Kochanka 'Hipotermii' Zeusa

660 31 68
                                    

Świadectwo napisane przez @Mithaniel (Dziękuję! :) ) 


" Moja rodzina od lat chodzi do kościoła. Z początku było fajnie, ale potem stało się to dla mnie nudne. Czułam monotonię Kościoła i nie chciałam tam dłużej tylko stać. Rodzina wyzywała mnie i poniżała. Do tego jeszcze doszło molestowanie... Popadłam w liczne kompleksy. Wmawiałam sobie, że jestem do niczego, że nie potrafię nic zrobić i tak dalej... Miałam żal do Boga, że pozwolił mi żyć w świecie pełnym bólu i smutku. Powędrowałam więc do świata fantasy, gdzie były rzeczy niemożliwe i gdzie każdy miał szansę na happy end. Gdy miałam siedem lat wyobrażałam sobie swoją przyszłość: pracuje jako lekarz; mam duży dom; wspaniałego, bogatego i przystojnego męża; dwójkę dzieci i jeździmy beżowym rennault'em. Potem, jednak, zdałam sobie sprawę, że życie jest przeciwieństwem bajki. Intelektualnie dorosłam bardzo szybko. Mam wiele ambicji i wszędzie potrafię znaleźć drugie dno... Z początkiem gimnazjum zaczęłam myśleć o Wielkim Odejściu. Swoje wzloty w wierze zawdzięczam mojemu księdzu-katechecie. Gdy wszystko było dobrze, trudności znów powróciły... Nie lubię okazywać słabości, a moją najgorszą słabością jest płacz. A ja nie chciałam płakać. Chciałam to zdusić, żeby znikło na zawsze. W listopadzie ubiegłego roku widziałam, jak figura Jezusa w kaplicy u sióstr rusza ustami. Moja wiara wróciła. Do ostatniego stadium dotarłam z początkiem roku. Wtedy pierwszy raz się pocięłam... Siedziałam w toalecie i raniłam swoją rękę nożykiem do papieru. Pierwsza rana nie przypadła mi do gustu. Zrobiłam kolejną. Też nie osiągnęłam celu. Robiłam kolejne i żadna z nich w pełni mnie nie zadawalała... Z czterema ranami na ręce wyszłam z kabiny i dumna udałam się na dalsze zajęcia. Potem wyspowiadałam się, bo nie mogłam dłużej znieść ciężaru cierpienia. Wróciła norma. Z początkiem ferii było coraz gorzej. Weszłam w pierwsze stadium depresji. Na poważnie zaczęłam myśleć o samobójstwie. Usiłowałam się zagłodzić lub zamęczyć na śmierć...

Pod koniec ferii trafiłam do Lipnika. Były rekolekcje. Tam poznałam wielu wspaniałych ludzi. Chciałam się zmienić... Wróciłam do domu. Wszystko wróciło do kompletnej normy. Jednak... na początku marca umówiłam się z kolegami z klasy na zwykłe spotkanie. Poszłam... Tam spotkaliśmy jeszcze dwóch. Mieli ze sobą e-papierosy. Zaciągnęłam się mimo wielu obietnic. Złamałam przysięgi składane przyjaciołom, księdzu, rodzicom i Bogu... Na nastepny dzień dziewczyny zaczęły wypytywać tych chłopaków, co ze mną byli. Teraz połowa chłopaków wie, że zaczęłam swoją przygodę z e-fajkami. Teraz kompletnie nie wiem, co mam zrobić. Wciąż szukam tej sytuacji bez wyjścia. Z Bogiem!!!"


Parę słów odemnie :) 

Bardzo fajnie, że napisałaś swoje świadectwo :) Dziękuje :) 

Właśnie w twojej historii jest pokazana jak wielka jest MOC Boga, to właśnie ON daje ci siły na pokonywanie każdej przeszkody! :) 

"Wciąż szukam tej sytuacji bez wyjścia." W Biblii jest napisane: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą.    Czyli SZUKASZ więc ZNAJDZIESZ! i jeszcze dla Boga nie ma sytuacji bez wyjścia. :) 

Wygrywasz, walczysz, nie poddajesz się, to jest piękne *.* Bo wzięłaś, swój krzyż i idziesz z nim, i czasem  upadasz, potykasz się i wstajesz tak samo jak JEZUS bo przecież i On miał swoją drogę krzyżową i też upadał ale zawsze wstał, JESTEŚ DO NIEGO PODOBNA, i o to chodzi mniej więcej w życiu. 

Życzę Ci powodzenia w dalszej walce, którą wygrywasz! :) 

Z Bogiem! :) 




Poznaj BogaWhere stories live. Discover now