Święta u Potterów (Rok V, Rozdział 10)

391 27 18
                                    

Weasleyowie, Potterowie oraz Jacob i Sheila wsiedli do pociągu, który miał ich zawieźć do Londynu. Wszyscy poza Sheilą byli w wyśmienitych humorach, z powodu powrotu do domów.

Panna Fenwick denerwowała się bardziej, niż gdy stanęła oko w oko z Ursulą Garverly w poprzednim roku. Najchętniej zostałaby w Hogwarcie. Nie czuła się komfortowo z myślą, iż miała spędzić następny tydzień w domu Potterów.

Wiedziała, że sam Harry Potter zaproponował, aby przyjaciółka jego dzieci w czasie świąt mieszkała u nich, jednak dla Sheili było to niepojęte. W końcu była dla nich całkowicie obca. Zresztą wątpiła, aby ponowili swoją propozycję, dowiadując się o jej dziwacznych zdolnościach.

Przez całą podróż grali w pokera, przez co z ich przedziału średnio co parę minut słychać było wściekłe głosy, zmieszane z zadowolonymi z wygranej okrzykami — te ostatnie najczęściej należały do Jamesa Pottera, który to miał na koncie najwięcej wygranych.

— James! Ty wredny oszuście! — wykrzyknęła Rose, rzucając w Jamesa leżącymi na jej kolanach kartami.

— Uspokój się, Rosie. Po prostu kolejny raz wygrałem...

— Oszukiwałeś! — fuknęła, zakładając ręce na piersi. — Już nigdy z tobą nie zagram.

James spojrzał na Rose z powątpiewaniem w oczach. Mówiła tak za każdym razem. Każdy doskonale wiedział, iż Rose zagra z Jamesem po raz kolejny i kolejny, aż w końcu uda jej się wygrać.

— Jak udaje ci się cały czas wygrywać? — zapytała Sheila, marszcząc brwi.

— Mistrz nie zdradza swoich sekretów — odpowiedział pewnie.

Sheila patrzyła się na niego przez chwilę. Nie była zbyt dobra w pokera, ale za to potrafiła blefować. I to całkiem nieźle.

— A czy "mistrz"... — Zrobiła cudzysłów palcami. — Zgodzi się zagrać ze mną?

Pewność siebie biła od Sheili, chociaż tak naprawdę sama nie była do końca pewna tego pomysłu. Nie potrafiła przejrzeć Jamesa, ale mogła przynajmniej lekko pogruchotać jego zbyt wysokie ego.

— Z tobą zawsze, księżniczko. — Puścił do niej perskie oczko, uśmiechając się łobuzersko. — Rozdaj karty, Freddie.

Jego pewność siebie biła na milę. Brunetka usiadła naprzeciwko niego, między Rose i Jacobem.

Fred popatrzył na Sheilę z lekkim zdziwieniem, ale zaczął rozdawać karty.

Dziewczyna patrzyła na Jamesa z obojętnością w oczach, nia miała zamiaru zagiąc się przez jego pewność wygranej.

Lily i Albus, którzy siedzieli w jednym rzędzie z Jamesem, pochylali się przez Freda, starając się jak najbardziej zajrzeć bratu w karty.

Gra się rozpoczęła i praktycznie od razu Sheila była na wygranej pozycji. Wymieniła jedną kartę, która sprawiła, że z niczego Sheila miała pokera. Koncentrując wzrok na swojej talii, skrzywiła się ledwo zauważenie.

Jamesowi to nie umknęło. Był pewien, że miała złe karty. Dziewczynie właśnie o to chodziło.

— Sprawdzam — powiedział, pewnie się uśmiechając.

— Jak sobie życzysz — odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech.

Zwróciła karty w jego stronę.

— Poker? — uśmiech spełzł mu z twarzy, pokazując swoje karty. Miał karetę asów, jednak wciąż słabszą od kart Sheili. — Wygrałaś...

Drużyna Hogwartu. Następne pokolenie. Część IIWhere stories live. Discover now