- 20 -

679 58 7
                                    

-Lauren. -usłyszałam zdenerwowany głos nad moim uchem, budzący mnie ze snów, którymi jak zwykle były koszmary.

-Co? -wymamrotałam, uchylając delikatnie jedna powiekę i widząc jak za mgłą postać Samuela.

-Wstawaj kurwa, mamy kłopoty. -na te słowa zareagowałam energicznie, ponieważ pierwszy raz od około roku spędzonego tutaj słyszę o ich kłopotach. Zapewne dlatego, iż są oni świetnie zorganizowani oraz silni, dlatego choćby największe stada nigdy nie obalą ich osady.

-O czym ty mówisz? -zapytałam podnosząc się do pozycji stojącej i patrząc z niecierpliwością na jego grymas twarzy.

-Twoja grupa przyjechała, chuj wie po co. -po tych słowach omdlałam, jednak szybka reakcja Samuela nie doprowadziła do upadku.

Co oni robią?!
Po co tak ryzykują?!

Tysiące pytań, brak odpowiedzi.

-Chodź ze mną, Negan kazał mi po
ciebie przyjść.

Szybkim ruchem odziałam czarne spodnie i szara bluzę oraz czarne trapery i pospiesznie ruszyłam za ciemnoskórym kolegą.

•••

-O Lauren jesteś! -usłyszałam przesłodzone słowa Negana kierujące w moją stronę wraz z szerokim uśmiechem, kiedy opuściłam budynek.

Słońce oślepiło moje podkrążone ze zmęczenia oczy, a chłodny poranny wiatr powiewał rozpuszczone włosy.

Wtedy przed bramą ujrzałam Ricka wraz z Glennem, Darylem i Aaronem, na co zamarłam a moje nogi się ugięły.

-Chodź skarbie, nie bój się. -krzyknął z dala Negan, na co moje zdziwienie przybrało na wadze. Grymas na twarzy moich bliskich był przeraźliwy. Rick na te słowa uniósł brwi, przestępując z jednej nogi na drugą i kładąca rękę na rewolwerze. Dokładnie znam każdy jego ruch, który sygnalizuje średnie stadium zdenerwowania.

-No chodź. -ponowił Negan wyciągając rękę w moim kierunku a w drugiej trzymając Lucille.

Bałam się.
Cholernie się bałam.

Ale musiałam być silna, więc wolno ruszyłam w jego kierunku starając przygotować się na jego chore zagrywki, które zaraz mogły nastąpić, ponieważ atmosfera była dosyć napięta. Dookoła stali
ludzie Negana z wycelowanym celem w przybyłych, dlatego wszystko było takie niespokojne.

Właśnie po nią przyjechaliśmy! -krzyknął z niewielkiej oddali Rick, ukazując kamienną twarz.

-Oh! -westchnął cicho Negan.
-Szybko zauważyliście, że jej nie ma z wami! -dodał po chwili, co wywołało u Ricka większe poddenerwowanie, na co Daryl położył rękę na jego ramieniu, co musiało go uspokoić.

-Negocjujmy! Możemy oddać ci innego zakładnika! -Rick ciagle próbował walczyć, jednak miałam złe przeczucia.

-Ale my się wspaniałe dogadujemy! -odkrzyknął ze śmiechem Negan, obejmując mnie, na co poczułam się zażenowana.
Mina Ricka i reszty wyrażała więcej niż tysiąc słów, choć w końcu do tego zmierzał Negan, cały on.

Po tych słowach Rick popatrzył na mnie znacząco, na co ze smutna miną pokiwałam mu głową na nie, co miało oznaczać brak jakichkolwiek więzi miedzy nami.

-Aaron jest chętny! Będzie dobrym zakładnikiem! -Rick ciagle nie odpuszczał, przez co ciarki na moim ciele pojawiały się co chwilę.

-Hmmm...Mężczyzna nam więcej pomoże. -stwierdził Negan, na co zamarłam.
W końcu miałam nadzieje na normalny powrót do Maggie, Ricka i reszty, na co poczułam ukucie w sercu.

-Ale...-dodał Negan, na co miałam ochotę znowu powtórzyć sytuacje z tego pamiętnego dnia, kiedy pełna adrenaliny wymierzyłam mu cios z całej siły.
Co chwile zależały mnie zimne poty a w mojej głowie powstawały najróżniejsze myśli, jednak nic nie dawałam po sobie poznać.

-To ona jest zakładnikiem i tak zostanie.

-Wymiana ma tydzień! -krzyknął wkurzony już do granic możliwości Rick co chwile poprawiając pasek z pistoletem.

Już nie miałam siły stać dalej w jego objęciu i być nadal taka bezsilna jak
dotychczas.

-Proszę...-szepnęłam w jego kierunku, kiedy odwrócił wzrok w moją stronę.

Te kilka sekund spotkania naszego wzroku i wpatrywania się w siebie trwało jakby wieki, a ja nadal byłam pełna nadziei.

-Niech będzie. -usłyszałam, na co wypuściłam głośno powietrze, będąc pod wpływem nieświadomości, że właśnie dokonało się niemożliwe.

-Jak wrócisz, porozmawiamy. -powiedział ciszej w moim kierunku Negan, kontynuując wypowiedź. -Jeśli nie wrócisz, jesteś świadoma konsekwencji?

-Tak. -odparłam stanowczo, nie myśląc o jego słowach odwróciłam się w kierunku Ricka i już miałam ruszyć w ich stronę i rzucić się w jego ramiona, kiedy ktoś pociągnął za moją rękę.

Szybko odwróciłam wzrok od zdezorientowanego Ricka na uśmiechniętego Negana, który wciąż trzymał moją dłoń.

-Coś się mówi. -zainicjował z wyczuwalną ironią, którą bardzo dobrze znalałam.

-Dziękuję. -odparłam z ogromną niechęcią, ponieważ nienawidzę być od kogoś zależnym, a właśnie teraz jestem.

Szybko zawróciłam i ruszyłam w stronę bramy przytulając i dziękując po dorsze Aaronowi, który właśnie przekraczał jej próg.

W końcu znalazłam się pięć metrów od Ricka, a moje serce przyspieszyło pracę.
W mgnieniu oka ruszyliśmy przed siebie, spotykając się w połowie wskoczyłam w jego ramiona i będąc w powietrzu zostałam utulona do umięśnionego torsu Ricka.

Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, była to
najprzyjemniejsza chwila jaka
mogła spotkać mnie w tym beznadziejnym świecie.

-Wszystko okej? Jak się czujesz? Zrobili ci coś? - po sekundzie usłyszałam masę pytań wyszeptanych do mojego ucha.

-Wszystko ok. -odpowiedziałam, kiedy poczułam mocniejsze ściśnięcie mojego ciała do jego.

Następnie przywitałam się z Glennem zasypując go masą pytań o Maggie. Kolejny był Daryl, który nie okazał większych uczuć, jak to Daryl, za którym cholernie tęskniłam.

-Wracamy do domu. -rzekł Rick posyłając mi słaby uśmiech, zajmując miejsce za kierownicą.

•••

Ha! Jeszcze trochę w będzie bum, bo w sumie dopiero 20 rozdział wiec za szybko jak na jakieś ...... Ale juz niedługo kolejny rozdział, a tam najprawdopodobniej was zaskoczę, albo i nie :(

Kocham was wgl za 2 K wyświetleń, za które chciałam wam serdecznie podziękować i za jakieś 300 gwiazdek (jak nie więcej) naprawdę to cudowne!

Dziękuję! Kocham was ❤️

WHO WILL SURVIVE? || The Walking DeadWhere stories live. Discover now