Bezmyślność i jej konsekwencje (Rok V, Rozdział 13)

349 31 22
                                    

Siódmego lutego Sheila i jej przyjaciele siedzieli podczas zajęć jak na szpilkach. Czekali na nadejście wieczoru. 

Na czas Eliksirów piątoroczni Gryfoni i Ślizgoni zostali podzieleni na dwie grupy: do pierwszej grupy należeli uczniowie osiągający wybitne oceny w tej dziedzinie, z kolei do drugiej trafiali adepci niemający talentu do warzenia mikstur. Wśród mniej zdolnej drużyny znajdowała się między innymi Sheila, która jeszcze bardziej przestała lubić ten przedmiot i wykładającą go panią Gemmę Sharkey. 

Starsza, pulchna kobieta z niezadowoloną miną systematycznie obserwowała poczynania tej przysłowiowo gorszej części uczniów. Siedząca obok Zabiniego Sheila regularnie zaglądała do receptury eliksiru gotowości, którego zwykle uczyli się drugoklasiści. W tym samym czasie lepsza grupa, w której członkami byli również Rose, Albus, Scorpius i Octavia, miała za zadanie uwarzyć eliksir dodający wigoru, przeznaczony zgodnie z programem dla piątego roku.

Profesor Gemma Sharkey zdecydowanie podchodziła do nauki tworzenia eliksirów w oryginalny sposób. Do poziomy zaawansowanego dopuszczane były osoby z poziomu podstawowego, dopiero gdy każda z nich bezbłędnie wykonała swoją miksturę. Było to dosyć nużące zajęcie, jednak żadne z uczniów nie zamierzało kłócić się z dość ortodoksyjną nauczycielką.

— Dobra, Fenwick, to teraz dodaj trzy miarki jaj bahanek, aż do chwili, gdy eliksir zmieni kolor na zielony — powiedział Rigel, zerkając na Sheilę znad księgi. 

— Te przepisy są bez sensu — jęknęła brunetka, dosypując składnik do kociołka. 

— Nie musisz mi tego mówić, sam się domyśliłem — warknął czarnoskóry. — Ale tym razem musimy zrobić ten eliksir dobrze. Robimy go już czwarty raz! Jesteśmy gorsi od Smith i Martin!

— Postaram się tym razem nie spieprzyć, ale ostatnio to ty zrobiłeś coś źle — przypomniała, podnosząc wysoko brwi. 

Nie miała zamiaru zwalać całej winy na siebie. Po wszystkich zajęciach doszła do jednego wniosku: ona i Zabini byli po prostu absolutnymi beztalenciami w dziedzinie eliksirów. Tym bardziej ich współpraca sprawiała większe problemy. Profesor Sharkey podchodziła do stanowiska Sheili i Rigela tylko raz podczas zajęć. Szybko i ostrożnie zaglądała do ich kociołka na koniec lekcji, jakby bojąc się, że mikstura z ich kociołka wybuchnie prosto w jej twarz. Było to dość normalne zachowanie, zważywszy na to, że już kilkakrotnie doszło do eksplozji.

— Chyba nie będziemy sobie wyliczać, kto zrobił więcej błędów? — zapytał ironicznie Zabini. 

— Masz rację — uśmiechnęła się na jego słowa szeroko. — Nie starczyłoby nam lekcji, żeby wymienić, ile razy spieprzyliśmy jakiś eliksir. 

Zabini zaśmiał się cicho, kręcąc głową. Dodał kolejny składnik do kociołka, po czym znowu zwrócił się do swojej koleżanki. 

—  Słyszałaś, że od razu po zakończeniu zajęć wszyscy mamy siedzieć w swoich Pokojach Wspólnych? 

— Coś mi się obiło o uszy, ale to kompletnie bez sensu — powiedziała szczerze, delikatnie mieszając eliksir. — Nie powinniśmy się ukrywać. Nauczyciele chyba nie wiedzą, jak bardzo będzie potrzebna każda różdżka do walki. Ta noc nie będzie spokojna...

Rigel patrzył na nią zdziwiony, gdy wypowiedziała ostatnie zdanie. Wydawała się pewna, że wydarzy się coś, czego nawet dyrektor nie przewidział. 

Rozległ się dźwięk dzwonu, który informował o końcu zajęć. Eliksir Sheili i Rigela pierwszy raz prawdziwie się udał. Panna Fenwick wraz z innymi Gryfonami niechętnie pomaszerowała prosto do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Pozostało jedynie kilka godzin do kolejnego ataku.

Drużyna Hogwartu. Następne pokolenie. Część IIWhere stories live. Discover now