- 14 -

705 61 13
                                    

Stojąc mokra pośród walki i okropnych odgłosów kątem oka zobaczyłam postać zmierzająca w moją stronę, jednak za późno zareagowałam...

Sztywny runął na mnie odurzając mnie swoim smrodem, który wypalał moje oczy.

Jego zębiska znajdowały się coraz bliżej mojej szyi, podczas gdy bezskutecznie próbowałam dosięgnąć wypuszczonego wcześniej noża.

Kiedy już żegnałam się ze światem żywych, będąc jedną nogą w świecie zmarłych nagle poczułam zwiotczałe ciało opadające ze mnie, na co momentalnie rzuciłam wzrokiem na postać nade mną.

-Wstawaj! -krzyknął mężczyzna podając mi rękę, który uratował moje życie przebijając czaszkę sztywnego, który niemal mi je odebrał.

-Wszystko ok? -zapytał, oceniając otaczającą nas sytuację, w której to coraz mniej żywych ludzi walczyło o życie ze sztywnymi, których ciagle nabywało zbawieni hałasami.

Pokiwałam głową na 'tak', po czym posłałam dziękujące spojrzenie i delikatny uśmiech.

Chwilę później dołączyliśmy do unieszkodliwiania zagrożenia, które napierało na nas z każdej strony, tworząc zataczające się koło.

Kiedy już spanikowana reszta ludzi napierała plecami na samych siebie chcąc uciec przed sztywnymi usłyszeliśmy krzyki z zewnątrz.

-Padnijcie! -po czym rozległo się wiele stłumionych strzałów w kierunku sztywnych, które padały jak muchy.

Nowo poznany mężczyzna, który przed chwilą uratował mi życie rzucił się na mnie powalając na ziemie i zakrywając własnym ciałem, aby ochronić moje.

Po zaledwie kilku sekundach lasem zawładnęła cisza, którą przerywały od czasu do czasu przeładowywanie pistoletów i krótkie rozmowy ludzi przybyłych nam na ratunek.

-Szesnaście ludzi straconych. -notował jeden z wojskowych, który w miarę możliwość oszacował straty licząc ciała porozwalane dookoła.

-Pięciu żywych.

-Wstawać i za mną! -rzucił jeden z nich, skarcając nas surowym spojrzeniem.

Piątka przeżytych, w tym ja ruszyliśmy posłusznie za prowadzącym, w kierunku fabryki.

-Wszystko ok? -zapytał ponownie mężczyzna, który po raz drugi uratował moje życie, co skłoniło mnie do odezwania się.

-Tak, dziękuję. -odpadłam tylko rzucając przelotne spojrzenie na jego twarz, zatapiając się w oczach na sekundę.

Po chwili znajdowaliśmy się już w bezpiecznej strefie, w której strażnicy zabrali nam broń i wprowadzili nas w podziemne korytarze.

-Ty idziesz ze mną. -rzucił starszy mężczyzna łapiąc moje ramie.

-Czemu ona?! -warknął ten sam mężczyzna , który podwójnie uratował moje życie.

-Nie twój interes dupku. -odparł człowiek Negana, który ciagle trzymał moje ramie i ciągnął w przeciwną stronę.

Nie stawiając oporu wyrwałam ramie z jego uścisku dotrzymując mu kroku.

WHO WILL SURVIVE? || The Walking DeadWhere stories live. Discover now