Dzień fałszywej miłości (Rok V, Rozdział 14)

387 25 33
                                    

Trzy dni po kolejnym napadzie na zamek Sheila otrzymała wiadomość, która wywołała szeroki uśmiech na jej twarzy.

Siedziała wraz z przyjaciółmi jak na szpilkach podczas kolacji w Wielkiej Sali, gdzie wszyscy czekali na przemówienie dyrektora Drummonda, które zapowiedziano już w trakcie śniadania. Sheila i jej przyjaciele byli niezwykle ciekawi, co takiego miał im do przekazania dyrektor, niewidziany przez nich od ostatniego napadu. Panna Fenwick przeczuwała, co działo się z Aristotelem Drummondem. Dyrektor ostatnie kilka dni spędzał w Ministerstwie Magii w gabinecie Szefa Biura Aurorów, gdzie razem z Harrym Potterem omawiali sprawę ostatniej obrony zamku.

Wysoki mężczyzna podszedł wreszcie do mównicy. Sheila uciszyła wzrokiem przyjaciół.

— Moi drodzy! — odezwał się, skupiając wzrok swojego jednego oka na uczniach. — Jak wiecie, kilka dni temu doszło do kolejnego napadu na Hogwart. Całe wydarzenie zostało dokładnie zbadane przez aurorów. W porozumieniu z nimi doszliśmy do wniosku, że nasze siły są zbyt małe, aby odeprzeć kolejny atak. W związku z tym, mimo mojej niechęci, otrzymaliśmy zgodę, abyście mogli uczestniczyć w obronie zamku...

Po Wielkiej Sali rozniosły się głośne szepty uczniów. Sheila spojrzała z uśmiechem na Jamesa. On też domyślał się, że to w końcu musiało nastąpić. Nauczyciele musieli zrozumieć, że sami nie poradzą sobie w comiesięcznej bitwie z potworami. Dyrektor uciszył wzrokiem zgromadzonych uczniów, głośno wzdychając.

— Uczniowie od piątego roku po odpowiednim wyszkoleniu i za zgodą swoją oraz opiekunów mogą zgłosić się do obrony zamku... — Sheila zauważyła, jak Lily spochmurniała, słysząc, że nie będzie mogła uczestniczyć w tej akcji. — Do następnego tygodnia opiekunowie waszych domów będą zbierali podpisy chętnych uczniów. To już chyba wszystko, jednak chciałbym przestrzec osoby, które zamierzają się zgłosić: to nie jest zabawa! Musicie być absolutnie pewni swojego udziału.

Dyrektor odszedł od mównicy, jednak nie wrócił na swoje miejsce przy stole nauczycieli. Wyszedł z Wielkiej Sali z niezwykle poważną miną.

Sheila nie odczuwała jego uczyć z tak dużej odległości, ale bezbłędnie potrafiła je przejrzeć. Drummond był zły na samego siebie. Nie potrafił samemu sobie wytłumaczyć narażania uczniów, nawet jeśli chodziło o dobro ich wszystkich. Byli za młodzi na walkę. Był dyrektorem Hogwartu, lecz nie potrafił sam go obronić.

— Dlaczego jak zwykle to ja będę musiała siedzieć w dormitorium? — jęknęła Lily, zwracając uwagę Sheili.

Brunetka spojrzała na dziewczynę siedzącą obok niej.

— Jesteś za młoda, Lily — odezwała się Rose, która siedziała z drugiej strony Sheili.

Jacob, James i Fred patrzyli na dziewczęta, czując, że rozmowa między kuzynkami nie może się dobrze skończyć. Sheila także to odczuwała.

Lily nienawidziła, gdy traktowano ją jak dziecko. Zdarzało się to jednak dosyć często.

— Rose, to, że ty się boisz, nie oznacza, że każdy tak ma — odpowiedziała ostro panna Potter. — Jeśli chcesz, to możesz się schować pod łóżkiem, ale ja nie mam zamiaru!

— Lily! — jęknął James, mając nadzieję, że jego siostra i kuzynka oszczędzą sobie kłótni.

— Nie będę się chowała — powiedziała niepewnie Rose. — To odgórna decyzja. Twoje krzyki i tak nic nie dadzą.

Panna Weasley wstała od stołu i wyszła z Wielkiej Sali, odprowadzana wzrokiem przez przyjaciół.

— Ona się tylko o ciebie martwi — powiedział spokojnie Jacob, kierując swoje niebieskie oczy w stronę Lily. — Masz czternaście lat. Jeszcze nie nauczyłaś się wystarczającej ilości zaklęć, żebyś mogła walczyć.

Drużyna Hogwartu. Następne pokolenie. Część IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz