Rozdział VI

4.2K 179 10
                                    

Kiedy zbliżał się do mnie, nie czułam już strachu, mimo tego zamknęłam ponownie oczy. Usiadł obok mnie i zaczął mówić z bólem w głosie. PEWNIE UDAJE, NIE UFAJ MU! –moja podświadomość  obruszyła się. Masz rację, odpowiedziałam jej, i wtedy dotarło do mnie, że Max coś mówi.

  -…nie możesz! Po prostu ja na to nie pozwolę! Nie możesz stać się taka jak ja! Musisz się obudzić. Nie zniosę myśli, że zmienisz się, i że będziesz taka sama… Mój ojciec to potwór, nie wiem dlaczego mnie przemienił! Ale mogłem się sprzeciwić! Nie zrobiłem tego… a teraz jestem tym kim jestem… -zamilkł, a ja zapragnęłam wziąć głęboki oddech. Niestety nie mogłam się zdradzić. Podniósł się i powolnym krokiem ruszył ku drzwiom. Kiedy wyszedł, otworzyłam oczy. Znów usłyszałam głosy, tym razem zwracał się do kogoś. –Przemiana trwa trzy dni! Jeżeli nie obudzi się dzisiaj, będzie wampirem! Rozumiesz? Śpi już drugą dobę! Nie mogę tego tak zostawić! – znów wpadł do mojego pokoju, podszedł do mnie, na co moje wszystkie mięśnie się spięły. Złapał mnie za ramiona i zaczął lekko potrząsać. –Obudź się! Wstawaj! – i wtedy otworzyłam moje przestraszone oczy. W mojej głowie zaczynały tworzyć się straszne scenariusze, ale jego uśmiech był taki prawdziwy i taki piękny, że odpłynęły, na tyle szybko, że nie zawracałam sobie nimi głowy. –JEZUS! –jego oczy były wielkości 5 złotówek -Witaj wśród żywych, Śpiąca Królewno! –krzyknął, nie kryjąc radości. Uśmiechnęłam się do niego, podnosząc się do pozycji siedzącej.

-Co się stało? –pisnęłam, błądząc oczami, po jego pięknej twarzy. Cały żal do niego, odpłynął w zapomnienie.

-Em, no więc przepraszam-wyszeptał, ignorując moje pytanie.

-Huh? Za co?

-Za to całe bagno, w które Cię wciągnąłem. Za to, że Cię ugryzłem. To było u mnie niekontrolowane - zatrzymał się, szukając w moich oczach czegoś, co mogło by dać mu jakieś przekonanie, że mu wierze – Przepraszam, ja naprawdę nie jestem taki, proszę uwierz mi -Patrzył na mnie błagalnie, a moja podświadomość, aż kipiała ze złości, krzycząc na niego różnego rodzaju wyzwiska. Nie słuchałam jej, do czasu, aż zbliżył swoją twarz do mojej, i powiedział- To wszystko dlatego, że ja …Cię kocham -odskoczyłam od niego, jak poparzona- Szaleję za tobą, odkąd po raz pierwszy Cię tu zobaczyłem. –KŁAMAŁ! WIEDZIAŁAM! PRZECIEŻ SPOTKAŁAM GO W REALNYM ŻYCIU! ON MNIE NIE KOCHA! MUSIAŁO MU SIĘ COŚ POMYLIĆ!

–KŁAMIESZ! – krzyknęłam, i nagle znów leżałam w swoim łóżku, ociekając potem. Spojrzałam na zegarek, cała się trzęsąc. Była trzecia, nad ranem. Kurde. Miałam zamiar wstać, iść do kuchni napić się mleka… jak w tych wszystkich filmach, ale bałam się. Coś było nie tak. Dlaczego to „coś” mi się śniło? Może to było spowodowanie moją wybujałą wyobraźnią? Niestety wydawało mi się, że jest to błędne myślenie… w takim razie, o co chodzi?

Próbowałam ponownie zasnąć, niestety było to wręcz niemożliwe. Moją głowę zajmował tylko i wyłącznie Max Roberts, mój „senny” wampir, który mnie ugryzł, potem bardzo martwił się bym nie została przemieniona, a następnie zwierzył mi się, z czegoś, czego kompletnie nie rozumiem. Powiedział, że nie chce by „była taka jak on”. Rozumiem to dwuznacznie. Oczywiście może chodzić o wampiryzm, a także o życie… nie to głupie myślenie! Przestań! -klnęłam w duchu. Przewróciłam się na drugi bok, znów zerkając na zegarek. 03:59. Super! Podniosłam się i włączyłam laptopa. Jego światło oslepiło mnie na chwile. Uruchomiłam film. Proszę, tylko nie romantyczny!- załkał zmęczony głosik, z tyłu głowy. Zgodziłam się z nim i włączyłam jakiś przygodowy. "Na moje szczęście", film był na tyle nudny, że usnęłam w połowie. Byłam przeszczęśliwa, kiedy obudziłam się i dotarło do mnie, że nic mi się nie śniło! Czyli już wiem, że tylko jeden sen na jedna noc! Uf!

-ROOOOSE!!! WSTAAAWAJ! -usłyszałam krzyk, dobiegający z kuchni. Wstałam ociężale i zabrałam się za przebieranie ubrań. Może na dziś ta miętowa sukienka? Niech będzie, złapałam ją i założyłam na siebie. Chwilę potem zaplotłam warkocza po prawej stronie głowy. Wyglądałam dość ładnie… gdyby nie moje doły pod oczami! Masakra. Ruszyłam do lusterka, z podkładem w ręce. Dobra robota, nie wyglądasz jakbyś nie przespała całej nocy, przez tego dupka Maxa. Haha, jak ty coś powiesz, ale masz racje, nie wyglądam tak źle.  Spakowałam książki, do torby i ruszyłam na dół. W kuchni dostrzegłam rodziców i… śniadanie na stole! Jezus! Conrad musisz przyjeżdżać częściej! Zasiadłam do stołu i nalałam gorącej herbaty do kubka. Zaraz obok mnie pojawił się zaspany Conrad, ziewał i przeciągał się.

-Dlaczego muszę tak wcześnie wstawać!? Pytam, dlaczego?! –ryczał.

-Bo jesteś w domu! –odpowiedziałam, nalewając mu herbaty i podając mu gorący kubek do ręki. Wziął go i ruszył  z powrotem do swojego pokoju.

-Ejeje! Wracaj! Nie po to szykowałam śniadanie, byś go nie jadł! –pogroziła palcem mama, na co wywrócił oczami, lecz wrócił do stołu. Zjadłam kilka kanapek, i już musiałam wyjść.

-Pa wszystkim! Będę dziś o 14.30 – i wyszłam. Po drugiej stronie dostrzegłam Alexa, zawołałam go i podbiegłam do niego.

-hej! Co tam? –spytał.

-Hej, jak zawsze. A tam?

-hm, całkiem spoko, pomijając oczywiście szkołę. Na szczęście na drugiej lekcji mam wf! –zaśmiał się.

-Ty, ja też, ale mnie to raczej nie cieszy. Haha. –odpowiedziałam, krzywiąc się. Nim się obejrzałam byliśmy już w szkole, i kierowałam się na matematykę. Dziwna szkoła. Coś na podstawie angielskiej… każdy ma osobny plan lekcji, nie mówię, że mi się  nie podoba, ale tylko tak wspomniałam. Matma zleciała szybko. Baba zadała nam ogrom pracy domowej i już szłam do szatni od wf. Szybkie szarpnięcie drzwiami, i jestem...w męskiej szatni! Cholera, szybko odwracam się, i naciskam klamkę. Chłopaki prężą swoje mięśnie, chichrając się przy tym jak jakieś 13-latki podjarane koncertem Dawida Kwiatkowskiego. Uśmiecham się, i wychodzę speszona. Moja twarz jest pewnie koloru pomidora. Kiedy już docieram do szatni dla dziewcząt, przebieram się w krótkie szorty, i długawą koszulkę, z napisem „lajf is brutal” Wchodzę na salę, gdzie wszyscy zaczynają się rozgrzewać, dołączam do nich. Rozglądam się w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy i dostrzegam dwie. Alex stoi niedaleko rozwieszonej siatki, a trochę dalej widzę niesamowicie perfekcyjną sylwetkę Maxa. Wydaje się być zamyślony.  Zaczynamy grę w siatkówkę. Idzie mi całkiem nieźle, do czasu kiedy widzę jak Roxana wchodzi do sali i kręci tym swoim tyłkiem. Zapatrzona, dostaje piłką w głowę, upadam. Lekkie cienie przed oczami zaczynają się powiększać, i nagle lecę w nicość.

-EJ! ŻYJESZ? –ktoś krzyczy jakby z oddali… nagle słyszę coraz to więcej głosów, coraz głośniej... otwieram oczy, i dostrzegam twarz Maxa, zaraz nad moją. Znowu śnie?! Nie, na pewno nie!

-Witaj wśród żywych, Śpiąca Królewno! –mówi, dociera do mnie sens jego słów. Moja twarz wykrzywia się w zdziwieniu. On także wydaje się być zdziwiony. Wstaje, i wychodzi z sali. Śledzę go, aż niknie za drzwiami. Co to do cholery było?

–Ej! Żyjesz?- pyta ktoś, nim się orientuje, zostaje podniesiona i widzę, ze otacza mnie dość duża liczba osób.

-Tak, nic mi nie jest.  – mówię.

POV Max

Uciekłem. Bo ja inaczej to można nazwać? Stoję teraz pod prysznicem. Zimna woda cieknie po moim ciele, a ja nie jestem w stanie się poruszyć. Nadal nic nie rozumiem. Czy to oznacza, że TO WŁAŚNIE ONA MI SIĘ ŚNI? Dlaczego tego nie zauważyłem wcześniej? Bo zawsze w moich myślach była szatynką? A pojawiła się w szkole jako blondynka? Czy to o to chodzi? Dlatego jej nie poznałem? Nie wiem, ale te pieprzone sny śnią mi się po nocach... Zawsze jej szukałem, a kiedy pojawiła się w szkole… u mnie także się pojawiła. Cholera, to jest takie pogmatwane, ale jednego jestem już pewien. TO WŁAŚNIE ONA ZAPRZĄTA MOJĄ GŁOWĘ, ODKĄD SKOŃCZYŁEM 18 LAT, A BYŁO TO RÓWNE 2 TYGODNIE TEMU.  

----

jej, jaki długi!!!

mam prośbę, jeżeli ci się podobało to daj gwiazdkę lub skomentuj. chce wiedzieć czy pisanie moich wypocin ma jakiś sens :D :*

Kraina absurdu.Where stories live. Discover now