Gryfonka i Ślizgon (Rok V, Rozdział 9)

363 31 42
                                    

Kolejne dni były dla Sheili ciężkie. Rzadko można było spotkać ją w Pokoju Wspólnym, chociaż nie zamierzała chować się przed Jamesem. Przechodziła obok niego z wysoko podniesioną głową, jakby absolutnie nic się nie wydarzyło. Rozmawiała z nim normalnie, chociaż zawsze widzieli się razem z pozostałymi.

Nastał grudzień i dzień, na który z utęsknieniem czekała panna Fenwick. W noc z siódmego na ósmego grudnia wyślizgnęła się z dormitorium, korzystając z okazji, że Rose miała w tym czasie patrol. Musiała jednak unikać korytarzy, na których chodzili prefekci.

Kilka godzin wcześniej James złapał Sheilę, aby zapytać się, czy wspólnie nie spróbują wykraść się z zamku, dziewczyna jednak sprytnie go zbyła. Chciała zachowywać się naturalnie, ale przebywanie sam na sam z Potterem pod niewielką peleryną nie wchodziło w grę. Byliby zbyt blisko, aby mogła zachować spokój.

Ubrana cała na czarno, z zapaloną różdżką w ręku, przemierzała tajne przejścia i skróty z dokładnością unikając patrolu Rose i Rigela. Co jakiś czas zatrzymywała się, aby zobaczyć, czy aura któregokolwiek z nich do niej przenikała.

Idąc tak, w pewnym momencie straciła kontrolę nad samą sobą. Już kolejny raz jej nogi szły tam, gdzie same chciały, jakby ona nie miała na to żadnego wpływu. Zniknęła jej ostrożność, z głowy wyleciało jej, że powinna uważać na prefektów. Po prostu szła kierowana przez własną intuicję.

— Sheila? — odezwała się Rose, widząc przyjaciółkę, która bez słowa minęła ją i Zabiniego, tak, jakby wcale ich ni widziała.

Wyszła z zamku odprowadzana zdziwionym wzrokiem dwójki prefektów.
Rose i Rigel spojrzeli na siebie, nie wiedząc, co myśleć. Shila wyglądała, jakby coś ją zahipnotyzowało. Szła przed siebie, nie odwracając wzroku od Zakazanego Lasu.

— Chodźmy, bo zrobi sobie krzywdę — powiedział Rigel, po czym wyciągnął Rose z zamku.

Gryfonka i Ślizgon pognali za panną Fenwick. Od razu po przekroczeniu progu wyjścia buchnęło w nich zimne, grudniowe powietrze. Szaty w których byli, były zdecydowanie za cienkie na tę porę roku. 

Na zewnątrz mimo braku księżyca było wyjątkowo jasno. Ze środka Zakazanego Lasu wydobywał się blask. Srebrna poświata ginęła na czarnym niebie, jakby była jego częścią. Rigel chwycił Sheilę za nadgarstek przy samej linii wejścia do lasu.

— Co ty wyrabiasz? — syknął odwracając brunetkę w swoją stronę.

Sheila dopiero w tym momencie się otrząsnęła. Patrzyła się na dwójkę uczniów z wyraźnym pytaniem w oczach.

— Co wy tu robicie?

— My? Co my tu robimy? — warknęła Rose, wytrzeszczając oczy. — Czy ty do reszty oszalałaś? Wiesz, co by się stało, jakby któryś z profesorów cię przyłapał? Już nie wspominając, że mogłabyś zginąć, wchodząc samemu do Zakazanego Lasu! Czy ty masz rozum, czy kompletnie się już go pozbyłaś?!

— Spokojnie, Weasley, bo obudzisz zaraz Hagrida, albo od razu cały Hogwart— powiedział Rigel. — Co ty kombinowałaś? — zwrócił się do brunetki.

— Scorpius opowiadał, że do dziwnych wydarzeń zawsze dochodzi w noc z siódmego dnia miesiąca. Musiałam to sprawdzić — wytłumaczyła, omijając prawdę o swoim darze.

— Mogłaś przynajmniej iść z kimś — powiedziała już nieco spokojniej Rose. — Co nie zmienia faktu, że jestem na ciebie wściekła! Wiesz dobrze, że nie możesz się wychylać, bo wypiszą cię z Hogwartu.

— Co? Kto cię wypisze? — zdziwił się Rigel, marszcząc brwi.

— Moja opiekunka z domu dziecka. Zagroziła, że jeżeli znowu wpakuję się w kłopoty, wypisze mnie ze szkoły.

Drużyna Hogwartu. Następne pokolenie. Część IIWhere stories live. Discover now