- 22 -

786 56 11
                                    

Unosząc zmęczone powieki oślepiło mnie poranne słońce, wpadające przez jasne zasłony. Przewracając się na plecy dostrzegłam, iż jestem sama, a dopiero potem zrozumiałam do czego doszło tej nocy w tym pokoju, co wywołało u mnie delikatny uśmiech.
Szybkim ruchem wysunęłam nagie ciało spod cieplej kołdry i odnalazłam swoją bieliznę na ziemi. Założyłam także koszulkę, która leżała na ziemi i była zapewne własnością Ricka.

W samej bluzce zeszłam na dół, nie myśląc zbyt wiele o innych obecnych w tym domu, o ile tacy byli.

Zniknął pas Ricka oraz jego buty, po czym stwierdzić mogłam, iż od rana pracuje, co jest do niego zupełnie podobne.

Schodząc do kuchni nie zauważyłam postaci znajdującej się w salonie i czytającej komiks.

Zmierzyłam w stronę kuchni chcąc przygotować śniadanie, kiedy usłyszałam wypowiadane przez kogoś moje imię.

-Lauren? -zapytał męski głos. W tym momencie automatycznie podskoczyłam i odwróciłam się w stronę wydobywającego się dźwięku.

-Carl? -zapytałam niepewnie, zdając sobie sprawę z powagi a zarazem żałosności sytuacji. -Co tutaj robisz? -skierowałam niepewnie do niego pytanie, zawracając jego uwagę i naciągając szeroką bluzkę na gołe uda.

-Mieszkam? -odpowiedział szorstkim tonem, co oznaczało, iż był najwyraźniej zawiedziony moją obecnością.

-Carl, słuchaj...-zaczęłam niepewnie, jednak nie zdarzyłam dokończyć.

-Nie musisz mi nic tłumaczyć...-usłyszałam, na co kamień spał mi z serca.

-Ale ty jesteś prawie w moim wieku...-dodał z widocznym grymasem na twarzy, co mnie totalnie zamurowało.

-Tak ci się zdaje, jestem starsza. -odpowiedziałam, sama karcąc się w myślach za sytuacje, w której się znalazłam.

Nagle rozmowę przerwał, a jednocześnie wybawił mnie z niej dźwięk otwieranych drzwi wejściowych, a zaraz w kuchni pojawił się Rick, spoglądając na nas jednoznacznie.

-Carl, my... -zaczął Rick, ale także nie skończył.

-Rozumiem to! Ale nie rozumiem tego, że ona równie dobrze mogłaby być moją siostrą...-dodał chłopak, stawiając na dużą różnicę wieku między mną a Rickiem, po czym szybkim krokiem opuścił dom.

Ciszę przerwał trzask zamykanych drzwi.

-Nie przejmuj się. -wyszeptał Rick gładząc mój polik.

-Przejdzie mu. -dodał, po czym delikatnie musnął moje usta.

-Ale on ma racje... -kolejna fala zastanowień uderzyła do mojej głowy, co spowodowało kolejne zawahanie mojej decyzji.

-Czy wiek ma jakieś znaczenie? Teraz? -zapytał zdeterminowany, nadal głaszcząc mój policzek i błądząc wzrokiem po mojej twarzy.

-Nie, ale niedługo będę musiała wracać...-wypowiedziałam każde słowo z wielkim trudem przełykając głośno ślinę.

-Coś wymyślimy.

•••

Obietnica została spełniona, czyli cały dzień dla Maggie upłynął o dziwo spokojnie i bardzo miło, co spowodowane było jej towarzystwem. Wyruszyłyśmy za płot likwidując sztywnych a zaraz przejście się i poszukać zapasów, czyli zwykła codzienność w szarej rzeczywistości.
Podczas wędrówki napotkaliśmy spore jezioro na zachód od obozu, ryzykując nie wiele skorzystałyśmy z okazji i popływałyśmy w zimnej wodzie, co mimo wszystko sprzyjało szczęściu.

WHO WILL SURVIVE? || The Walking DeadWhere stories live. Discover now