Rozdział XXXIV

2.3K 128 19
                                    

Rozdział dedykuje @Toska_1999 czyli Natalce, z którą pisałam ten rozdział na wczorajszych lekcjach. Śmiechu co nie miara, oraz upomnień/uwag od nauczycieli, także co nie miara... no ale czego się nie robi dla Was, czytelników :) Dziękuje miśku :*

Rozdział jest także dedykowany wszystkim Wam. Kocham Was bardzo, i dziękuje za wyświetlenia, których  nigdy się nie spodziewałam w takich ilościach. Za gwiazdki i za komentarze, które wprawiają mnie w doskonały humor i dają motywacje do pisania dalszych rozdziałów. Dziękuje bardzo, miłego czytania! :*

_____________ 

Rose's POV 

Gdzie jest Alex?! Przecież sklep jest dwie minuty drogi od mojego domu... Odszedł? Zostawił mnie? Nie! Przecież obiecał...

-Rose, żyjesz? - usłyszałam jego głos i automatycznie zbiegłam na dół.

-O Mój Boże, raczej czy Ty żyjesz? Bo wyglądasz jakbyś... hm? Nieźle oberwał i miał mi tuz zaraz zgonować. -zaśmiałam się histerycznie, na co on tylko się uśmiechnął.

-Co Ci się stało?! I gdzie masz lody?

-E, no napadli mnie i... ukradli je... miałem czekoladowe, zabrali... -tłumaczył się jak dziecko, a ja delikatnie poprowadziłam go do kuchni, by opatrzeć ranę.

Alex's POV

Nie wierze że w to uwierzyła! Serio? Pobili mnie za lody czekoladowe? What?! Przynajmniej doprowadziłem ją do śmiechu, co tam, że śmiała się dość histerycznie, ważne, że jakikolwiek uśmiech pojawił się na jej zapuchniętej od łez, twarzy...

~*~

parę godzin później.

Max's POV

-Halo? Jaka znowu próba? ych!-mówiąc dostałem napadu czkawki- ych! Ale proszę siostry, ta próba jest już ych dziś? Ych!

-Tak skarbie, nie interesuje mnie że jesteś nawalony w trzy dupy, masz być na próbie. -powiedziała siostra Wandzia, całkowicie zbijając mnie z tropu.

-Ale ja nie jestem pijany, ych! -tłumaczyłem się, czkając.

-Tak, masz rację. Ty jesteś najebany... Do zobaczenia za pół godzinki ,Maxiu. -kochana siostrzyczka zakończyła połączenie. Nie wiem czemu, aczkolwiek ta kobieta mnie przeraża…

Chcąc nie chcąc, od razu wybrałem numer do Mata.

-Halo, ziom? Za pół godziny mam być na próbie, a jestem nawalony w trzy dupy- zacytowałem moją najlepszą nauczycielkę.

-Nasz mister? -spytał.

-Co ? Jaki „nasz mister”?

-Masz mister?! -powtórzył pytanie.

-Jaki kurwa „mister” idioto?!

- M-I-K-S-E-R! –krzyknął, literując słowo.

-A no mam... a co?

-To słuchaj uważnie, a najlepiej to idź do kuchni - Jak powiedział, tak też zrobiłem.

-Wyciągnij MIKSER -zaakcentował ostatnie słowo, i ciągnął dalej - Wkładaj składniki jak Ci mówię. Mleko, dwie szklanki mleka, trzy łyżki chrzanu, magii... tak ze cztery łyżki,  sok z pomarańczy... połowa szklanki...

-łee- wyrwało mi się, na co zaśmiał się.

-Chcesz wytrzeźwieć?! Musisz to wypić. Trud wymaga poświęceń, stary! -skomentował -No to dalej... Zrób kawę, taką mocną i dodaj do reszty składników. Potem posłodź i dodaj trzy papryczki chili, a jak nie masz, to może być w proszku. I miksujemy!!! A, bym zapomniał! Udekorować możesz szpinakiem. Odświeża oddech, bejbe.

Kraina absurdu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz