i narzucił na siebie szarą koszulkę z logiem jakiegoś przyziemnego zespołu. Uśmiechnął się widząc, że nawet na niego jest nieco za duża i wyszedł nie mogąc dłużej patrzyć na swoją porażkę.

Na korytarzu wpadł na Wooyounga, który szykował się do mycia. W dłoni trzymał piżamy, które po zderzeniu wylądowały na podłodze.
Oboje schylili się by je podnieść.

- Przepraszam, jestem niezdarny.

- To ja na ciebie wpadłem, wybacz. Gościsz mnie, a ja jeszcze stwarzam problemy.

Oboje wstali w tym samym momencie natrafiając na własne spojrzenia.

- Mieścisz się w koszulkę, to super- zmienił temat.

- Zmieściłbym się w niej razem z tobą taka jest wielka.

- Tak, nie stać mnie na oryginalne ubrania BTS więc musiałem zamówić z jakiejś szemranej stronki. Nadruk jest całkiem niezły, ale chyba pomylili mnie z jakimś wielkoludem. Czasem zastanawiam się, czy kurier nie podmienił paczki i jakiś wielki facet nie dostał koszulki za małej o cztery rozmiary- zaśmiał się nieco głośniej niż dotychczas, a jego słodki śmiech rozniósł się po pomieszczeniu.

San poczuł na ten dźwięk w klatce piersiowej dziwne ukłucie. Śmiech był przyjemny dla ucha, brzmiał bardzo niebiańsko. Pomyślał nawet przez moment czy ten chłopiec nie powinien teraz znajdować się na jego miejscu.

- Już ci nie przeszkadzam. Na końcu korytarza jest mój pokój, ja będę w salonie całą noc. Wyśpij się, a jutro spróbujemy załatwić ci pracę.

- Byłoby bardzo miło.

- Dobranoc San.

- Słucham? Ah- zreflektował się.- Dobranoc Wooyoung- niemal wyszeptał zanim zniknął w mroku korytarza.

Położył się na niewielkim łóżku przykrywając pościelą. Nie musiał spać, nie potrzebował odpoczywać, ale przyjemny zapach pościeli chłopca wprowadzał go w fazę, przy której wydawało mu się, że odpoczywa. Myślał długo o tym co się właśnie stało. Był zadowolony z tego, że praca tak dobrze mu idzie i niedługo powinien wrócić do nieba z własnymi skrzydłami. Yeosang wydawał się mu dość chłodnym typem człowieka, ale Wooyoung całkiem go polubił. Dzięki temu będzie mógł się do niego zbliżyć i przekonać go by wykonał pierwsze kroki.
Jednak kolejna myśl jaka przyszła mu do głowy to to czy Yeosang będzie dla niego odpowiedni. Przecież był całkiem inny niż on, nieprzyjemny, anioł mógł to wyczuć nawet wiele z nim nie rozmawiając. Nie był zły, ale na pewno nie tak ciepły jak Wooyoung.

O czym ty myślisz San, muszą być sobie przeznaczeni, Seonghwa by się nie pomylił- powtarzał sobie w głowie do znudzenia.

A jednak nieomylny głos w jego wnętrzu mówił mu, że lawendowy chłopiec jest najdelikatniejszą istotą z jaką miał do czynienia. Przypomniał sobie o dziwnym uczuciu w piersi, którego nigdy wcześniej nie doświadczył. Dotknął się w miejsce gdzie zawitało, tuż przy sercu.

- Dziwne- wyszeptał niemal niesłyszalnie.- Nie powinienem tego czuć. Nie jestem człowiekiem.

𓇽

Nie spał ani minuty, nie spał w sumie nigdy w życiu, nie ruszyło go to. Chciał nawet wyjść na spacer, ale wizja zalania go pytaniami była zbyt męcząca. Dlatego właśnie leżał tyle godzin wpatrując się w magiczne lusterko obserwując jak ludzie żyją w innych częściach świata. Choć uważał to za wielkie uniżenie- musiał się uczyć  by wpasować w społeczeństwo.

W końcu usłyszał dźwięki z korytarza, Wooyoung musiał już wstać. San zrobił więc to samo i wyszedł z pokoju.
Lawendowy chłopiec wyglądał na bardzo zmęczonego. Kręcił się przy blacie próbując zrobić śniadanie.

Nawet nie zauważył obecności Sana kiedy ogarniał na raz przygotowywanie tylu rzeczy. San uśmiechał się sam do siebie patrząc na to jak dobre jest jego wnętrze. Z radia leciała wesoła muzyka, San zgadywał, że zespołu, o którym mówił mu wcześniej.

Wooyoung tańczył mieszając drewnianą łyżką w garnuszku. Odwrócił się w stronę lodówki zauważając Sana w drzwiach. Podskoczył w miejscu trzymając się za serce.

- San... Wybacz, nie zauważyłem cię- podszedł do radia i ściszył nieco muzykę.

- Nie musiałeś nic przygotowywać.

- Zazwyczaj nie jem śniadania, ale pomyślałem, że czujesz się w nowym mieście dość samotnie i brakuje ci domu. Nie wiem w sumie czy w domu ktoś gotował ci śniadania, ale jeśli nie to tym bardziej powinieneś poczuć jak to jest bo mi mama zawsze robiła i...

- Nic się nie stało. Bardzo dziękuję.

Zaśmiał się widząc ubrudzony fartuszek Wooyounga sosem i łyżkę w jego dłoni, z której resztki dalej kąpały na podłogę.

San nie miał serca powiedzieć mu, że nie musi nic jeść.

Angel by the Wings ° WoosanWhere stories live. Discover now