Rozdział III

4.5K 152 23
                                    

Mamy 3 rodział. Szybko się z nim uporałam. :D Mam nadzieje, że się Wam spodoba, mimo, iż nie ma w nim narazie, za duzo akcji. ;)

---------------

-Dzień Dobry. Nazywam się Rose Donson. Przyszłam po plan lekcji…- odparłam na jednym wdechu.

-Witaj skarbie. Mamusia już wszystko załatwiła. Proszę-podała mi kartkę z planem- Pierwszą lekcje masz w sali 366. Powodzenia kochanieńka! –jej przesłodzony głos, wywołał u mnie obrzydzenie.

-Dziękuje-pisnęłam i otworzyłam drzwi, wpadając prosto na rudą dziewczynę –Przepraszam Cię najmocniej! To było przez przypadek-tłumaczę się – O boże! Kto Ci to zrobił? –spytałam, zwracając uwagę na jej podbite, prawe oko i rozciętą wargę, z której sączyła się krew.

-Nie Twój interes! –warknęła, podnosząc się z podłogi. Była wysoka, i bardzo ładna. Jej długie, czerwone włosy były idealnie spięte w koński ogon- Co Cię to kurwa obchodzi? Kim ty w ogóle jesteś? –spytała, przyglądając się mojej posturze.

-Jestem Rose… Jestem nowa…-już miałam zamiar znowu zacząć przepraszać, kiedy naszła mnie chwila odwagi i odpowiedziałam zaczepnie – i tak w ogóle, nie musisz na mnie wrzeszczeć! Przeprosiłam Cię, że na ciebie wpadłam, i przyjaźnie spytałam co się stało! Nie musisz od razu na mnie najeżdżać! Nic Ci nie zrobiłam! –fuknęłam, i ruszyłam w poszukiwaniu klasy, w której miały odbyć się zajęcia.

-Ejj, młoda! Nie chcę przysporzyć sobie nowych wrogów, więc powiem Ci. Dostałam od dziewczyny naszego szkolonego bad-boy’a, która myśli, że kiedy jest z nim, to może wszystko….ALE SIĘ KURWA MYLI! –krzyknęła, i ruszyła w stronę toalet, zostawiając mnie samą. Tak, właśnie samą, bo jak się okazało, było już dawno  po dzwonku, a korytarz świecił pustkami. HAHAHA, PIERWSZY DZIEŃ, JUŻ SPÓŹNIONA! HAHA, CHCESZ MIEĆ DOBRE WEJŚCIE, CZY CO?–odzywa się ten nienormalny głosik w mojej głowie, ale nie odpowiadam mu, tylko zaczynam szukać mojej klasy.

-Dzień Dobry –mówię, podchodząc do nauczyciela –Przepraszam za spóźnienie, zgubiłam się.

-Witaj, młoda damo- oh, co za oryginalne powitanie!- Powiedz mi, jak się nazywasz? –pyta, podnosząc kąciki ust.

-Rose Donson –odpowiadam, siląc się na sztuczny uśmiech, w  stronę staruszka.

-Dobrze, Rose. Proszę usiądź z Tomem. –pokazuje ręką, na chłopaka w pierwszej ławce, więc kieruję się w jego stronę.

-Cześć –mówię do niego, a ten tylko ucisza mnie, przystawiając palec do buzi. Super! Jakiś kujon… Wyciągam zeszyt, i próbuje skupić się na lekcji, co nie jest łatwe, iż czuje na sobie kilkanaście ciekawskich spojrzeń.

Facet, który jak się domyśliłam, uczył mega nudnej historii, więc kiedy zadzwonił dzwonek, uśmiechnęłam się sama do siebie. Jeszcze tylko 7 lekcji, i będę mogła wrócić do domu. Dziś miałam spotkać się z Conradem, moim młodszym bratem, który przyjeżdża na parę dni, z internatu. Super, dawno się nie widzieliśmy…może zmądrzał przez ostatnie parę tygodni?

Lekcje mijały dosyć szybko, nauczyciele kazali zostawać mi chwilę po lekcjach, pytając o mój ‘stosunek’ do przedmiotu. Zawsze odpowiadałam, że bardzo go lubię, wiec dawali mi spokój, i pozwalali wyjść na przerwę. Teraźniejsza przerwa, to przerwa na lunch, w stołówce. Zapowiada się  nie zaciekawię, iż nie znam w tej szkole nikogo… prócz jednej rudej dziewczyny, kujona Toma, z historii, Max’a, którego nie widziałam odkąd opuścił mnie przed sekretariatem i paru uczniów, którzy łaskawie się do mnie odzywali, podczas lekcji. Weszłam na stołówkę, i uderzył mnie ogromny hałas, spowodowany głośnym ujadaniem.  Rozejrzałam się po sali, i dostrzegłam burzę, rudych loków. Jak na zawołanie, osoba odwróciła się w moją stronę dostrzegając mnie, i wołając do siebie ruchem ręki. Ruszyłam w wyznaczonym kierunku. Ciekawe, jak rudowłosa piękność ma na imię, myślałam, podchodząc do jej prawie pełnego stoliku.

-Cześć Rose!- promiennie się do mnie uśmiechnęła, uwydatniając swoje dołeczki w policzkach. Jej twarz w żadnych stopniu, nie przypominała twarzy, którą zobaczyłam przy naszym pierwszym spotkaniu.  Jestem pewna, że to dzięki dużej ilości makijażu. –Siadaj, co tak stoisz? –spytała, klepiąc miejsce obok siebie. Usiadłam, wyciągając jabłko z torby. Kochana mama!

-Cześć, jestem Alex –przystojny blondyn wyciągnął rękę, w moją stronę.

-Cześć. Rose – pisnęłam, patrząc mu prosto w oczy.

-To Trivian- Ruda wskazała na czarnookiego chłopaka, z irokezem na głowie, siedzącego na wprost mnie – A to Suzie- mój wzrok poleciał na dziewczynę w warkoczu. –A ja to Semillviana, ale proszę mów mi Ruda, bo zwariuje –wybuchła śmiechem, na co wszyscy jej zawtórowaliśmy.

-Cześć wszystkim-ponownie się przywitałam, i wbiłam zęby w czerwone jabłko. 

-A to jest Roxana, dziewczyna, z którą coś jest nie tak-prychnęła Ruda, wskazując na stolik pod oknem. Piękna blondyna, z dużym cyckami, całująca się obleśnie z …Max’em?! Co do cholery?!  -a ten obok, to Maxym, ej gwiazda, nie śliń się na jego widok, nie zwróci na ciebie najmniejszej uwagi… -powiedziała do mnie, na co momentalnie się odwróciłam, i oblałam rumieńcem. Spuściłam wzrok na moje ręce, i mruknęłam niezrozumiale – Nie mam na niego najmniejszej ochoty – podniosłam wzrok, a cała paczka patrzała zdziwiona na mnie…nie chwila, oni patrzyli za mnie, dokładnie nad moim ramieniem. Odwróciłam się, a za mną stał, nikt inny jak Max, we własnej, idealnej osobie. Super! Gwizdnęłam pod nosem, i spojrzałam mu w oczy.

Kraina absurdu.Where stories live. Discover now