VIII

464 19 2
                                    

Najbliższa lecznica znajdowała się zaraz poza miastem otaczającym zamek. Tutejsi uzdrowiciele byli uważani za najzdolniejszych dlatego często ściągali do niej ludzie nawet z odległych miejsc. Była to również największa lecznica w całym królestwie. Zbudowana z solidnego kamienia budowla liczyła sobie trzy piętra i była otoczona drzewami i licznymi alejkami po których często przechadzali się uzdrowiciele i ich podopieczni.

Na samym dole znajdowały się pomieszczenia, w których uzdrowiciele i nieraz zielarze udzielali porad osobom, których stan zdrowia nie zmuszał do pozostania tutaj na dłużej. Zazwyczaj były to drobne urazy podczas prac na polu lub niegroźne choroby u dzieci. W wyższych piętrach mieściły się specjale sale w których przebywali ciężej chorzy ludzie. Były tu również specjalnie pomieszczenia dostępne tylko dla uzdrowicieli w których mogli przechowywać lekarstwa i opatrunki, a także odpocząć w razie potrzeby. Cieszył mnie fakt, że dzisiaj było tu dość pusto, oznaczało to, że moi poddani cieszą się dobrym zdrowiem.

Za głównym budynkiem znajdował się drugi nieco mniejszy, nie był używany na co dzień. Służył do leczenia chorych podczas zaraz, które całe szczęście od dawna nas omijały.

Z ciekawością przyglądałam się wszystkim pomieszczeniom i różnym przedmiotom służącym jako pomoc uzdrowicielom. Część z nich była dla mnie kompletną zagadką dlatego odnotowałam sobie, aby zapytać o nie przy najbliższej okazji. Dzisiaj jednak byłam tutaj w innym celu. Chciałam porozmawiać z jednym z tutejszych uzdrowicieli o moim pomyśle stworzenia miejsca w którym potencjalni przyszli uzdrowiciele mogliby pobierać nauki pod okiem doświadczonych ludzi.

Kiedy się odwracam spostrzegam idącego w moim kierunku starszego uzdrowiciela. Kiedy podchodzi bliżej kłania mi się z szacunkiem.

- Pani, to zaszczyt gościć cię tutaj – mówi – Mam nadzieję, że nic ci nie dolega.

- Cieszę się dobrym zdrowiem, dziękuje za troskę – odpowiadam – Jestem tutaj z innego powodu. Czy dotarł do was mój list z propozycją utworzenia szkoły dla przyszłych uzdrowicieli?

- Tak Pani.

- Czy uważacie ten pomysł za dobry? – pytam zaciekawiona

- Na pewno jest to ciekawa propozycja. Być może mogłaby przyczynić się do powiększenia naszego grona, co z chęcią bym zobaczył. Czasem brakuje rąk do pracy. Obawiam się tylko, że wymagałoby to dużych wydatków.

- Już moja w tym głowa, żeby znaleźć fundusze.

- Jest to realne, teraz kiedy grozi nam wojna? Większość pieniędzy jest wydawana na wojsko.

Miał rację, przez konflikt z Tarakiem musieliśmy wiele pieniędzy zainwestować w nową broń, zbroje dla rycerzy, konie i umocnienia. Cierpiały na tym inne dziedziny życia, które znacznie zostały odcięte od złota, w tym lecznice.

- Mam nadzieję, że nie dojdzie do wojny, a te ataki wkrótce się skończą. Dbanie o zdrowie i życie mieszkańców mojego królestwa to jeden z najważniejszych obowiązków. Do tego potrzebne jest nie tylko waleczne wojsko, ale i mądrzy uzdrowiciele.

- Jeżeli to co mówisz jest prawdą, utworzenie takiej szkoły jest krokiem w dobrą stronę.

- A więc postanowione – cieszę się – Jeszcze dzisiaj omówię to z moimi doradcami i przyjrzymy się możliwością naszego skarbca. Z kolei ciebie chciałabym poprosić o znalezienie chętnych do podjęcia się nauki oraz tych którzy tej nauki będą udzielać. Resztę spraw będziemy ustalać na bieżąco. Niedaleko jest opuszczony budynek, który może posłużyć jako miejsce pobytu dla uczniów, którzy przybędą tu z daleka, można tam też stworzyć salę przeznaczoną do nauki teorii.

Oddana wrogowiWhere stories live. Discover now