The Walking Dead - EVERYTHING WAS CHANGED

2.4K 126 87
                                    

Lauren' POV

Jedna łza goniła kolejną i jeszcze następna. Na naszych mokrych twarzach widniał okropny grymas strachu i zaskoczenia. Byłam pewna, że do nikogo nie docierało to, co właśnie działo się wokół nas.

Klęcząc w deszczu, wędrowałam tylko wzrokiem po elegancko ubranym mężczyźnie trzymającym kij bejsbolowy owinięty drutem kolczastym, którym właśnie wybierał swoją ofiarę. Byliśmy pokonani. Każdy z nas coś stracił. Byliśmy rodziną od początku i nadal nią jesteśmy, lecz jeden członek nas pożegna się dziś z życiem. Nie mogłam dopuścic do siebie myśli, że ktoś kogo pokochałam od początku, może teraz odejść. Za dużo straciłam na początku, aby teraz, kiedy wszystko się po części unormowało, znów runęło. Wszystko wywołało u mnie dreszcze i kolejny potok łez. Nigdy nie pokazywałam swojej słabości, jednak teraz bezsilność wzięła górę. Rick zamarł w jeden pozycji, co sprawiało że wyglądał jak zbity pies. Kocham go. Od początku jest kimś, kto sprawiał zawsze wrażenie ojca, opiekuńczy i pomocny. Jednak nigdy nie potrafiłam się określić co do niego czułam, mimo sporej różnicy wieku, zawsze kiedy byłam w jego pobliżu czułam się niesamowicie bezpieczna i spełniona.

Dowódca zwany Neganem, którego ludzie zapędzili nas w pułapkę, otoczyli i kazali klęknąć w rzędzie przed 'panem' właśnie szykował się do 'wyliczanki' która miała wytypować ofiarę 'Lucille', kija bejsbolowego, który był zapewne jego ulubioną zabawką. Niezły dupek.

-Eny. - odezwał się gruby głos przywódcy, który umieścił swój kij na ramieniu Ricka. Ciszę leśną przerywały co chwile szlochy czy głębokie jęczenia Maggie, która natychmiastowo potrzebowała lekarza, będąc w ciąży. Martwiłam się o wszystkich, lecz o nią najbardziej. Była ledwo przytomna, obraz zwijającej się jej z bólu sprawiał ogromna chęć zemszczenia się na wszyskich tu obecnych, którzy przeszkodzili nam w transporcie jej do lekarza na Wzgórze. Była ona moją najlepsza przyjaciółką, od momentu kiedy znalazłam się u nich w grupie, czyli od początku. Po stracie najbliższych byłam kompletnie załamana i roztrzęsiona, nie wiem jakim cudem przeżyłam półtorej miesiąca samotnej tułaczki, podczas której ich spotkałam. Maggie zaopiekowała się mną jak dzieckiem i sprawiła, że od nowa patrzyłam na świat, chociaż był on do dupy, poświęcając mi przy tym każdą wolną chwilę. Jestem jej ogromnie za to wdzięczna, podziwiam ją za jej determinacje nawet po stracie siostry czy ojca. Jest moją siostrą, której zamiast pomoc, mogę tylko patrzyć jak cierpi. Glenn, jej mąż czuje to samo, gniew, wymalowany na jego pobladłej twarzy, kiedy Negan, przybliżył do jej twarzy kij bejsbolowy mówiąc:
-Due.
-Rike. - kolejny był Abraham. Jak zwykle twardy, niezwyciężony Abraham, który na ruch Negana podniósł się dotykając czołem Lucille, tak, aby pokazać mu że nie boi się takiego dupka jak on.
-Fake. - następną częścią tej całej popieprzonego gry, która sprawiała mu wielką przyjemność i radość wymalowanej na twarzy był Daryl, który mimo strzału w ramie przez jednego z ludzi Negana, nadal utrzymywał się na kolanach. Jest on jednym z najtwardszych dupków na świecie, zawsze zastanawiam się czy on zna ból. Kocham go jak brata, mimo jego trudnego charakteru, który momentami jest nieznośny a innymi pomocny i uczynny.
-Torba. - następna była Rosita. Piękna, twarda Rosita. Zawsze można na nią liczyć, uwielbiałam chodzić z nią na wypady po żywność czy amunicję, nasze strategie zawsze ze sobą świetnie współgrały.
Kolejnym, któremu Negan wymachiwał przed nosem swoją zabawką, wciąż odliczając był Glenn, wcześniej pobity przez wyrwanie się z rzędu, na pomoc Maggie, która na początku miała paść ofiara Negana.
Następnie od początku Euglen, Carl, Aron, Sasha, Ja, Rick, Maggie cała moja rodzina.

Słowa wyliczanki zapadną mi do końca w pamięci, ciagle wypowiadający je Negan chodził od jednej do drugiej osoby, uśmiechając się przy tym jak szaleniec.

Zamykając oczy, czułam Lucille na moim barku, a zaraz słyszałam jęki Maggie.
-Moja mama... - kolejna osoba, kolejne słowo wyliczanki.
-Mówiła mi...-Lucille spoczęła na ramieniu Daryla.
-Żebym...
-Wybrał...- nie przerywał, chodząc miedzy moimi najbliższymi.
-SŁUSZNIE! - wykrzyczał ostatnie słowo śmiejąc się z głową do tylu. Bałam się otworzyć oczy, bałam się spojrzeć na twarz, osoby która zaraz odejdzie na zawsze.

Wypowiedział jeszcze kilka niezrozumiałych dla mnie zdań, po czym uniósł kij do góry, aby się zamachnąć, kiedy wkońcu ujrzałam przerażonego Abrahama, który był jego ofiarą.

Wszystko działo się tak szybko. Nadal nie byłam w stanie sie ruszyć, słyszałam tylko zamazane krzyki, wrzaski i błaganie Rosity i Sashy. One dwie były związane z nim bliskimi uczuciami. Miłość, zauroczenie.

W tym momencie widziałam tylko przerażoną twarz Abrahama, podnoszącego się wyżej, aby moc spojrzeć na Sashe i Rosite, które szarpały się z pilnującymi ich strażnikami Negana. Reszta także próbowała coś zdziałać, jednak oni mieli broń, za pomocą której szybkim uderzeniem powalili Ricka, Glenna i Carla. W momencie kiedy Negan zamachnął się, Abraham tylko spojrzał na Sashe i wyszeptał "KOCHAM CIĘ".

Padł pierwszy cios, rozwalając w połowie czaszkę Abrahama i brudząc krwią jego rude włosy i całą twarz.

-NIE! NIEEEEE! - krzyczała Rosita, rzucając się na ziemie w kierunku Abrahama i zanosząc głośnym płaczem.

Przed moimi oczami wszystko wirowało, nie wiedziałam gdzie jestem, co się dzieje.

Sasha była na tyle przerażona, że zdołała wydobyć z siebie tylko głośny krzyk pełen bólu i nienawiści, po czym zemdlała upadając na ziemie.

Reszta mojej rodziny nie była w stanie nic zrobić, poza płaczem i krzykiem, jaki przedzierał się ciszę leśną.

-Ty skurwielu! - wrzasnął Rick, rzucając się na Negana, jednak znowu został ogłuszony przez jednego z jego ludzi, a on nadal nie przerywał swojego pokazu, ciagle rozwalając głowę Abrahama. Rick opadł na ziemie, sekundę potem byłam przy nim, układając jego głowę na moich kolanach. Był w okropnym stanie, krew sączyła się z rany na głowie od uderzenia bronią, a jego oczy nie mogły znaleść celu.

Po dłuższej chwili wszyscy ucichli opadając z sił i przyglądając się śmiejącemu się Neganowu, poza Rositą, która ciagle krzyczała i zanosiła się głośnym płaczem, przytulana przez załamanego Glenna.

-A tak skończycie, kiedyś choć jedno z was się sprzeciwi moim rozkazom. - mówiąc to pokazał zakrwawionym kijem na ciało Abrahama, którego głowa rozwalona była na na tysiące cząstek, wszędzie był mózg i krew.- Będziecie dla mnie pracować i oddawać połowę wszystkich rzeczy, których posiadacie. - mówiąc to każdy skupił na nim wzrok, a Rick uniósł głowę w jego kierunku trzymając mnie za rękę.
-Kiedy zapukam do waszej bramy, wy ją otworzycie..- kontynuował. -kiedy się zbuntujecie, rozpierdole ją. - zatrzymał się zarzucając Lucille na ramię.
-Zrozumiane? - zapytał z uniesionym kącikiem ust.

Nikt nawet nie pisnął. Panowała cisza, której usłyszeć można było cichy już szloch Rosity, będacej ciągle w objęciach Glenna.

Sasha nadal leżała nieprzytomna, gdy reszta grupy wlepiała opuchnięte już oczy w ciało Abrahama lub Negana, co chwili zakrywając twarz dłońmi i przecierając łzy.

Jedynie Rick siedział znów jak zahipnotyzowany, patrząc się w jeden punkt. Łzy kąpały na kolana i moja rękę, którą nadal trzymał.

•••

Hejka! Zaczynam nowe opowiadanie:) Mam nadzieje, że znajdzie się ktoś, kogo zainteresuje opisywana historia.
Prosze o pozostawienie po sobie śladu, co bardzo motywuje do dalszej pracy 💕

WHO WILL SURVIVE? || The Walking DeadWhere stories live. Discover now