Pierwsze zajęcia (Rok V, Rozdział 2)

448 33 37
                                    

Następnego ranka rozpoczęły się zajęcia szkolne. Sheila najchętniej zostałaby w łóżku na całą resztę dnia, jednak Rose skutecznie wybiła jej to z głowy, strasząc, że zawoła Freda, Jamesa i Jacoba, aby po nią przyszli. Wizyta trzech chłopaków, gdy wciąż leżała w łóżku w piżamie, ani trochę jej się nie uśmiechała.

Niechętnie więc poszła do łazienki, przeklinając pod nosem dumną z siebie Rose. Wyszła spod prysznica po niecałych piętnastu minutach, uderzając się po drodze o każdy możliwy przedmiot.

Sheila klęła jak szewc, rzucając coraz gorszymi epitetami, podczas gdy Rose śmiała się w głos z przyjaciółki. Amelia, Octavia oraz Patricia, które malowały się w dormitorium, patrzyły na całą sytuację, ledwo powstrzymując śmiech i obraźliwe komentarze. Nawet panna Smith doskonale zdawała sobie sprawę, że nie należało drażnić Sheili jeszcze bardziej. Lubiła swoje włosy i nie miała zamiaru wyłysieć, narażając się na wściekłość panny Fenwick.

Dwie piątoklasistki, ubrane w szkolne mundurki, składające się z białej koszuli z długim rękawem, czarnej spódniczki przed kolano, krawata w barwach domu Gryfonek oraz czarnych podkolanówek, które Sheila założyła tylko ze względu na karcący wzrok Rose, patrząc na jej gołe nogi, odziane jedynie w czarne buty, zeszły do Wielkiej Sali, gdzie czekało na nie śniadanie. Sheila i Rose odpuściły sobie zakładania długiej, szkolnej szaty. Na dworze, jak i w zamku było około dwudziestu stopni, przez co dodatkowe okrycie nie było potrzebne. Szczególnie w przypadku panny Fenwick, która z jakiegoś powodu nigdy nie marzła. Nie, żeby była tym powodem zasmucona, czy przerażona. Podobało jej się to, zwłaszcza podczas zimy.

Sheila opadła na ławce tuż obok Lily Potter, która z ożywieniem tłumaczyła coś siedzącemu naprzeciwko Jacobowi, koło którego zasiadła Rose.

— .... To będzie świetny pierwszy mecz, Jacobie. Wiesz już z kim gramy? Musimy ostro spiąć tyłki, żeby wygrać. Nie możemy pozwolić, żeby kolejny raz wygrali Ślizgoni! O cześć dziewczyny! Myślę, że powinniśmy jak najszybciej wszcząć zapisy do drużyny...

— Lily, uwielbiam cię, ale proszę, przestań — jęknęła Sheila, nalewając sobie soku, który w większości lądował jednak na stole.

Lily przerwała swoją emocjonującą wypowiedź. Razem z Jacobem spojrzeli na wyraźnie niezadowoloną brunetkę.

— Co się z nią stało? — zdziwił się blondyn, wskazując palcem na dziewczynę, która teraz opierała swoje łokcie na stole, podtrzymując głowę.

— Nie mogła spać w nocy — wytłumaczyła krótko Rose, nakładając na talerz parówki. — Przez cały poranek przeklinała. Chyba nigdy nie słyszałam tylu przekleństw. Nawet od własnego taty, gdy Armaty z Chudley przegrały ostatni mecz w półfinale.

— Ja was jeszcze słyszę — mruknęła niewyraźnie, nie podnosząc na nic wzroku.

Rose i Jacob nie skupili się na tym, co powiedziała. Patrzyli nad jej ramieniem. Fred i James podeszli właśnie do stołu Gryfonów. James pomaszerował na mieście obok Rose. Próbował wzrokiem ponaglić Freda, ale ten jedynie uśmiechnął się szatańsko.

Wyciągnął cicho ręce w stronę ledwie przytomnej Sheili, jednak gdy prawie jej dotknął, odezwała się, nie podnosząc głowy:

— Weasley, jeżeli mnie dotkniesz, urwę ci część ciała, którą nawet pani Pomfrey nie zdoła ci naprawić!

Ręce Freda zamarły. Powoli zaczął je wycofywać, a następnie usiadł obok Lily, nie chcąc narażać się Sheili.

— Jesteś wredną wiedźmą — powiedział. — Skąd wiedziałaś, że to ja?

Drużyna Hogwartu. Następne pokolenie. Część IIWhere stories live. Discover now