3. Quiller i sen

1.2K 32 8
                                    

Wstałam i spojrzałam na zegarek jest po 8. Z wielką niechęcią wywlokłam się z łóżka. Założyłam mój drobiazg i ubrałam się w mundurek szkolny. Razem z Pansy wyszłyśmy z dormitorium gdzie w salonie czekali już na nas chłopcy.
Udaliśmy się grupą do WS. Po śniadaniu profesor Snape rozdał nam plany zajęć i zgodnie z nim teraz mamy transmutacja z Hafflepuff, a następnie OPCM.

Czekając przed salą rozmawiałam z Emmą

- Jak podoba ci się szkoła?

- Jest ogromną i jak z bajki.

- Tak to prawda. Umiesz już coś wyczarować? - zadała mi dość niekomfortowe pytanie - ja potrafię bardzo dużo. Kiedyś uczyła mnie mama teraz tata.

- Uummm to bardzo fajnie. Ja potrafię tylko wyczarować ogień - otworzyłam zaciśniętą piąstkę, a na niej pojawił się żywioł. Nie jestem pewna czy dobrym rozwiązaniem będzie na starcie się ujawniać, tak naprawdę zaklęcia znam wszystkie jakie na świecie powstały, a moja mała prezentacja to pikuś.


- Ale ekstra, wiesz że ta magia jest bardzo rzadką, w ogóle magia żywiołów jest rzadka.

- O nie, wiedziałam - w myślach szczerze prychłam, "nie no co ty wcale, a wcale nie wiedziałam".

Przed salą pojawiła się profesor McGonagall i ruchem dłoni zaprosiła nas do środka. My mieliśmy zapisywać zasady z tablicy, a ona zamieniając się w kota usiadła na biurku.
Po około 10 min do sali wbiegli spóźniony Potter i Wesley. Westchnęłam ale oni są głupi.
Potem nauczycielka na nich krzyczała ale mi się jakoś nie chciało tego słuchać. Po lekcji udaliśmy się na OPCM z profesorem Quilerem tym co wczoraj na uczcie wdzierał się do mnie swoim wzrokiem.

Na lekcji nie było lepiej gapił się na każdy mój ruch. Ale gdy tylko ja na niego spojrzałam wzrokiem typu "o co panu chodzi" Odwracał spojrzenie. Boże ale ci ludzie mnie wkurzają.

Dzisiaj jest lekcja teoretyczna czyli nudaaa. Odliczałam minuty, wszystko co profesor tłumaczył umiałam w 100%, nie zdziwiło mnie jednak, że połowa klasy nawet nie wiedziała o czym gada.

- Panno Black proszę zaczekać - i czego on ode mnie chce. Wszyscy opuścili klasę. Usiadłam na biurku przed nim. Zlustrował mnie wzrokiem, a zatrzymał go na ręce i pierścieniu widząc to jedną ręką przysłoniłam drugą.

- Zauważyłem w tobie potencjał na pożądanego i potężnego czarodzieja. Czy chciała byś chodzić na dodatkowe zajęcia i uczyć się ponad programowo - otworzyłam szerzej oczy, serio? Tylko na tyle cię stać... "Spokojnie Lili udawaj pozory"

- Chyba muszę to przemyśleć - tak naprawdę nie mam czasu na takie bzdury, choć może odkryję dlaczego ten profesor tak się lampi... Co dziwniejsze jego bariery oklumencyje są tak potężne, że nawet ja nie byłam w stanie się przedrzeć.

- Oczywiście jak przemyślisz przyjdź do mnie.

Po rozmowie udałam się na obiad przez gwar panujący na sali aż rozbolała mnie głowa. Szybko opuściłam te głośne miejsce i zastanawiałam czy jest tu jakieś spokojniejsze? Na myśl przyszła mi tylko biblioteka. Więc i tam się udałam. Obcy ludzie dziwili się dlaczego cały czas chodzę z zaciśniętą lewą pięścią, dopóki nie dowiedzieli się o mojej magii.

Siedząc tak w bibliotece zauważyłam profesora Quirella w dziale czarno magicznym. Może pójdę na te zajęcia w sumie czemu nie.

- Przepraszam profesorze. Moja odpowiedź brzmi tak - powiedziałam szeptem, by uniknąć kłótni z panią Pince.

- Bardzo mi miło. W czwartek na 18 u mnie w gabinecie.

- Jaaasssneee - odeszłam, w jego gabinecie? Już żałuje że powiedziałam tak.

Wieczorem po 23 położyłam się spać. Ale długo nie mogłam zasnąć a gdy nareszcie mi się udało dręczyły mnie koszmary.

Sen

Stoją po środku niczego. Nagle koło mnie pojawia się przystojny mężczyzna, idealnie ułożone włosy prosta sylwetka i czarna szata.
Spojrzał na mnie i zaczął powoli podchodzić ja zaczęłam się cofać do tyłu, jeszcze czego? Naruszać moją przestrzeń....

- Boisz się mnie.

- Nie - wykrzywiła twarz, a ja od razu się zreflektowałam- Znaczy się, ekhem nie wiem kim jesteś i czy powinnam się ciebie bać.

- Znasz mnie, ale raczej po prostu mnie nie pamiętasz Lili - na wspólnie mojego imienia zobaczyłam wspomnienie jego z małą mną, leże wtulona na jego rękach. "bleee"
Szybko wróciłam do snu. Mężczyzna zaczął szybciej podchodzić, ja stałam zdezorientowana. Silnymi ramionami przyciągnął mnie do siebie. Oparłam o niego głowę, kolejny?!

- Tak długo czekałem na tą chwilę.

- Kim jesteś? - jego ręka powędrowała na moją szyję a tam wyczuł moje tętno skakało jak szalone, taaakk (boisz się mnie? Nie k... jest wkurzona)

- Osobą przy której nie musisz się bać...

Gwałtownie się obudziłam. Chyba obudziłam dziewczyny bo Emma i Pansy podeszły do mnie i podały szklankę wody.
- To tylko zły sen nic takiego - w głębi miałam ochotę roześmiać się na cały pokój.
- W takim razie choć dalej spać.
- dobrze...

Do końca nocy nawet nie przymknęłam oka. Z myślą że znowu go zobaczę. Zaczęłam się bawić ogniem, kocham patrzeć na tańczące płomyki. Są takie żywe, wolne i nieprzewidywalne...

No i kolejny rozdział. Pozdro

Książka jest w trakcie korekty...

Lili przeznaczona Czarnego PanaOnde as histórias ganham vida. Descobre agora