Rozdział XIX

3.4K 122 15
                                    

strasznie przepraszm, że taki krótki, ale pisałam go rano, przed szkołą. dziś wieczorem może juz kolejny. 

poroszę o szczere opinie.

Rose’s POV

-Aaa! –wrzasnęłam, zakrywając swoje piersi. –To chyba ja powinnam zapytać o to! Jakim cudem tutaj wlazłeś?! –czułam jak ogarnia mnie panika.

-um… no… -zaczął się motać–Rose, proszę powiedz mi, dlaczego się z nim całujesz? –zmienił temat, byle tylko wyjść na prowadzenie.

-Jeszcze masz czelność pytać ?! –No jasne! Przychodzi sobie laluś, wpada mi do pokoju, i co? Nie powinno go tu w ogóle być!

-Rose, możemy pogadać? –spytał mierząc srogim spojrzeniem Vitka.

-Nie! Wypad! Co ty sobie myślałeś?  Że  przyjdziesz tu, i co? Ja padnę Ci w ramiona? Czy co? Bo w tej chwili Cię nie rozumiem! –krzyczałam, czując jak łzy wzbierają się pod moimi powiekami.

-Proszę, Rose. Chcę tylko porozmawiać.

-Dobrze, mów co masz mi do powiedzenia! –stanęłam na wprost niego, patrząc mu w oczy.

-Ale… sam na sam. –wydukał.

-Chyba sobie w tej chwili ze mnie żartujesz!  Przed nim nie mam żadnych tajemnic!-skłamałam- Mów, co masz mówić, albo wypad!

-Rose, ja wiem, ze ty go nie kochasz! –powiedział.

-hahaha, jak śmiesz! Wiesz, co ja czuje, ale ty nie wiesz co ty sam czujesz?!  Nie bądź śmieszny! –zamilkłam- Chcesz? To pokaże Ci co czuje! – podeszłam do osłupiałego Viktora i wpiłam się w jego usta. Był zdezorientowany, ale szybko odpowiedział na mój pocałunek. W pewnym momencie, poczułam, jak Viktor zostaje odepchnięty, a jego miejsce zajmuje Maxym.

-A teraz ja pokażę Ci co ja czuję –zbliżył swoją twarz do mojej i pocałował mnie. Nie chciałam, ale nie mogłam się od niego oderwać. Motyle w brzuchu latały jak opętane. Teraz nic się nie liczyło, tylko on. W końcu odsunęłam się od niego. Łzy leciały ciurkiem po moich policzkach. Nie wiem, jak mogę go jeszcze kochać.

-Nie powinieneś tego robić! Wyjdź! Nienawidzę Cię! –wykrzyczałam, uderzając go w policzek i uciekłam. Zamknęłam się w łazience i zaczęłam zanosić się coraz to większym szlochem. Dlaczego on mi to robi?

Max’s POV

Rose mnie nie kocha. Ona mnie nie kocha. Straciłem to co najważniejsze w moim życiu. To moja wina. Ona kocha Viktora. Kocha go. A mnie nie. Skoro ją kochasz, pozwól jej być szczęśliwą –powiedział cichy głosik z tyłu mojej głowy.

-Viktor. Opiekuj się nią. Jeżeli będzie płakać, także przez ciebie, zabije Cię, rozumiesz? –syknąłem i wyszedłem z ich mieszkania, trzaskając drzwiami.  ONA MNIE NIE CHCĘ.

Wsiadłem do samochodu, odpaliłem go, i ruszyłem w stronę domu.  Zacząłem płakać. Śmieszne. Ale prawdziwe. Ryczałem jak głupie dziecko. Krzyczałem. W pewnej chwili, musiałem się zatrzymać, ponieważ nic już nie widziałem. Łzy zasłoniły mi cały obraz. Po 10 minutach próby opanowania się, postanowiłem ruszyć dalej.

Zatrzymałem się pod ładnym, skromnym domem i bez zastanowienia zadzwoniłem dzwonkiem.

-Co ja, Max Ruperts, robię przed domem mojego wroga? –zaśmiałem się sam do siebie. Drzwi otworzyły się, stanął w nich  Alex. Moja jedyna nadzieja.

 -Huh? A ty tu co? –spytał, podnosząc brwi do góry..

-Bo ja… potrzebuje Twojej pomocy. –powiedziałem, próbując opanować płynące łzy.

-Cholera Ruperts, co się stało? Nie powinieneś być teraz u Rose? –powiedział wpuszczając mnie do środka. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał 21.15. Zacząłem opowiadać mu wszystko, co zaszło w hotelu, a on słuchał mnie, nie przerywając. –Max… -zaczął, ale nie skończył, bo przerwał nam, dźwięk jego telefonu.

*romowa*

-Rose! Przestań płakać, skarbie. Spokojnie. Co się stało? -spytał, ale nie dowiedział się już niczego, bo wyrwałem mu telefon, i zacząłem słuchać.

 

-... on tu był. -wybuch płaczu-wyobrażasz sobie? Przyjechał. A ja... ja całowałam się z Viktorem. Jestem głupia. Zrobiłam to tylko dlatego, że wyobrażałam sobie, że to...on, Max nade mną wisi, że to on mnie całuje... Alex, co ja najlepszego zrobiłam! Zależy mi na nim bardziej, niż na całej reszcie tego skurwiałego świata! Nie mogę przestań o nim myśleć. Jego dotyk... jego oczy... czy on kiedykolwiek będzie mój? Bo teraz go już nie ma. Zniknął. Rozumiesz? Odszedł. -zamilkła, a ja czułem jak moje łzy spływają, jedna po drugiej. -Jestem słaba. Psychiczna szmata! A on...jest idealny, tylko kurwa nie mój. Nadal kocham tego drania... -słyszałem jak płacze po drugiej stronie słuchawki, ale nie mogłem nic zrobić. Nie umiałem nawet się odezwać.

W końcu zdobyłem się na odwagę i powiedziałem.

 

-Rose, jadę do ciebie - i zakończyłem połączenie.

Kraina absurdu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz