29. Kocham cię Tom

512 13 4
                                    

12 godzin wcześniej

Na statku zostało nas zaledwie 4. Nikt się do nikogo nie odzywa. Tkwimy pod kamieniem. Nie mamy informacji ze świata. Każdy próbuje wymyśleć idealny plan ale nic.

Tylko marne pomysły nawet nie nadające się do większej całości.

Od mrozu jaki panował na statku nawet Gifijon przestała działać.

Jedyni ocaleni ci początkowi Dżejson Rita Emili i ja.

- To nie może tak wyglądać! - krzyknęłam wchodząc do jadalni - Ja wiem że jest źle! Światu zostało zaledwie 12 godzin. A my tkwimy bezpiecznie w strefie przejścia!

Do moich oczu napłynęły łzy.

- Polećmy na ziemię. I tak nie macie nic do stracenia, a ja chce się z nim zobaczyć ostatni raz. Wytłumaczyć co się dzieje i pocałować.

- Dobrze - nie powiem ta odpowiedź zbiła mnie z tropu. Myślałam, że będę musiała błagać na kolanach czy coś, a oni od tak się zgadzają - Gidijon! Cała na przód kurs Ziemia.

Robot włączył się pierwszy raz od jakiegoś czasu. Wszyscy wiedzieli, że jeśli byłby włączony przez cały czas. Nie starczyło by energii na powrót. Ale teraz każdemu było to już obojętne...

Kiedy ciężka maszyna uderzyła przed Riddle Manor mieszkańcy jej wręcz wybiegli z domu. Tom jako pierwszy otworzył bramy.

Ledwo przytomna wywlokłam się ze statku i przykucnęłam przed wszystkim z braku sił.

- I jak udało się? - zabrzmiał wesoły głos Emmy. Ale kiedy tylko ujrzała płaczącą, posiniaczone, bladą i ledwo przytomną przyjaciółkę jej oczy się zeszkliły.

- Nie - wychrapała tuż za mną Rita - Nic się nie udało. Połowa naszych nie żyje, świat się jutro skończy, a my zawiedliśmy. Jak zwykle tylko spartaczyliśmy.

- Nie - rozbrzmiał się mój drżący głos - Daliśmy z siebie wszystko. Ich ofiary poszły na marne ale więcej i tak byśmy nie zdołali. I nie zawsze wszystko psujemy ostatnim razem ocaliliśny ziemię. Ale każdy czasem ponosi klenskę. Ta jest nasza. Koniec naszej ery czas na erę ludzi.

Wpadłam w objęcia Toma i namiętnie go pocałowałam. Po czym w tuliłam się w jego ramię.

- Weź ze mną ślub. Tu teraz w tej chwili - Tom przytaknął.

- Tęskniłem ze tobą Lili. Lucjusz? - Czarny Pan znacząco spojrzał na mężczyznę z białymi włosami.

Niewielka gromada osób zebrała się po pół godzinie w dużej sali Czarnego Dworu. Lucjusz Malfoy udzielał ślubu. Ja stałam w na szybko znalezionej białej sukni, a Tom garniturze. Za mną jako drużba stanęła Emma natomiast za Czarnym Panem Narcyza.

- Czy ty Liliano Black bierzesz Toma Marvolo Riddla za męża?

- Tak biorę.

- Czy przysięgasz mu lojalność aż po kres waszych dni?

- Tak przyżekam - Lucjusz skinął głową.

- Czy ty Czarny Panie bierzesz tę oto kobietę Lilianę Black na żonę?

- Tak biorę.

- Czy przyżekasz jej lojalność aż po kres waszych dni?

- Tak przyżekam.

- A zatem ogłaszam was mężem i żoną - wskazał na mnie - od teraz stajesz się panią Riddle. Możecie się pocałować.

Tom bez za wachania przybliżył mnie do sobie i namiętnie pocałował.

- Kocham cię Tom.

- Ja ciebie też - w moim sercu pierwszy raz od jakiegoś czasu rozlała się prawdziwa miłość, ciepło zapanowało i zaczeło piec w krtani. Zgromadzeni zaczęli głośno klaskać. Lecz nie długo było nam nacieszyć się tą chwilą. Wszędzie zaczeły uderzać asteroidy, oraz różne przedmioty.

- Apokalipsa się zaczyna. - wyszeptałam, wystarczająco głośno, by być usłyszaną.

Nagle jakby wszystko się skończyło świat zalał mrok. Poczułam jak Tom razme z moimi przyjaciółmi oraz rodziną Malfoy zamienia się w popiuł. My tytani dłużej umieramy. Przez co dłużej cierpimy.

W pośpiechu weszliśmy do statku i wzlecieliśmy. Usiadłam za sterami chcąc poczuć ostatni raz to uczucie.

- Chce byście wiedzieli że byliście dla mnie jak rodzina - zaczęłam wyzywać kiedy już wszystcy stanęli obok.

- Bedize mi was brakowało - odezwał się Dżejson.

- Nigdy was nie zapomnę - dodała  Rita szczerze się uśmiechając.

- Ja równierz - dodała Emili...

Lili przeznaczona Czarnego PanaWhere stories live. Discover now