Rozdział XXXII

2.5K 125 19
                                    

Kochani, nowy rozdział przed Wami, mam nadzieje, ze spodoba się on wam bardziej niz poprzedni :3

Dziękuje, że ciągle ze mną jesteście, dziękuje, za przekroczenie 26K wyświetlen i 1,100 głosow! Jesteście wielcy! ♥

Zapraszam! ;)

_____________

Rose’s POV

- Rose! Rose… Alexowi ukradli telefon! –krzyczała Ruda, wybiegając nam z naprzeciwka.

-Oh, to straszne–zaśmiałam się, patrząc na jej przerażoną minę.

-Rose… na fejsie roi się od naszych wczorajszych zdjęć-wydukała, chowając głowę w ręce, na znak załamania.

-C-co!? –wrzasnęłam. -Jezu, no to niech wejdzie na swojego fejsa z mojego telefonu i je usunie! –zaproponowałam płaczliwym głosem.

-Próbowaliśmy! Ale zmienili jakoś hasło! Boże Święty, chyba zapadnę się pod ziemię. –odparła Ruda, siadając na pobliskim murku.

-Co to za zdjęcia dziewczyny? –spytał do tej pory milczący Max.

-Eee, no...-spaliłam buraka, patrząc litościwie na Rudą.

-Urocze, pięknie i w ogóle!-odwarknęła wkurzona.

-Spokojnie, i tak zaraz je zobaczę-powiedział, po czym wyciągnął telefon.

-NIE! –krzyknęłyśmy obydwie, ale zagłuszył nas dzwonek. –NIE! –powtórzyłyśmy swój krzyk, próbując zabrać mu telefon. Zaśmiał się i uciekł w stronę budynku. Przepadł.

No to mam przechlapane.

Popatrzyłyśmy na siebie, po czym wybuchłyśmy śmiechem. Śmiałyśmy się tak, aż woźny wyszedł na schody i powiedział, że mamy się opanować i w ogóle to jesteśmy już spóźnione na lekcje, bo jest 10 minut po dzwonku. Wiadomość przeszła nam koło uszu, ale skierowałyśmy się w stronę drzwi wejściowych. Taki obowiązek ucznia! Ha!

Stojąc na pustym korytarzu, rozmyślałyśmy gdzie my mamy teraz lekcje… Minęła już połowa roku, a ja nadal nie znam swojego planu. Ugh!

Już wiem! U mnie to matematyka... ajć to będzie bolesne powitanie. Pożegnałam się z Semi i udałam się do sali. Ona miała polski, czyli o niebo lepiej ode mnie. Ale nie będę narzekać, bo matmę mam z Alexem, więc może dowiem się, jakim cudem ktoś przejął jego telefon...

-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie- powiedziałam siadając obok blondyna.

- Masz szczęście że jeszcze nie sprawdzałam obecności- odezwała się nauczycielka, otwierając dziennik. Uśmiechnęłam się do niej. Fart.

-Beka, nie? - szturchnęłam Alexa.

-Ohh, i to jaka! -odparł z ironią.

-Kto Ci go ukradł? I jak? - pytałam szepcząc.

-Wyobraź sobie, że dziś rano, idąc do szkoły, spotkałem ładną dziewczynę. Naprawdę świetna. Spytała czy może mi wklepać swój numer. Zgodziłem się. No a kto by się nie zgodził!? Cycki duże, dupa też ok, nogi jak u modelki…  więc dałem jej swój telefon.  Schyliłem się by zawiązać buta, a gdy się podniosłem, jej już nie było… i mojego telefonu także. Super, co nie!? –warknął oburzony –Pieprzona suka.

-Panie Rockeyes- nauczycielka zwróciła się do Alexa- Mówił pan coś?

-Nie, to znaczy tak. Mówiłem Rose, ze nie rozumiem tego przykładu-powiedział.

Kraina absurdu.Where stories live. Discover now