Siódma noc (Rok V, Rozdział 22)

353 34 52
                                    

Sheila Fenwick pierwszy raz mogła szczerze powiedzieć, że denerwowała się, na myśl o nadchodzącym napadzie.

Stała ramię w ramię z Rose i Albusem na dziedzińcu, gdzie wraz z pozostałymi czarodziejami — w tym ze słynnym Harrym Potterem — rozpoczynała swoją wartę. Tym razem nie została przydzielona do oddziału broniącego zachodniej strony Hogwartu. Dziewczyna od początku się tego spodziewała. Ostatnim razem nie poradziła sobie za dobrze w najbardziej niebezpiecznej części terenu. Wiedziała, że Rossey i dyrektor Drummond nie zdecydują się na kolejne ryzyko dla Sheili. Była dobra, lecz wciąż pozostawała uczennicą.

Nastał zmrok. Ciemne chmury całkowicie zasłoniły księżyc, który był jedynym naturalnym źródłem światła.

Z lasu zaczęły ujawniać się pierwsze monsilvy, którymi zajęli się czarodzieje z pierwszych grup. James miał rację — bardziej oddalone oddziały nie miały tak ciekawie, co te przy samej linii lasu. Sheila niesamowicie nudziła się, czekając, aż potwory się zbliżą.

Sheila spojrzała ukradkiem na Rose, która za chwilę miała wprowadzić pierwszą część planu.

Właściwie rudowłosa nie musiała robić zbyt wiele. Na samą myśl, co je czekało, zbladła niesamowicie. Sheila wyczuła u niej ogromne zdenerwowanie. Nie mogły jednak dłużej czekać. Główny oddział zaczął przemieszczać się do przodu, co oznaczało, że większość potworów zdążyła wyjść z lasu.

Rose mimo strachu zebrała się w sobie. Chwiejnym krokiem podeszła do swojego wujka, który ubrany w czarne szaty aurora, stał w skupieniu, czekając, aż będzie mógł dać sygnał do ataku.

— Wujku.. — jęknęła, zwracając na siebie jego uwagę.

— Co się dzieje, Rosie? — zapytał wyraźnie zmartwiony.

— Strasznie źle się czuję — powiedziała. Dla podkreślenia złapała się za brzuch.

— Musisz stąd zniknąć, póki potwory do nas nie dotarły! — stwierdził nieco panicznie, bojąc się o bezpieczeństwo swojej chrześnicy. — Nie będziesz tu bezpieczna.

— Ja ją odprowadzę — zgłosiła się Sheila, biorąc Rose pod ramię.

— Zostań z nią, Sheilo — poprosił Potter. — Z tobą będzie bezpieczna.

Sheila pokiwała głową.

Odeszły od grupy, kierując się w stronę zamku. Albus wiedział, że się udało. Jego ojciec nic nie podejrzewał.

— Tylko żeby nic wam się nie stało... — mruknął pod nosem.

*

Dotarcie do lasu było dla dziewczyn o wiele łatwiejsze, niż mogły się spodziewać. Niezauważone zgarnęły torbę Rose, ukrytą za chatką Hagrida.

Im bardziej szły w las, tym Sheila wyraźniej odczuwała strach swojej towarzyszki, która bała się śmiertelnie. dopiero gdy całkowicie zniknęły za gęstymi drzewami, wyjęły z torebki lusterko i mapę terenu, którą wcześniej rudowłosa pożyczyła pod byle pretekstem od gajowego.

Sheila od razu chwyciła za lusterko, oddając pergamin Rose.

Wystarczyło, że brunetka dotknęła lusterko, aby pojawiła się na nim zmartwiona i spocona twarz Albusa. Było pewne, iż stoczył już kilka pojedynków z potworami.

— Trafiłyści bezpiecznie do lasu? — zapytał od razu.

— Tak. Nie było żadnych przeszkód — odpowiedziała spokojnie Sheila. — U was coś się działo?

Potwory zaczęły się już przedostawać przez naszą wartę, ale zanim podniosę chociaż różdżkę, mój ojciec się ich pozbywa — powiedział ze słyszalną irytacją. — Trafiłaś już na jakiś ślad?

Drużyna Hogwartu. Następne pokolenie. Część IIWhere stories live. Discover now