15. Uciekam.

847 27 37
                                    

Obudziłam się, a Tom siedział przy biurku pisząc coś. Wstałam z łóżka i podeszłam do niego od tyłu.

- Dzień dobry.
- Księżniczka wstała.

Podeszłam do drzwi od łazienki i zniknęłam z pola widzenia Toma.
Ubrałam się w czarną bluzę i tego samego koloru spodnie. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam w nie. Nie jestem tą samą osobą co pierwszy raz szła do Hogwartu czy mieszkała w Malfoy Manor. Ale czy chcę zabijać czy jestem w stanie patrzeć jak mój przeznaczony to robi. Nie. Zawsze mażyłam by poznać rodziców i żyć jak normalne dziecko z rodzinką w domu z
I psem.

A może da się to zrobić ucieknąć z tąd do kwatery zakonu feniksa. Nie taki zły pomysł, a jak mnie nakryje to będzie po mnie.
Wyszłam z łazienki, a Tom czekał na mnie przy wyjściu.
- Podejdź. - to też zrobiłam - coś cię trapi.
- nie.
- mnie nie oszukasz. Jestem lieglimentą.
- Chyba po prostu się jeszcze nie przyzwyczaiłam.
- rozumiem.
Udaliśmy się na śniadanie, a po nim Tom oznajmił że musi wyjść na cały dzień.

- to moja szansa. - popędziłam do pokoju wzięłam plecak włożyłam do niego parę ubrań i najpotrzebniejsze rzeczy.

Wyszłam na taras. Spojrzałam w prawo przy branie stało paru śmierciożerców.
Bez problemu ich ominę. Zeszłam z balkonu i udałam się w stronę bramy na sobie ciągle mam narzucone zaklęcie niewidzialności. Podpaliłam tylko leciutko szatę jednemu od razu się odsunęli by pomuc znajomemu a ja bez problemu się prześlizgnęłam. Ale ci śmierciożercy to idioci.

Udałam się szybkim krokiem do mogolskiego metra, gdzie usiadłam, ludzie dość dziwnie się na mnie patrzyli a może dlatego Lili że trzymasz w ręku rurzdżkę?
Brawo Lili.
- Nie ma to jak mówić o sobie w trzeciej osobie. - zamruczałam pod nosem.
Gdy dojechałam do centrum London. Wysiadłam z mogolskiego metra i stanęłam na dość dużym palcu z którego widać piękne bezchmurne niebo. Jak zapamiętałam trasę tak też poszłam aż dotarłam do Grimund Place 12.
Weszłam do środka, a wszyscy zgromadzenia wycelowali we mnie różdżkami.
- Mi udało się ucieszy od Czarnego Pana, a wy tak mnie Witacie.
- Lili. - ojciedz podbiegł do mnie i przytulił.
- Jak udało Ci się uciec?
- powiedzmy że śmierciożercy to debile. Bez urazy - spojrzałam na Snapa. A ten patrzyła na mnie z oburzeniem.
- Usiądź na pewno jesteś głodna.- powiedziała pani Wesley.
- Nie dziękuję.

- dlaczego uciekłaś. Podobno jeszcze rok temu ci się tu nie podobało. - zauwarzyłam profesor McGonagall.
- To prawda, ale czarny Pan to morderca i szczerze boję się go nie chce stać się taka jak on. Mam tylko dwa pytania.
- A więdz pytaj. - odezwał się dyrektor.
- co się stanie jeśli przeznaczenia nie będą razem? I drugie czy przeznaczenie da się zerwać?
- Na oba nie znam odpowiedzi. Ale z moich podejrzeń wynika iż przez brak kontaktu oboje zginiecie. A przeznaczenia raczej nie da się zerwać bo to los was połączył na pewno nie bez powodu.

- Rozumiem. Jestem zmęczona położe się.

Udałam się do pokoju w którym przeważnie spałam. I wygodnie usadowiłam się w łóżku...

Wene do pisania i pomysł dostałam od PffyUwU. Dała mi świetny pomysł na ciąg dalszy za co bardzo jej dziękuję. 😘 wpadajcie do niej na profil na pewno się nie obrazi😂😘🥰😍

Lili przeznaczona Czarnego PanaWhere stories live. Discover now