Komplikacje (Rok V, Rozdział 20)

338 33 14
                                    

Następnego dnia po skończonych zajęciach Sheila razem z Rose i Albusem spotkali się w tajnym pokoju. Usiedli na rozłożonym wcześniej kocu. Rose i Albus nie odzywali się, patrząc nieprzychylnie na pannę Fenwick. Doskonale wiedzieli, po co ich tutaj przyprowadziła.

— Przestańcie tak na mnie patrzeć — powiedziała w końcu, przekręcając oczami. 

— Najpierw obiecasz, że nie pójdziesz do lasu — rozkazała butnie Rose. — Potworów jest za wiele, nie mamy żadnego planu. To po prostu nie może się udać.

— Szczególnie stawiając na szali twoje życie — dodał poważnie Al. — W poprzednim roku prawie nam zginęłaś. Nie pozwolę ci na to po raz kolejny.

— Oboje dramatyzujecie — stwierdziła, całkowicie ignorując panujący nad jej towarzyszami lęk. — Do siódmego czerwca będę w pełni zdrowa. Zresztą tak jak zauważyłaś, Rose, stworów jest coraz więcej. Jeśli dalej nic z tym nie zrobimy, może się skończyć nawet całkowitym zamknięciem szkoły, a ja nie mam zamiaru przenosić się do Durmstrangu, albo — co gorsza — zostać w domu dziecka, tylko dlatego, że nie umiemy powstrzymać ataków na stałe.

Wiedziała, że ten argument da im do myślenia. Poczuła się źle, że próbowała nimi manipulować, chociaż doskonale wiedziała, że dyrektor Drummond nigdy nie dopuściłby do zamknięcia Hogwartu. Rose i Albus nie musieli tego jednak wiedzieć.

— Niech ci będzie — westchnął Potter. — Ale musimy znaleźć sposób, żeby się z tobą kontaktować. Musimy wiedzieć, jeśli znajdziesz się w niebezpieczeństwie. 

Sheila uśmiechnęła się kącikiem ust.

— O tym już myślałam — przyznała. — Najlepiej będzie, jeśli użyjemy lusterka dwukierunkowego. 

— James go nie pożyczy, jeśli nie powiemy mu, po co jest nam potrzebne. 

— Wiem, Rosie, dlatego o nic go nie poprosimy. Nawet nie zauważy, że zniknie mu na chwilę. I tak go nie używa, a ja mam drugi egzemplarz. Wystarczy, że wejdę do jego dormitorium i podrzucę mu zwykłe lusterko.

— Wszystko sobie zaplanowałaś, co? — domyślił się czarnowłosy.

Sheila uśmiechnęła się niewinnie. Podczas pobytu w Skrzydle Szpitalnym nie próżnowała. Była świadoma, iż porywała się na głębokie wody, jednak nie widziała innej możliwości. Coś niezwykłego przyciągało ją do lasu. Czuła, że właśnie tam powinna się znaleźć, gdy znów pojawi się tajemniczy blask. Widziała w tym wszystkim głębsze dno i koniecznie musiała te dno odkryć. Z pomocą przyjaciół lub bez nich.

— Nie ma mowy, żebyś poszła do lasu sama — powiedziała po chwili Rose. — Nawet jeśli potworów w lesie będzie mniej, możesz potrzebować pomocy. Nie wiadomo, kto przesiaduje w Zakazanym Lesie, a ja nie chcę mieć cię na sumieniu. 

— W porządku, tylko że wtedy inni mogą zauważyć nasze zniknięcie — przypomniała brunetka. 

— Ja pójdę z tobą — zaoferowała się Rose, chociaż jej ton nie był tak pewny, jak wcześniej. Bała się tego i Sheila bez problemu to wyczuła. W końcu panna Weasley miała okropny lęk przed akromantulami, których pełno było w puszczy. — Albusie, ty będziesz nas krył przed innymi — zwróciła się do kuzyna.

— Jak? 

— Każdy wie, że nie do końca radzę sobie w walce — przypomniała rudowłosa. — Udam, że gorzej się poczułam. Powiesz, że Sheila musiała zaprowadzić mnie do dormitorium. 

Sheila i Albus spojrzeli na siebie. Pomysł Rose miał dużą szansę, żeby się udać. W końcu Sheila i Rose się przyjaźnią. Nauczyciele bez problemu uwierzą, że to właśnie brunetka musiała odprowadzić pannę Weasley. 

Drużyna Hogwartu. Następne pokolenie. Część IIWhere stories live. Discover now