- 8 -

796 70 10
                                    

Minęło już kilka dni, kiedy moja niegroźna rana zaczęła się odpowiednio zarastać z pomocą dezynfektorów.

-Dzisiaj Negan przyjeżdża odebrać nasze zapasy! -mówi podniesionym tonem Rick, aby wszyscy zdołali usłyszeć jego słowa.
-Przypominam NASZE!- powtórzył jeszcze głośniej, a jego słowa rozeszły się echem po wielkim magazynie, w którym wszyscy się znajdywali.
-Powtórzmy plan jeszcze raz. -zaczął. -Kiedy Negan odbierze zapasy i załaduje je do aut, jego ludzie pojadą pierwsi. Daryl, Aron, Lauren i Tara pojadą za nimi bez świateł w bezpiecznej odległości, kiedy zobaczycie, że zmieniają szyk aut wokół ciężarków, znaczyć to będzie, ze są w pobliżu obozu i robią to, ponieważ chcą chronić ciężarówkę z zapasami i Neganem przed sztywnymi zebranymi pod ich płotem. Wtedy wy.- pokierował na nas palcem. -Zatrzymacie się i zostawicie auto w lesie dalej ruszając pieszo. Następnie znajdziecie odpowiednie miejsce niedaleko obozu, aby stamtąd bezpiecznie zdawać nam relacje za pomocą krótkofalówki. Wszystko jest zrozumiałe?- wrócił do nas wzrokiem, wędrując po mojej nodze.

-Ta. -rzucił zaraz Daryl, majstrując coś przy kuszy.

-Lauren, co z twoją nogą? Możesz brać w ogóle udział w tej misji?- zapytał Rick, rzucając mi pytające spojrzenie.

-Oczywiście, że tak.- odparłam z lekkim oburzeniem. To było tylko rozcięcie bez przesady, może było długie, ale nawet nie trzeba było go zszywać.

Jeszcze chwile wymieniałam z Rickiem spojrzenia, kiedy znów zaczął przemawiać.
-Wszyscy wiedzą co maja robić?- zapytał, ale zaraz jakby sam sobie odpowiedział.
-Nie zwracać na siebie uwagi i nie przechodzić w pobliżu, w którym będę z Neganem negocjował nowe warunki umowy.

-Jakie warunki umowy?- zapytał Tobin, wyłaniając się najwyraźniej niezadowolony z tłumu.

-Nowe warunki!- poniósł głos Rick, nie chcąc tracić czasu na niepotrzebne konwersacje.

-Czemu my nic o tym nie wiemy?!- tym razem to Tobin podniósł głos, wychodząc z małego tłumu.

-Bo tu kurwa nie ma demokracji! Ona już dawno się skończyła!- wybuchł Rick, co mnie zdziwiło, ponieważ sytuacja nie była na tyle poważna.

-Twoje rozkazy zabiły jednego z nas!- rzucił Tobin bez namysłu, widząc po jego twarzy, że żałował, ponieważ cały pobladł na widok idącego w jego kierunku Ricka.

-Teraz to ja podejmuje warunki! A wy możecie się tylko godzić! Moja rodzina będzie żyła w takim otoczeniu, jakie ja wywalczę!- krzyczał Rick, nie zwalniając tempa.

Kiedy był już metr od niego, nagle w trzęsącym ręku Tobina pojawiła się broń wycelowana nieumiejętnie w głowę Ricka,
na co stanął jak wryty.

Wszyscy obserwowali sytuacje, jednak tylko Daryl i Glenn zareagowali.

-Opuść tą broń dupku!- krzyknął Daryl, podczas gdy Glenn zmierzał w ich stronę, na co Rick skinął ręką, aby się zatrzymał.

Moje serce biło jak szalone, o mały nie wyskakując z piersi, podczas gdy panował
grobowy spokój.

Ciszę przerwał śmiech Ricka, który czołem dotknął spustu wycelowanej w niego broni, niszcząc Tobina samym wzrokiem.

Wszystko było takie chaotyczne, kiedy Rick jednym ruchem wyrwał pistolet z rak Tobina, powalając go tym samym na ziemie i celując w jego stronę,
na co usłyszeć można było zdziwienie tłumu.
Daryl i Glenn zaraz znaleźli się za Rickiem, kiedy ten odezwał się.

-Masz w ogóle pojęcie z kim rozmawiasz?

Cisza.

Dźwięk odbezpieczenia broni.

Wszyscy zamarli, było słychać pojedyncze głosy. Moje oczy powiększyły się, a dech zaparł w piersi.

-Rick.- szepnęłam, wychodząc z tłumu z przestraszoną miną, na co wzrok pozostałych zawiesił się na mnie a ten spojrzał w moim kierunku mierząc mnie wzrokiem.

Znów ta piekielna cisza.

Dźwięk zabezpieczania broni.

Głośno wypuściłam powietrze
zgromadzone przez sekundy zaparcia tchu.

Rick podał broń Darylowi, wymieniając z nim porozumiewawcze spojrzenie, na co Daryl dał znak aby wyprowadzić Tobina.

Właśnie zdałam sobie sprawę, że prawdopodobnie uratowałam życie jednej istocie, która może nie była tego warta. Jednak moim zadowoleniem był fakt, iż porady o metamorfozie Carol się sprawdziły. Udawałam przestraszoną i rozkojarzoną dziewczynkę, przez co Rick z litości dla Tonina opuścił broń.
Być z tego dumnym? Raczej nie, jednak wiem, jak mogę teraz wykorzystywać swoje walory i talent aktorski.

•••

Siedziałam na miejscu pasażera w aucie ukrytym za zniszczonym domem, czekając aż Negan ze swoją grupą ruszy w drogę powrotną.
Za kierownicą siedział zniecierpliwiony Daryl, co chwile zerkając w stronę bramy Aleksandrii.

-Coś długo nie wychodzą.- stwierdził, znów wychylając się, aby dojrzeć bramy azylu.

-Spokojnie, Rick próbuje coś wynegocjować.- odparła szybko Tara przeładowując pistolet.

Rick's POV

Bramy otworzyły się, kiedy na plac wjechało kilka aut oraz wielka ciężarówka z Neganem za szybką, który posłał mi szeroki uśmiech.

Zabiłbym skurwiela teraz, mam więcej ludzi niż on na chwile obecna, ale wiem ze w odwecie jego grupy Aleksandrię zdmuchnęłoby z powierzchni ziemi wraz z zamieszkującymi ją ludźmi.

-Moi ulubieni dostawcy! -rzucił Negan, opuszczając tradycyjnie ciężarówkę z Lucille przerzucaną przez ramie.

-No raz, dwa, wyskakiwać z majteczek. -słychać było jego śmiech, który towarzyszył nam podczas śmierci Abrahama, na co tylko zacisnąłem pieści, podczas gdy ludzie Negana opróżniali do połowy nasz magazyn, przenosząc pudła do ciężarówki.

-Co my tu mamy? -zawołał melodyjnie, co wzbudziło śmiech jego grupy.

-Miętówki! Moje ulubione! -dalej żartował, podczas gdy niecierpliwie przyglądałem się jego poczynaniom czekając na odpowiedni moment.

-Negocjujmy! -zaryzykowałem.

-Czy ty sobie kurwa żartujesz? -momentalnie można było zauważyć ogromny grymas na jego twarzy, kiedy ruszył w moja stronę, na co zrobiłem krok do przodu. Stojący obok mnie Carl tylko poprawił kapelusz, na znak zdenerwowania.

-Nie dajemy rady! -odkrzyknął ze zdenerwowaniem Rick, opierając ręce na biodra.

-Wiesz gdzie to mam? -zapytał chamski Negan, rozkładając ręce.

-W dupie! -znów rozbawieni członkowie, zanosili się śmiechem.

•••

Kolejny rozdział! Wielkie bum przed nami 😭

GWIAZDKI I KOMENTARZE ZACHĘCAJA DO DALSZEJ PRACY! ❤️

Pozdrawiam!

WHO WILL SURVIVE? || The Walking DeadWhere stories live. Discover now