- 7 -

888 73 7
                                    

Szybko pozbyłam się bielizny, wchodząc do wanny tak, aby nie zamoczyć obandażowanej nogi, szybko przeszłam do przemywania ciała resztkami płynu.

Piętnaście minut później stanęłam wytarła w ręczniku przed lustrem. Moje oczy pozbawione były blasku, różniące się od sztywnych tylko barwą. Mokre włosy, sięgały do talii, co niekiedy było utrudnieniem, dlatego postanowiłam się go teraz pozbyć. Przeszukując szafki i szuflady, nigdzie nie mogłam znaleźć nożyczek.

Nagle usłyszałam pukanie.
-Lauren? Skończyłaś? -zapytał męski głos.

-Tak, tak możesz wejść.

Stałam w samym ręczniku, kiedy w drzwiach przede mną pojawiła się dobrze zbudowana sylwetka, trzymająca w rękach kupkę ubrań.

-To od Maggie, więc powinny być dobre. -zilustrował mnie wzrokiem, zatrzymując się na nodze i bandażu.

-Siadaj. -rzucił, przeszukując szafki a rzeczy kładąc na pralce.
Szybko spostrzegłam, iż rana otworzyła się i powstała całkiem spora plama na bandażu, czego skutkiem było nadwyrężenie nogi.

Posłusznie zajęłam miejsce na zamkniętej toalecie, układając nogę na wannie, co było mało komfortowe, bo nadal miałam na sobie tylko ręcznik.

Nagle w drzwiach pojawił się Glenn, pytając czy wszystko dobrze, co mnie zaskoczyło, ale szybko odpowiedziałam twierdząco i podziękowałam.

-Rick, trzeba wzmocnić zachodni płot. Nie wiem czemu ale coraz więcej sztywnych się tam zbiera. -powiedział Koreańczyk, przyglądając się jego delikatnym ruchom przy mojej ranie.

-Zaraz się tym zajmiemy, zbierz ekipę Tomasa na placu, tych od budowy. -na co Koreańczyk tylko skinął i ruszył w stronę drzwi posyłając mi wcześniej uśmiech.

-Gotowe. -usłyszałam, po czym oderwałam wzrok od jego dłoni, które zabiły kilkudziesięciu ludzi, a teraz były takie delikatne.

-Dziękuję. Za 15 minut będę gotowa i pomogę wam przy płocie.

-Nie ma mowy. Zostajesz w łożku, a przynajmniej w domu. Nie możesz nadwyrężać nogi, bo sytuacja się powtórzy. -odparł stanowczym głosem, na co mogłam tylko kiwnąć w gęsie rozumienia.

-Przebiorę się, i pójdę do siebie. -odparłam po chwili ciszy.

-Myślę, że najlepiej będzie jak tu zostaniesz, bo zawsze możesz potrzebować pomocy, a sama wiele nie zdziałasz z tą nogą. -powiedział, wskazując wzrokiem na ranę, po czym dodał. -Będziesz spała w pokoju Carla, przynajmniej kilka dni, dopóki rana w miarę się zrośnie.

-Poradzę sobie przecież. -odparłam marszcząc brwi, ponieważ moja upartość dawała o sobie znać.

-Zostań. -powiedział tak spokojnym głosem, że sztuką byłoby nie odmówić.

-Oh, niech będzie, ale śpię na kanapie. -zaprotestowałam pod koniec.

-Zobaczymy. -rzucił Rick szybko opuszczając łazienkę, zapewne dlatego, abym nie mogła niczego już dodać.

Zostałam sama, więc przekręciłam klucz stojąc na jednej nodze, a następnie sięgnęłam po bieliznę, którą dostałam od Maggie.

Po chwili byłam ubrana w szare przyległe spodnie zasłaniające bandaż, oraz białą zwiewna koszule, z niewielkim dekoltem. Ubrania leżały idealnie, wilgotne jeszcze włosy zarzuciłam na plecy, chcąc jak najszybciej skrócić ich długość ruszyłam, w poszukiwaniu nożyczek.

Stąpałam delikatnie na rannej nodze, przenosząc cały ciężar na zdrową. Niezdarnie dochodząc do kuchni, sięgnęłam po kuchenne nożyczki wiszące na półce i znów zawróciłam w stronę łazienki.

-Lauren? -usłyszałam tym razem damski głos, który zlał się z dźwiękiem otwieranych drzwi.

-Jestem w łazience! -krzyknęłam, ilustrując znów własne odbicie, kiedy w progu stanęła Carol, która szybko dostrzegła nożyczki w mojej dłoni.

-Co robisz? -zapytała, zawieszając wzrok na nich.

-Chcę ściąć włosy. Może mi pomożesz? -zapytałam, posyłając delikatny uśmiech.

-Nie ma sprawy, nigdy tego nie robiłam, ale będzie fajnie. -zaśmiała się idąc po krzesło dla mnie.

Po chwili siedziałam już przygotowana do cięcia.

-Ile mam ściąć? -zapytała znów z uśmiechem na ustach, którym często dysponowała przy obcych, a ja nadal nie mogłam odgadnąć czy jest on szczery.

-Carol...Przy mnie nie musisz...udawać? -nie wiedziałam jak to nazwać, dlatego bardziej zapytałam, na co mina kobiety diametralnie uległa zmianie. Chciałam zrozumieć o co chodzi z jej zachowaniem przy ludziach z Alexandrii, które całkowicie różni się od tego przy nas. Naszej kilkunastoosobowej rodzinie.

Usłyszałam głośne wypuszczenie powietrza.

-Dzięki Bogu. -powiedziała rozczesując moje włosy, po czym dodała. -Już myślałam, że bede musiała się tu szczerzyć jak przy tych wszystkich nowych idiotach. -wszystko wymawiała z taką ulga i rozluźnieniem, że sama poczułam się lepiej.

-Dlaczego to robisz? -zapytałam z dezorientacją w głosie.

-Musze stwarzać pozory. Dobre i miłe pozory.

Cisza.

-Wiesz o co ostatnio spytał mnie Tobin? -zaśmiała się na samą myśl o tym, ale zaraz kontynuowała. -Czy boję się broni. -co wywołało u nas głośny śmiech. Wkońcu tyle razem przeszłyśmy, zabijając każdego na naszej drodze co nie jest miłym wspomnieniem, ale znam jej zdolności.

-Rozumiem. -odparłam, myśląc sama o takiej metamorfozie.

-Przy obcych udaje słabą i bezradną babcie, która jak na swoje lata myśli tylko o nowych potrawach, dlatego też tak dużo gotuje. -zwierzała się układając prosto włosy. -Oczywiście lubię to robić. Ale wy wiecie jaka jestem, zabiłam mnóstwo ludzi, o czym nienawidzę wspominać, dlatego też chce uniknąć tych tematów z innymi, nowymi i obcymi . -Zamilkła, przełykając ślinę.
-Ale robię to też dlatego, żeby mój wróg nie mógł ocenić moich możliwości, przygotowując się na najgorsze. JA ATAKUJĘ GO PIERWSZA...-zaakcentowała dokładnie ostatnie zdanie, nachylając się do mojego ucha.

-Wow. Zaskoczyłaś mnie. -odparłam, rozluźniając atmosferę i przerywając chwilową ciszę.

-To dokąd ścinać?

-Zaskocz mnie. -odparłam, na co obie zachichotałyśmy, wiedząc, że nie jest to najlepszy pomysł.

•••

Mamy kolejny rozdział! Niestety narazie wszystko jest takie wyjaśniające i nic się nie dzieje.
Ale...może to cisza przed burzą? 😏😏😏

Nie sprawdzony :((

Zachęcam do dalszego czytania i przypominam o komentarzach, które bardzo motywują do dalszej pracy! 💕💪🏻

WHO WILL SURVIVE? || The Walking DeadWhere stories live. Discover now