- 15 -

783 70 29
                                    

-Dlaczego Negan kazał nas uratować? Zawsze tak postępuje z nowymi? -zapytałam jak się wcześniej okazało Samuela, który prowadził mnie długimi korytarzami.

-Nie, nigdy tak nie postępuje. -odparł, zmieniając kierunek docelowy w moim towarzystwie.

-To dlaczego to zrobił? -zapytałam, nadal ciekawsko dociekając prawdy.

-Ty byłaś naszym celem, a że w twoim pobliżu była reszta żywych, postanowiliśmy ich tez wyjątkowo zgarnąć. -wyznał, zatrzymując się przy drzwiach mojego pokoju.

-Ja?Dlaczego ja? -zapytałam, niedowierzając i wykrzywiając twarz w dziwnym grymasie.

-Nie wiem kurwa, najwyraźniej ma w tym jakiś interes. -powiedział, wytrącając się delikatnie z równowagi zapewne przez moją ciekawość. -Nie licz na jego dobroduszność. -dodał szybko, otwierając przede mną drzwi.

Niepewnie przekroczyłam próg, układając w głowie sprytny plan, nasycony ostatnimi wydarzeniami.

-Dobranoc. -rzucił Samuel, zamykając drzwi na klucz.

Po krótkiej rozmowie mogę stwierdzić, iż jest to jedyna osoba, z którą można normalnie porozmawiać, oraz która nie dostrzegła mojej udawanej słabej strony.

Do głowy odrazu zaczęły przychodzić myśli, w których pomaga mi on w negocjacjach z Neganem.
Co prawda plan był dosyć okrutny i bezczelny, ale cóż, taka już jestem jeśli chodzi o dobro mojej rodziny, którą kocham nad życie.

To dla nich poświęcam się każdego dnia, nie korzystając z okazji zdobycia broni czy delikatnej przewagi za pomocą noża, który ciagle znajduje się w moim bucie.

Często zastanawiam się, co stałoby się po śmierci Negana.

Czy jego system i reguły nadal funkcjonowałyby w fabryce?

Czy może ja, Aleksandria i inne miasteczka byłyby wolne?

Po chwili zamyślenia pomogły mi zapaść w sen.


-Wstawaj! -mówiła głośno postać stojąca nad moim łóżkiem.

-Czas na rozmowę. -dodała po chwili cichszym tonem, szturchając moje ramię.

Momentalnie przekręciłam się na plecy, aby dojrzeć postać, która przerwała mi sen.

-Samuel? -zapytałam przecierając oczy, kiedy ujrzałam ciemnoskórego mężczyznę w wojskowym stroju.

-Nie, Adele. -parsknął. -Helloł? -zażartował, na co zanieśliśmy się śmiechem.

Gdyby wiedział jakie mam wobec niego zamiary...

-Szef czeka. -rzucił, ruszając w stronę wyjścia. -Masz pięć minut. -dodał po chwili, znikając za drzwiami.

Co on znowu ode mnie chce?! Nie starcza mu moje posłuszeństwo?

Sterty pytań pojawiało się w mojej głowie, podczas kiedy zmieniałam koszulkę.

-Chodź juz, on nie lubi czekać! -wychylił się przez wejście, ilustrując mnie wzrokiem.

-Nie zmieniłam spodni, wyjdź. -rzuciłam, odwracając się w stronę starej szafy.

-Żartujesz sobie kurwa? -zapytał poirytowany, stając w framudze drzwi.

WHO WILL SURVIVE? || The Walking DeadWhere stories live. Discover now