rozdzial 25

791 32 4
                                    

"Chciałam Ci tylko powiedzieć, że jestem w..."

Dobrze pamiętam, co obiecywałam Draconowi, kiedy sama tego samego dnia dowiedziałam się, że noszę pod sercem jego dziecko. Nie miałam czasu, żeby mu to na spokojnie powiedzieć, a już pierwszego dnia gdzieś znikał. Strasznie się ostatnio o niego martwię, ponieważ słyszałam od Narcyzy, że pokłucil się z ojcem.

Minęły trzy dni, które spędziłam z przyjaciółmi w bibliotece, albo pokoju wspólnym. Najczęściej przebywałam z Pansy i Dafne, które dowiedziały się o dziecku szybciej niż Draco.

- Widziałam Malfoya, jak szedł w stronę pokoju życzeń. - Poinformowała mnie Dafne. - Wygląda na zmartwionego.

Westchnęłam.

- Spróbuje go dzisiaj jeszcze gdzieś złapać i wyciągnąć od niego jakieś informacje, a co dopiero mu wpierdolic. Nie możesz się tak denerwować i martwić. - Znów się odezwała. Pansy leżała obok mnie i nad czymś myślała.

- Dafne ma rację. - Stwierdziła szatynka. - Znajdziemy go i poinformujemy Tobie gdzie jest.

- Dziewczyny, ale nie zaczepiajcie go, bo nie wie jeszcze o tym przecież. Chce mu powiedzieć we właściwym momencie. - Powiedziałam, patrząc raz na jedną przyjaciółkę, raz na drugą.

- Jasne, szefowo. - Powiedziały obie.

Zachichotałam cicho, a po chwili skierowałam wzrok na otwierające się drzwii. Dostrzegłam w nich zdyszanego Blaise, który patrzyl się na mnie z przerażeniem. Sama rozszerzyłam oczy na jego dziwne zachowanie, jak dziewczyny.

- Blaise, co się dzieje? - Zadała pytanie już niespokojna Pansy.

- Dr... - Sapnął.

- Co? - Uniosłam brew i podniosłam się do siadu.

- Draco... W łazience... zaraz się pozabijają! - Wrzasnął mulat, a ja zerwalam się z łóżka, chociaż nadal nie rozumiałam. Wiem tylko, że jest nie dobrze. - Nie mogę ich rozdzielić, może Ty to zrobisz... - Powiedział pod koniec głośno, kiedy zniknęłam za zakrętem na schodach, które prowadziły do PW po czym wyszłam z niego i pobiegłam w stronę miejsca, gdzie podobno Draco z kimś tam się pozabijają.

Wbiegłam do łazienki, gdzie Jęcząca Marta obserwowała walkę na zaklęcia, w której uczestniczył mój chłopak i... Harry!?

Zamarłam, kiedy zauważyłam poobijaną twarz Pottera, jak i Malfoya. Jest źle...

- Dość. - Powiedziałam najpierw spokojniej. - Kurwa, dość! - Uniosłam swój głos, który rozszedł się po całym pomieszczeniu. Ich oczy były teraz na mnie, ale wiedziałam, że to długo nie potrwa i wpadłam na pomysł.

Nagle złapałam się za brzuch jedną ręką i upadlam na kolana. Udawałam? Tak jakby, ponieważ faktycznie poczułam wczensiej dziwne ukłucie w brzuchu, ale chociaż dobrze na nich to zadziałało, bo w sekundę przebiegli do mnie i zaczęli wypytywac, co się stało.

- Aurelia, co się dzieje, kochanie. - Blondyn zaczął obserwować moje ciało, czy przypadkiem nic mi się nie stało.

- Lia, chodźmy do skrzydła szpitalnego. - Powiedział nagle brunet.

- Odpierdol się od niej, mówiłem Ci już! - Krzyknął do niego Draco.

- Krzyk Ci w niczym nie pomoże. - Harry wstał.

- Ale pomoże mi zaklęcie niewybaczalne, którym Ci zaraz pieprzne, obiecuje. - Warknął ślizgon, mierząc go wzrokiem ostatni raz i pomógł mi wstać.

- W takim razie do zobaczenia, Malfoy. - Syknął gryfon i wyszedł z pomieszczenia, wycierając zakrwawiony nos o rękaw koszuli.

- Wytłumacz mi, co się działo... - Powiedziałam spokojnie, opierając się o ścianę, a on podszedł do zlewu, o który też się oparł rękami.

- Nic.

- Cholera, Draco! Jak to nic!

- Po prostu on Ciebie naraża na niebezpieczeństwo, Aurelia! Nie widzisz tego!? - Również podniósł głos. Okej, czyli będziemy się przekrzykiwać.

- Na jakie niebezpieczeństwo? - Pisknelam.

- Kurwa, przez niego musisz teraz służyć Voldemortowi! To niebezpieczne...

- Radzę sobie.

- Właśnie widze, jak Ty to sobie radzisz. - Powiedział ironicznie. Faktycznie sobie nie radzę... Nie potrafię tego zrobić.

- Martwisz się, Draco.

- O Wow, dopiero zauważyłaś!? - Zdjął z siebie marynarkę, rzucając ja gdzieś w kąt.

- Przestań na mnie krzyczeć... - Szepnęłam głośniej, czując łzy w oczach.

- Do Ciebie nie da się normalnie mówić. - Warknął, a ja Przymknęłam oczy.

- Draco... - Znów szepnęłam.

- Zamknij się, nie mogę Ciebie już słuchać. - Nie wiem czemu, ale jego słowa zabolały, chociaż wiedziałam, że teraz jest mega wkurwiony i nie panuje nad słowami. Zawsze tak miał i nadal ma.

Po cichu skierowałam sie w storne drzwii, ciągnąc nosem. Do głowy przychodzą mi naprawdę źle myśli, o których w ogóle nie powinnam myśleć, np nasz związek może się już tak szybko rozpaść... Nie chciałabym tego i mam nadzieję, że on też, ponieważ za bardzo go kocham. Może faktycznie bycie z nim w związku jest czasem bolesne i męczące, ale jest o wiele więcej plusów.

Uchyliłam drzwii, spoglądając ostatni raz na chłopaka, który nadal stał tak samo, jak wcześniej.

- Chciałam Ci tylko powiedzieć, że jestem w ciąży, Draco...

Wyszłam z łazienki na korytarz, zostawiając go w szoku.

First || 18+Where stories live. Discover now