Ściany mają uszy (Rok V, Rozdział 15)

336 32 41
                                    

Sheila z trudem obudziła się następnego dnia około południa. Ociężale przetarła swoje bursztynowe oczy i rozejrzała się po dormitorium, w którym nie było nikogo oprócz niej.

Ubrała się w ślimaczym tempie, przeklinając pod nosem, że położyła się spać dopiero nad ranem. Chwilę później zeszła do Pokoju Wspólnego, w którym zastała swoich przyjaciół siedzących na kanapie. Jedno jej spojrzenie na nich wystarczyło, aby stwierdziła, że także oni wrócili do swoich dormitoriów równie późno co ona, jedynie Fred wydawał się bardziej niewyspany od reszty. Z pewnością imprezował aż do samego świtu.

— Źle spałaś? — zapytała Rose zdartym od wczorajszych krzyków głosem.

— Wróciłam do dormitorium około piątej rano — powiedziała, ziewając przeciągle.

— Przecież wyszłaś z przyjęcia o wiele wcześniej niż my — zdziwiła się Lily.

James skrzywił się lekko na słowa swojej młodszej siostry. Nic nie mógł poradzić na to, że poczuł zazdrość na samą myśl spędzenia nocy przez brunetkę z kimś innym.

— Albus wyciągnął mnie do kuchni — wyjaśniła krótko. — Nie chciało nam się wracać do Pokoi Wspólnych, więc spacerowaliśmy po Hogwarcie.

— Czyli dlatego na śniadaniu wyglądał, jakby ledwo żył — stwierdził już spokojniejszy James.

— Zadziwia mnie, że miał siłę wstać z łóżka — powiedziała z lekkim zdziwieniem Sheila.

— Nie miał za dużego wyboru. Ślizgoni mają dzisiaj trening Quidditcha — wytłumaczył Jacob. — My też powinniśmy wziąć się do pracy. Jesteśmy od nich gorzej przygotowani. Trudno będzie nam wygrać z nimi mecz.

— Spokojnie, Jacobie — odezwała się Rose. — Jesteście świetni. Wierzę, że uda wam się z nimi zwyciężyć.

— Rose ma rację — mruknął Fred. — Kiedy ten mecz ma się odbyć?

Jego głos był mocno zachrypnięty, jakby od kilkunastu godzin niczego nie pił. Sheila domyślała się, że Weasley nie stronił od alkoholu wczorajszego wieczora.

— Dziewiątego marca — odpowiedział Jake.

— Dwa dni po kolejnym ataku — zauważyła panna Fenwick. Po usłyszeniu tych słów Jacob się wyraźnie przeraził. Wytrzeszczył oczy, patrząc na brunetkę. Dziewczyna od razu wiedziała, o co mu chodziło. — Spokojnie, Jacobie. Twojej drużynie nic się nie stanie.

— Całe szczęście, że chociaż Lily nie będzie brała udziału w walce — stwierdził.

Sam siebie próbował w ten sposób uspokoić.

— Tak, ogromne szczęście — syknęła Lily, przewracając oczami. — Nadal nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie będę mogła walczyć.

— Masz czternaście lat — przypomniała Rose.

— W kwietniu skończę piętnaście. Nie jestem już dzieckiem!

— Tu nie chodzi o twój wiek, Lily, tylko o umiejętności. Za mało jeszcze umiesz — powiedział James.

Lily zamierzała się odezwać, gdy Sheila się wtrąciła:

— Lily, James ma rację — stwierdziła. — My dopiero na piątym roku uczymy się kontrolować zaklęcia ogniowe. To nie jest łatwa sztuka.

— Chciałabym wam pomóc...

— Możesz to zrobić — powiedziała pewnie brunetka. — Za chwilę będziemy mieli zajęcia z walki z potworami. Myślę, że nie będzie problemu, jeżeli przyjdziesz popatrzeć. Bądź dla nas wsparciem i wierz w naszą wygraną. To wystarczy.

Drużyna Hogwartu. Następne pokolenie. Część IIWhere stories live. Discover now