Nieznane (Rok V, Rozdział 1)

575 35 52
                                    

CZĘŚĆ DRUGA — ZAKAZANY BLASK

Sheila Fenwick pojawiła się pierwszego września na peronie o numerze 9 i ¾. Od razu, gdy dostrzegła czerwony Express Londyn-Hogsmeade uśmiechnęła się szeroko. Już za parę godzin znowu miała pojawić się w ukochanym Hogwarcie, a za kilka minut spotka się z przyjaciółmi, których nie widziała przez dwa pełne miesiące. Dziewczyna zrobiła krok w stronę pociągu, jednak stojąca za nią kobieta mocno chwyciła ją za nadgarstek. 

Sheila odwróciła się w jej stronę, wyrywając dłoń z uścisku. 

— Żadnych wyskoków w tym roku! Nie chcę kolejny raz czytać listu od dyrektora, że nie potrafisz usiedzieć na miejscu. 

Czarownica, która wypowiedziała te słowa, była opiekunką panny Fenwick w domu dziecka imienia Sidlera Smirka Plattera w Londynie, w którym dziewczyna się wychowywała. Mathilda Bonham była niską, szczupłą kobietą koło trzydziestki. Była młoda, jednak Sheila twierdziła, że była bardziej zgorzkniała niż nie jedna staruszka. 

Wibracje, które od niej odczuwała, równały się z tymi, które uderzały w nią, gdy pojawiała się blisko Veroniki Wright — dziewczyny, która z jakiegoś powodu w poprzednim roku maksymalnie starała się zajść Sheili za skórę. 

— Będę się zachowywała — powiedziała, chociaż marzyła, żeby zaśmiać się kobiecie w twarz. 

Ta baba czasami sprawiała, że Sheila coraz bardziej pragnęła skończyć siedemnaście lat, aby mogła się wreszcie wyprowadzić z domu dziecka. 

— Pamiętaj, inaczej wyślę cię do Durmstrangu. Tam by cię wychowali. 

To była ulubiona groźba Bonham w kierunku Sheili. Kobieta wiedziała, że zmiana szkoły była dla niej najgorszą karą — zwłaszcza teraz, gdy miała w Hogwarcie przyjaciół. 

— Zrozumiałam — warknęła, próbując się uspokoić. 

Kobieta jedynie zmierzyła ją wzrokiem. 
Od lat — nie tylko Bonham — ale także inni pracownicy domu dziecka zwracali uwagę na to, że Sheila dostawała różnorakie prezenty. Sheila z tego, co wiedziała, tylko dyrektorka instytucji miała wgląd do tego, skąd przychodziły paczki. Pani Mathilda zatrzymała się na dłużej na wisiorku z zawieszką w kształcie feniksa. Sheila odkąd go otrzymała, nigdy się z nim nie rozstawała. Podobnie jak z bransoletką, którą na święta podarowały jej Lily i Rose. 

Medalion z feniksem był dla niej wyjątkowy. To dzięki niemu wciąż żyła, gdyż to on sprawił, że w krytycznej sytuacji pojawił się prawdziwy feniks, który uleczył ja złotymi łzami. Panna Fenwick nie wiedziała, od kogo otrzymała ten wyjątkowy prezent, ale była to osoba, która doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Sheila była intuicystką — wyczuwała myśli i uczucia innych.

— Jak mniemam, nie masz zamiaru wracać do nas na święta? — zapytała, mrużąc oczy. 

— Zostanę w Hogwarcie. Jak co roku. 

— W takim razie do zobaczenia za dziesięć miesięcy… chyba że wcześniej coś przeskrobiesz.. — powiedziała z wrednym uśmieszkiem i nie czekając na odpowiedź swojej wychowanki, zaczęła się oddalać. 

Sheila westchnęła głęboko, ale była z siebie zadowolona, że nie dała wyprowadzić się z równowagi. Podczas wakacji zbyt wiele razy pozwoliła sobie na odpyskowanie. Nie potrzebne jej były kolejne kłopoty. 

Ciągnęła swój kufer w stronę wejścia do pociągu. Po drodze mijała uczniów, od których czuła wyraźną ekscytację. W tłumie mignęła jej postać Scorpiusa, do którego uśmiechnęła się lekko, wiedząc, że go to zdenerwuje.

Drużyna Hogwartu. Następne pokolenie. Część IIWhere stories live. Discover now