21. Dom w górach.

551 19 3
                                    

Wylądowaliśmy w górach.
- Ale masz tu ładnie. - skomentował Tai.

- A co jak nas znajdzie. - trochę się martwię.
- To mu wbijemy w łep żeby cię zostawił. - Mija jeszcze go nie zna.
- Wiecie miałam dość udawania tej małej pozornej, bojącej się Lili. Która płacze bo kogoś ma ją zbić.
Nie lubię aktorstwa.

- Teraz nie musisz udawać. - poklepał mnie Tai.
- nareszcie. - skomentowałam

Weszliśmy do środka magią wybudowaliśmy dodatkowe pokoje. Weszłam do swojego i spojrzałam przez okno.
On mnie znajdzie.
Położyłam się na podłodze i wyciągnęłam świeczki. Położyłam się, a już po chwili wędrowałam poza ciałem. Przeniosłam się do Riddle Manor. W pomieszczeniu w którym zostawiłam list spaliłam go. Przenikając przez ściany doszłam do sypialni siedział tam Tom, a raczej zdenerwowany Czarny Pan. Stałam przy oknie. Tom podniusł głowę i spojrzał w miejsce w którym stałam. Podniusł się z fotelu.

- Wiem, że tu jesteś. - oparł się o ścianę i wpatrywał się w punkt za oknem. Pokazałam się, a on spojrzał na mnie. - Jesteś tu?
- Nie, to projekcja astralna.
- To starożytna magia, skąd ją znasz?
- Razem z magią ognia potrafię też starożytną.
- Gdzie jesteś. - odezwał się twardo i zimno. Spojrzał na mnie od góry, ja podniosłam oczy na niego.
- Nie mogę Ci powiedzieć. Muszę mieszkać z nimi inaczej wszyscy zginiemy, a żadne horkruks nam nie pomogą. - poczułam jak ktośną zaczyna potrząsać. - Muszę wracać.

Obudziłam się w domku, a na demną stała Mija i potrząsała mną.
- Co jest?
- A ty gdzie, projekcje astralne to nie bajka.
- Byłam tylko zobaczyć czy już nas nie szukają...

Tydzień później.
Wstałam, jest koło 12. Mieszkamy w górach już tydzień. Puki co wszytko jest ok.
Weszłam do kuchni. Przy stole siedziała już susząca się Mija w drzwich Ren który wrócił z biegania.
A za nim Tai z zakupami.
- Boże święty, jak wy się wysypiacie. - spojrzeli na mnie z rozbawieniem.
Podeszłam do blatu i zrobiłam herbatę z kanapkami. Wziełam gryza, gdy cały dom zaczął się trząść.
- O cholera. - skomentowałam obecną sytuację.
- To mało powiedziane, Ren weź coś zrób. - dopowiedziała Mija.
- Nie mogę, te trząsy to nie ziemia, tylko magia to wywołuje. - otworzyliśmy drzwi, a tam stado śmierciożerców.
- Ale żeśmy się wkopali. - ja w piżamie, Mija w stroju pływackim z turbanem na głowie, Ren jak po bieganiu spocony, a Tai z reklamówkami. Z szeregu wyłonił się Czarny Pan.

- Przedemną nie uciekniecie. - wszyscy w jednym momencie dotknęliśmy naszyjników. Cztery kolorowe promienie przeszły po nas, a my staliśmy w naszych strojach. Tai wyciągnął miecz, a w drugiej ręce różdżka. Ren wyciągnął szpony i różdżkę. Mija norze, a w drugiej ręce zaczarowany kij.
Ja wycelowałam łuk z naprężoną strzałą pod ręką w której trzymałam przedmiot, widniała różdżka.

- Spodziewałem się tego. - machnął ręką, z szeregu wyszła Lestrange z przyłożoną do głowy Emmy różdżką.
- Lili. - to był błagalny głos mojej przyjaciółki. Spóściłam łuk, oni zrobili to samo ale dalej stali w przygotowaniu.
- Czego chcesz?
- Wiesz czego. Ciebie.
- Wiem. - spojrzałam na wszystkich i zaczęłam podchodzić do czarnego Pana. W głowie przekazałam mi instrukcję.
- Ale puść Emme. - pokazał głową na Belatrix. Ona puściła Emme. Ren wziął moją przyjaciółkę i zakopał się pod ziemią. Potem wyrusł przedemną z ziemi. Wycelowałam magiczne strzały, leciały w śmierciożerców gdy w połowie drogi zaczęły się rozpadać.
- Co?!!!
Stworzyłam ścianę ogniową, oni zaczęli biec w stronę potoku. Ren zabrał Emmę, mur zniknął, a ja wskoczyłam za nimi do wody...

Wesołych świąt Wielkanocnych, dla tych co obchodzą. Pamiętajcie o ⭐.

Lili przeznaczona Czarnego PanaWhere stories live. Discover now